[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Pomyślała natychmiast, że warto by mieć sojusznika w bloku mieszkalnym, w którym przebywa wróg.— Cześć, Williamie! — powiedziała, uśmiechając się najlepszego gatunku porannym uśmiechem.— Pięknie będzie się błyszczało, co?— Mam na imię Albert, panienko — skorygował chłopak, także nie zapominając o uśmiechu.— Albert? Ładne imię.— Z konspiratorską miną rozejrzała się dokoła.Miała nadzieję, że Albert rozpoznał tajemniczość spojrzenia.Pochyliła się nad nim i ściszając głos, powiedziała: — Muszę z tobą porozmawiać, drogi Albercie!Chłopiec przerwał pucowanie mosiądzu i szeroko otworzył usta.— Spójrz! Wiesz, co to jest? — Dramatycznym gestem odsłoniła lewą połę płaszcza, pokazując emaliowany znaczek.Miała pewność, że Albert nie rozpozna blaszki, którą jej papa, archidiakon, ozdabiał piersi członkom miejscowej służby porządkowej powołanej do życia na początku wojny.Przed paroma dniami Tuppence potrzebowała szpilki do przypięcia kwiatka i dlatego znaczek znajdował się teraz w klapie.A że od razu zauważyła rożek jakiejś powieści kryminalnej wystający z kieszeni kurtki Alberta, postanowiła zapłodnić jego wyobraźnię szansą udziału w niecodziennych wydarzeniach.Chłopcu rozbłysły oczy.Rybka chwyciła przynętę!— Amerykańskie Biuro Wywiadowcze! — szepnęła.— O Boże! — wykrzyknął podniecony.Tuppence skinęła porozumiewawczo głową.Albert aż się palił do współpracy.— Wiesz już pewnie, kto mnie w tym domu interesuje? — spytała.— Na pewno jeden z gości, którzy tu mieszkają — odparł inteligentnie.Tuppence skinęła głową i kciukiem wskazała na piętro.— Znasz tę spod dwudziestki? Vandemeyer? Yendemeyer, cha, cha!— Oszustka? — spytał Albert.— Oszustka? Można by tak powiedzieć.Ta kobieta to Krewka Rita.W Stanach ją tak nazywają.— Krewka Rita! — powtórzył Albert w upojeniu.— O rany! Zupełnie jak w kinie!Tuppence też lubiła chodzić do kina i musiała przyznać, że owszem, scena była jak z filmu.— Annie zawsze mówiła, że coś z nią nie tak.— Kto to jest Annie?— A służąca u tej, co to pani mówiła, Krewkiej Rity.Dziś odchodzi.Powtarzała mi kilka razy.Mówiła: „Słuchaj no, Albert, nie zdziwię się, jeśli któregoś dnia przyjdzie do niej policja”.Tak mówiła, słowo daję.Ale ładna babka, no nie?— Trzeba to przyznać — zgodziła się Tuppence.— Przydaje się to jej w robocie.A nie widziałeś przypadkiem, czy nosi te szmaragdy?— Szmaragdy? To takie zielone kamienie, co? Tuppence skinęła głową.— Za te szmaragdy jej poszukujemy.A słyszałeś o starym Rysdale’u?Albert pokręcił przecząco głową.— Peter B.Rysdale, naftowy król?— Może i coś czytałem.— Te szmaragdy należały do niego.Najwspanialsza na świecie kolekcja szmaragdów.Warta milion dolarów.— O rany! — wykrzyknął Albert w ekstazie.— Mówiłem, że zupełnie jak w kinie.Tuppence była zachwycona swoim pomysłem i coraz lepiej się bawiła.— Musimy to jeszcze jej udowodnić.Dlatego ją śledzimy.— Mrugnęła porozumiewawczo do Alberta.— Tym razem nam nie umknie.Albert wydał kolejny okrzyk zachwytu.— Pamiętaj tylko, synu, ani mru–mru! — odezwała się surowo Tuppence.— Może nie powinnam ci była tego wszystkiego mówić.— I dodała po chwili: — Ale my w Stanach od razu rozpoznajemy mądrych chłopców!— Nie pisnę nic nikomu! — zaczął ją gorąco zapewniać Albert.— Czy mogę pani w czymś pomóc? Mógłbym kogoś trochę pośledzić albo coś takiego.Tuppence zdawała się rozważać przez chwilę tę propozycję, ale potem potrząsnęła głową.— Chwilowo jeszcze nie, ale będę pamiętała o twojej ofercie.Powiedz coś o tej służącej, która odchodzi.— Annie? Przegadała się zdrowo z tą całą Ritą.Powiedziała jej, że służąca dzisiaj to ktoś, kogo trzeba po ludzku traktować.Ta Rita nie znajdzie łatwo kogoś na jej miejsce po tym, co Annie o niej nagadała dookoła.— Mówisz, że nie znajdzie łatwo? — Tuppence głęboko się zamyśliła.— A gdyby tak…? — Wpadł jej do głowy pewien pomysł.Poklepała Alberta po ramieniu.— Posłuchaj, synu.Mam dla ciebie propozycję.A gdybyś ty jej powiedział, że masz kuzynkę albo że ktoś z twoich przyjaciół ma, co to szuka pracy służącej? Kapujesz?— Jeszcze jak kapuję — odparł Albert.— Niech mi to pani zostawi, a ja już załatwię w trymiga.— Ale z ciebie spryciarz! — pochwaliła go Tuppence.— I powiedz jeszcze, że ta młoda osoba może od razu przyjść do pracy.Dasz mi znać, kiedy załatwisz? Będę jutro rano koło jedenastej.— A gdzie mam pani dać znać?— Hotel Ritz.Nazwisko Cowley.Albert spojrzał na nią z podziwem.— Dobrze płacą takim detektywom — skomentował.— Płacą dobrze, zwłaszcza kiedy stary Rysdale buli za wszystko.Jak mi się dobrze uda, to i tobie skapnie.I na tej obietnicy skończyła chwilowo rozmowę z nowym sojusznikiem.Wróciła szybko do Ritza i skreśliła kilka słów do pana Cartera.Gdy wysłała list, a Tommy jeszcze nie wrócił — nawiasem mówiąc, zdziwiłaby się, gdyby wrócił tak szybko — wybrała się na zakupy, które wraz z czasem wygospodarowanym na herbatę i kilka ciastek zajęły jej parę godzin, aż do szóstej po południu.Do hotelu wróciła zmęczona, ale zadowolona ze sprawunków [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szamanka888.keep.pl