[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Robiła wysiłki, ale żaden dźwięk nie wychodził z jej ust.Tuppence prawie przyłożyła do nich ucho.Słyszała chrapliwy oddech.I dwa słowa: „pan… Brown…”Półotwarte oczy przekazywały jakiś dramatyczny apel czy też informację.Powodowana nagłym impulsem Tuppence powiedziała:— Ja tu z nią zostanę przez całą noc.W oczach pani Vandemeyer zobaczyła nagłą ulgę i powieki znowu opadły.Kobieta zasnęła.Tuppence poczuła się bardzo nieswojo.Dręczyła ją jeszcze nie w pełni sformułowana myśl i przedziwny niepokój.Te dwa wyszeptane słowa: „pan Brown”! Co chciała jej powiedzieć, przed czym przestrzec? Tuppence obejrzała się nerwowo przez ramię.W kącie stała wielka szafa, która nabrała nagle groźnego znaczenia.Z łatwością mógł się w niej ktoś ukryć… Wstydząc się własnej podejrzliwości otworzyła szafę.Oczywiście nikogo w niej nie było.Następnie zajrzała pod łóżko.Także nikogo.Wzruszyła ramionami.Nie wolno ulegać nerwom.Wyszła z pokoju na korytarz, gdzie obaj mężczyźni, czekając na nią, prowadzili przyciszoną rozmowę.Sir James odwrócił się.— Proszę zamknąć drzwi na klucz i zabrać go ze sobą, panno Tuppence.Na wszelki wypadek, gdyby ktoś chciał tam wejść.Powiedział to tak poważnie, że Tuppence przestała się wstydzić swoich „nerwów”.— Chyba skoczę na dół i uspokoję tego Alberta — powiedział Julius.— Ale to bystry chłopak! Znalazła pani doskonałego współpracownika, panno Tuppence!— A jak panowie dostali się do mieszkania? — zaciekawiła się nagle.— Zapomniałam spytać.— No więc Albert dodzwonił się do mnie bez kłopotu — odparł Julius.— Pojechałem natychmiast rollsem po sir Jamesa i błyskawicznie zjawiliśmy się tutaj.Chłopak czekał na nas, martwiąc się, czy coś się pani nie przytrafiło.Powiedział, że stał trochę pod drzwiami, ale nic nie usłyszał.Za jego radą zeszliśmy do piwnicy i pojechaliśmy na górę windą na węgiel.Brudno i ciasno, ale przez to mogliśmy ominąć dzwonienie do drzwi, bo węglowa winda prowadzi prosto do kuchni.Albert miał czekać na dole i pewno teraz obgryza paznokcie ze zdenerwowania.— Po tych słowach Julius odszedł.— Zna pani to mieszkanie lepiej ode mnie, panno Tuppence — odezwał się sir James.— Które pomieszczenie nadaje się na naszą kwaterę?Przez chwilę się zastanawiała.— Chyba najwygodniejszy będzie buduar pani Vandemeyer — odparła i poszła przodem.Sir James rozejrzał się po pokoju z aprobatą i zwrócił do Tuppence:— A teraz, drogie dziecko, połóż się i prześpij! Odmówiła ruchem głowy.— Nie mogłabym spać.Przez cały czas śniłby mi się pan Brown.— I tak będziesz o nim myślała, drogie dziecko.A poza tym jesteś strasznie zmordowana.— Nie będę spała.Wolę czuwać.Naprawdę.Sir James dał za wygraną.Po kilku minutach wrócił Julius.Powiedział, że uspokoił chłopca i przy okazji wynagrodził go za pomoc.Kiedy i jemu nie udało się namówić Tuppence na nocny odpoczynek, zaproponował:— W każdym razie musi pani coś zjeść, prawda? Gdzie tu jest spiżarnia?Tuppence wskazała mu drogę.Wrócił po paru minutach z pasztetem i trzema talerzami.Po dość obfitym posiłku dziewczyna była skłonna śmiać się ze swoich niepokojów sprzed pół godziny.Wszystko będzie dobrze, siła pieniędzy Hersheimmera nie zawiedzie.— A teraz, panno Tuppence, niech nam pani wszystko opowie! — zaproponował sir James.— Właśnie! Słuchamy! — zawtórował mu Julius.Tuppence opowiadała nawet z pewną przyjemnością, gdyż była z siebie dumna.Julius od czasu do czasu przerywał jej okrzykiem „Ale dziewczyna!”, natomiast sir James nie odezwał się, póki nie skończyła, a wtedy pochwalił krótkim: „Dobra robota!”Zaczerwieniła się z zadowolenia.— Jednej rzeczy nie mogę zrozumieć — odezwał się Julius.— Co ją skłoniło do próby ucieczki?— Nie mam pojęcia — wyznała Tuppence.Sir James gładził w zamyśleniu podbródek.— W pokoju panował wielki nieporządek.Wygląda na to, że ucieczka nie była wcześniej planowana — powiedział.— Zupełnie jakby otrzymała od kogoś nagłe ostrzeżenie.— Pewnie od pana Browna — zakpił Julius.Sir James spojrzał na niego bacznie, długo zatrzymując wzrok na twarzy Amerykanina
[ Pobierz całość w formacie PDF ]