[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Dolando? - odezwała się słabym głosem.- Jestem tutaj - odpowiedział, a czułość w jego głosie wywołała ucisk w gardle Ayli.- Jak się czujesz?- Trochę mi się w głowie kręci i miałam najdziwaczniejsze sny.- Mam coś do picia dla ciebie.- Kobieta skrzywiła się, pamiętając poprzedni napój, który dostała.- Ten ci powinien smakować.Masz, powąchaj - powiedziała Ayla i podniosła kubek tak, że jego wspaniały zapach był tuż koło jej nosa.Grymas zniknął z twarzy kobiety.Uzdrowicielka uniosła głowę Roshario i przyłożyła kubek do jej warg.- To jest smaczne - stwierdziła Roshario po kilku łykach, a potem wypiła wszystko.Położyła się z powrotem i przymknęła oczy, ale nagle je znowu otworzyła.- Moje ramię! Co z moim ramieniem?- A co czujesz? - spytała Ayla.- Trochę boli, ale nie za mocno i inaczej niż przedtem.Pozwól mi zobaczyć.- Wykręciła szyję, żeby spojrzeć na ramię, a potem spróbowała usiąść.- Pomogę ci - powiedziała Ayla i podtrzymała ją.- Jest proste! Moje ramię wygląda, jak trzeba.Zrobiłaś to! - wykrzyknęła kobieta.Kiedy się znowu położyła, miała łzy w oczach.- Teraz nie będę bezużyteczną starą kobietą.- Może nie będziesz w nim miała pełnej władzy, ale jest właściwie zestawione i ma szansę na wyleczenie się.- Dolando, to przecież nie do wiary.Teraz wszystko będzie dobrze.- Łkała, ale były to łzy radości i ulgi.ROZDZIAŁ 17- Ostrożnie teraz - powiedziała Ayla, pomagając Roshario przesunąć się w kierunku Jondalara i Markena, którzy stali pochyleni przy posłaniu po obu jej stronach.- Temblak podtrzyma ci ramię, ale musisz je mieć blisko ciała.- Pewna jesteś, że może wstać tak szybko? - spytał pełen niepokoju Dolando.- Ja jestem pewna - odpowiedziała Roshario.- Już i tak zbyt długo leżałam na posłaniu.Nie chcę stracić obchodów powitania Jondalara.- O ile tylko zanadto się nie zmęczy, to prawdopodobnie pobyt z ludźmi dobrze jej zrobi - zawyrokowała Ayla.Zwróciła się do Roshario: - Ale niezbyt długo.Teraz najlepszym uzdrowicielem jest odpoczynek.- Chcę po prostu zobaczyć dla odmiany szczęśliwych ludzi.Za każdym razem, kiedy przychodzili mnie odwiedzić, widać było, jak im mnie żal.Chcę, by wiedzieli, że wyzdrowieję - powiedziała kobieta, przesuwając się z posłania w czekające ramiona dwóch młodych mężczyzn.- Ostrożnie teraz, uważaj na temblak - ostrzegła Ayla.Roshario zdrowym ramieniem objęła kark Jondalara.- Dobrze, razem, podnieście ją.Mężczyźni wstali, trzymając między sobą kobietę, i przesunęli się trochę do przodu, żeby się móc wyprostować pod skośnym dachem chaty.Byli niemal tego samego wzrostu i nieśli ją z łatwością.Chociaż Jondalar był bardziej umięśniony, Markeno był też potężnym młodym mężczyzną.Szczuplejsza budowa ukrywała jego siłę, ale wiosłowanie i walka z olbrzymimi jesiotrami, na które Ramudoi regularnie polowali, zapewniały masę ćwiczeń jego płaskim, twardym mięśniom.- Jak się czujesz? - spytała Ayla.- Jakbym fruwała w powietrzu - Roshario uśmiechała się do obu mężczyzn.- Z góry jest inny widok.- Jesteś więc gotowa?- Jak wyglądam, Aylo?- Tholie bardzo dobrze uczesała i ułożyła ci włosy.Uważam, że wyglądasz świetnie - odparła Ayla.- Lepiej się także poczułam, kiedy umyłyście mnie.Przedtem nie chciało mi się myć ani czesać.To musi znaczyć, że jestem zdrowsza - powiedziała Roshario.- Częściowo to działanie leku przeciwbólowego, który ci dałam.To przestanie działać.Koniecznie powiedz mi, jak tylko zacznie cię boleć.Nie próbuj tego ukrywać.I powiesz mi, kiedy się poczujesz zmęczona, dobrze?- Na pewno.A teraz jestem gotowa.”Patrz, kto idzie!” “To Roshario!” “Musi być zdrowsza!” - rozległo się szereg okrzyków, kiedy kobietę wyniesiono z chaty.- Posadźcie ją tutaj - rzekła Tholie.- Przygotowałam dla niej miejsce.Kiedyś, w przeszłości, duży kawałek piaskowca odłamał się z nawisu i zarył koło miejsca zgromadzeń.Tholie oparła o niego ławę i pokryła futrami.Mężczyźni zanieśli tam Roshario i ostrożnie ją posadzili.- Wygodnie ci? - spytał Markeno, kiedy już siedziała na wymoszczonej ławie.- Tak, tak, wszystko jest dobrze - odpowiedziała Roshario.Nie była przyzwyczajona do takiego zainteresowania.Wilk szedł za nimi i gdy tylko usiadła, znalazł sobie miejsce i położył się koło niej.Roshario zdziwiła się, ale kiedy zobaczyła sposób, w jaki patrzył na nią, i zauważyła, jak obserwował każdego, kto się do niej zbliżał, miała dziwne, ale wyraźne uczucie, że postanowił ją ochraniać.- Aylo, dlaczego Wilk kręci się w pobliżu Roshario? Chyba powinnaś mu kazać odejść - powiedział Dolando, zastanawiając się, czego to zwierzę może chcieć od kobiety tak słabej i chorej.Wiedział, że watahy wilcze często polowały na chore, stare albo słabe zwierzęta.- Nie, nie każ mu odchodzić - zaprotestowała Roshario i zdrową ręką poklepała łeb Wilka.- Nie sądzę, żeby chciał mi zrobić krzywdę, Dolando.Myślę, że się mną opiekuje.- Też tak myślę, Roshario - przytaknęła Ayla.- W Obozie Lwa był chłopiec, słabe, chorowite dziecko, ale Wilk się do niego szczególnie przywiązał i był bardzo opiekuńczy.Myślę, że on rozumie, iż jesteś słaba, i chce cię ochraniać.- Czy to nie Rydag? - spytała Tholie.- Ten, którego adoptowała Nezzie, który był.- Przerwała, przypomniawszy sobie nagle silne i irracjonalne uczucia Dolanda.-.obcy?Ayla zauważyła jej wahanie i wiedziała, że nie powiedziała tego, co pierwotnie zamierzała.Zastanawiała się dlaczego.- Nadal jest z nimi? - Tholie była nieco zmieszana.- Nie.Umarł wczesnym latem, na Letnim Spotkaniu.- Śmierć Rydaga nadal sprawiała Ayli ból i smutek, i to było widać.Ciekawość Tholie walczyła o lepsze z jej oceną sytuacji; chciała zadać więcej pytań, ale to nie była właściwa pora na rozmowę o tym właśnie dziecku.- Czy nikt poza mną nie jest głodny? Dlaczego nie zabieramy się do jedzenia?Kiedy wszyscy się najedli, włącznie z Roshario, która choć niedużo, i tak zjadła więcej niż kiedykolwiek od czasu upadku, ludzie zebrali się wokół ognia z kubkami herbaty lub lekko sfermentowanego wina z mniszka.Nadeszła pora na opowieści, przypominanie sobie przeżytych przygód, dowiedzenie się czegoś więcej o gościach i ich niezwykłych towarzyszach podróży.Stawili się wszyscy Sharamudoi, poza kilkoma, którzy byli na wyprawach: Shamudoi, którzy przez cały rok żyli na lądzie, na małym płaskowyżu otoczonym górami, i ich żyjący na rzece krewniacy, Ramudoi.Podczas cieplejszych pór roku rzeczni ludzie mieszkali na pływającym pomoście, przycumowanym tuż poniżej, ale zimą przeprowadzali się na wysoki górski taras i dzielili chaty swoich ceremonialnie zaślubionych współtowarzyszy.Podwójne pary były uważane za tak blisko spokrewnione jak towarzysze i dzieci obu rodzin traktowano jak rodzeństwo.Był to najbardziej niezwykły układ blisko spowinowaconych grup, z jakim Jondalar się spotkał, ale funkcjonował dobrze dzięki związkom pokrewieństwa i wyjątkowej wzajemnej zależności, która była korzystna dla obu stron.Istniało wiele praktycznych i rytualnych więzi między dwiema połowami tego ludu, ale Shamudoi przede wszystkim dostarczali produktów ziemi i bezpiecznego schronienia na zimę, podczas gdy Ramudoi - darów rzeki i sprawnego transportu wodnego.Sharamudoi traktowali Jondalara jak krewnego, ale był powinowatym tylko przez swojego brata.Kiedy Thonolan zakochał się w kobiecie Sharamudoi, zaakceptował ich sposób życia i postanowił zostać jednym z nich.Jondalar mieszkał z nimi przez dłuższy czas i traktował ich jak rodzinę.Nauczył się żyć jak oni, ale nigdy nie przeszedł przez żaden rytuał, który przyłączyłby go do grupy [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szamanka888.keep.pl