[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ale córka moja chwyciła tymczasemszczotkę do włosów i z kolei przelała całą siłę swoich uczuć w szczotkowanie mojej głowy.Jeżelijesteś łysy, drogi czytelniku, /rozumiesz, jak mnie torturowała.Jeżeli nie, opuść ten kawałek idziękuj Bogu, że masz na głowie jakąś obronę przed szczotką do włosów. Tuż przy ostrokrzewie pan Godfrey zatrzymał się ciągnęła dalej Penelopa. Wolisz powiada żebym został tutaj, jak gdyby nic nie zaszło?" Panna Rachela zwróciła się do niegobłyskawicznie. Przyjąłeś zaproszenie mojej matki i masz tutaj spotkać jej gości rzekła.Jeżeli nie chcesz zrobić skandalu, to oczywiście zostaniesz!" Uszła kilka kroków i jak gdyby niecozłagodniała. Zapomnijmy o tym, co się stało, Godfreyu powiedziała i zostańmy jak dawniejkuzynostwem".Następnie podała mu rękę.Ucałował ją, co ja poczytywałabym oczywiście zaczelność, i panna Rachela odeszła.Pan Godfrey stał przez chwilę ze spuszczoną głową, wiercącobcasem dziurę w żwirze.Nigdy chyba nie oglądano człowieka bardziej zdetonowanego. Niezręcznie! rzucił wreszcie przez zęby. Bardzo niezręcznie!" Po czym podniósł głowę iruszył do domu.Jeżeli był takiego zdania o sobie samym, miał zupełną słuszność.Postąpił bardzoniezręcznie.A z tego wszystkiego wynika to, co przez cały czas twierdziłam,55ojcze zawołała Penelopa, zadając mi ostatnie tortury, najboleśniejsze ze wszystkich wybrańcem jest pan Franklin!Zawładnąłem wreszcie szczotką do włosów i otworzyłem usta, aby udzielić córcenapomnienia, na które, sami państwo przyznają, zasłużyła w zupełności swoim tonem izachowaniem.Zanim jednak zdołałem wymówić słowo, powstrzymał mnie łoskot kół dolatujący z zewnątrz.Pierwsi goście przybyli.Penelopa natychmiast wybiegła.Włożyłem surdut i spojrzałem w lustro.Głowa moja była czerwona jak rak, poza tym jednak wyglądałem bardzo przyzwoicie.Wyszedłemdo hallu w sam czas, aby zaanonsować pierwszą parę gości.Byli to rodzice filantropa, państwoAblewhite'owie.ROZDZIAA XReszta towarzystwa nadjechała w krótkim czasie, aż wreszcie wszyscy byli w komplecie.Wliczając w to domowników, zebrało się dwadzieścia cztery osoby.Piękny to był widok, gdyzasiedli wokół stołu i proboszcz z Frizinghall (obdarzony wspaniałą wymową) wstał i zmówiłmodlitwę dziękczynną.Nie będę trudził państwa przytaczaniem listy gości.Z wyjątkiem dwóch osób, nie spotkają jużich państwo więcej przynajmniej w mojej części opowiadania.Dwie te osoby siedziały po obu stronach panny Racheli, która jako królowa dnia ściągałaoczywiście na siebie wszystkie spojrzenia.Przyczyniała się do tego walnie okoliczność, iż pannaRachela (ku wyraznej, choć tajonej irytacji mojej pani) włożyła swój prezent urodzinowy, któryzaćmiewał wszystkie inne upominki Kamień Księżycowy.Pan Franklin przy pomocy swoichzręcznych palców i kawałka srebrnego drutu zdołał przypiąć go na kształt broszy do stanika jejbiałej sukni.Wszyscy podziwiali naturalnie niezwykłe rozmiary i piękność diamentu, jedyniewszakże owe dwie osoby siedzące po prawicy i po lewicy panny Racheli powiedziały na ten tematcoś godnego uwagi.Gościem po lewicy był pan Candy, nasz doktor praktykujący we Frizinghall.Był to miły, towarzyski osobnik, mający jednak, muszę wyznać, pewną wadę.Lubił ondowcipkować i czynił to zarówno w porę, jak i nie w porę, poza tym wdawał się w długie rozmowyz osobami obcymi, nie badając uprzednio gruntu.W towarzystwie popełniał tedy nieustannie gafyi zrażał sobie ludzi, nie mając wcale tego zamiaru.W praktyce lekarskiej wszakże byłrozważniejszy stawiał diagnozy posługując się (jak twierdzili jego wrogowie) jakimśinstynktem i miał zazwyczaj słuszność w wypadkach, gdy inni lekarze się mylili
[ Pobierz całość w formacie PDF ]