[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Harper jako jedna z nielicznych osób od początku wiedział, \etak się właśnie stanie.- No có\, do ataku na senatora Levy'ego nie przyznała się jeszcze\adna grupa, co ju\ samo w sobie jest nietypowe.Iran zaprzeczajakimkolwiek związkom z tym atakiem, ale nie sądzę, \ebyśmy moglibrać to na serio, zwłaszcza \e ostatnio ogłosili oficjalnie ponownerozpoczęcie programu zbrojeń.Zbyt idealnie zbiegło się to w czasie.Poza tym mieli lepszy ni\ ktokolwiek inny powód, \eby zlikwidowaćsenatora.Był ich najbardziej za\artym przeciwnikiem we wszystkichsprawach, poczynając od zakupu materiałów rozszczepialnych połamanie praw człowieka.Jedyne, co mamy, to wstępne ustaleniadotyczące to\samości człowieka, który przeprowadził zamach.Dysponujemy dowodami, \e to człowiek Al-Kaidy.Przesłałem ci ju\te informacje wcześniej.57Dyrektor Andrews, przysłuchujący się mu z zaciśniętymiwargami, skinął powoli głową.- Trochę trudno mi w to uwierzyć.Dlaczego mieliby zaufaćAmerykaninowi na tyle, \eby przyznać mu tak wysoką pozycjęw organizacji?- Mo\e wiedzą, co wydarzyło się w Syrii.Andrews podniósł gwałtownie wzrok.- Mówiłeś, \e jego to\samość potwierdził ten Kealey.Gdzieon teraz jest?- Wrócił dziś rano.Przegląda właśnie z Davidsonem i Kharmaiinformacje przechwycone z telefonów komórkowych.- Myślałem, \e wycofał się ze słu\by.- Próbował - odparł Harper, wzruszając ramionami.- Alechyba od początku nie miał \adnych złudzeń, \e to się uda.- Miej na niego oko - przestrzegł go Andrews.- Czytałemakta i wiem, co zrobił w Bośni.Nie chcemy przecie\ nadawaćtej sprawie rozgłosu, John.- Nigdy mu tego nie udowodniono - odparł Harper i natych-miast po\ałował swoich słów, bo dyrektor rzucił mu powąt-piewające spojrzenie.- Po prostu trzymaj go w ryzach, John.Doceniam jegoosiągnięcia w pracy dla agencji, zresztą jak ka\dy, ale mamydosyć własnych kłopotów.Nie potrzebuję jeszcze ludzi z senackiejkomisji nadzoru awanturujących mi się nad głową, jasne?Harper skinął głową i wstał z krzesła, zbierając się do wyjścia,ale Andrews zatrzymał go gestem ręki.- Jeszcze jedna rzecz.Słyszałem, \e jakaś wasza analityczkazadaje mnóstwo pytań na temat Kealeya.Zdaje się, \e to ta samakobieta, o której przed chwilą wspominałeś.- Harper próbowałukryć zaskoczenie, ale dyrektor zauwa\ył jego pełne niedowie-rzania spojrzenie i uśmiechnąwszy się lekko, prawie niezauwa\al-nie, dodał: - Nie znalazłem się na tym stanowisku przezprzypadek, John.Jego podwładny pokiwał głową.- Naomi Kharmai pracuje dla nas od czterech lat.Ma dostępdo akt personalnych, więc przekazałem jej teczkę Ryana, o którąsię dopominała.Mówiłem jej, \eby dała temu spokój, ale niewiem, czy mnie posłucha.Jest dosyć uparta.58Andrews zastanawia! się przez dłu\szą chwilę nad tą od-powiedzią, zanim w końcu przerwał milczenie.- Je\eli uwa\asz, \e warto ją zatrzymać przy tej sprawie, toprzynajmniej dopilnuj, \eby zajmowała się tym, co istotne.A wydarzenia w Syrii nie mają tu \adnego znaczenia.Tamci\ołnierze oficjalnie zginęli w wypadku podczas ćwiczeń.Musimymieć mo\liwość współpracy z wojskiem, a jeśli oka\e się, \eprzeciek na temat tej dezinformacji wyszedł od nas, nic więcejnam nie przeka\ą.I szczerze mówiąc, wcale bym się im niedziwił - dodał.Harper ju\ otwierał usta, \eby coś odpowiedzieć, kiedy nagleuchyliły się cię\kie mahoniowe drzwi.- Przepraszam - powiedziała sekretarka - ale mo\e zechcąpanowie włączyć kanał trzeci.Chodzi o senatora Levy'ego.Na twarzach obu mę\czyzn odbiło się zaskoczenie.DyrektorAndrews chwycił za pilota i po chwili na ekranie pojawił sięwysokościowiec, który Harper natychmiast rozpoznał.- Je\eli dopiero teraz państwo do nas dołączyli, przypominam,\e znajdujemy się przed budynkiem Kennedy-Warren, ekskluzyw-ną rezydencją przy Connecticut Avenue
[ Pobierz całość w formacie PDF ]