[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Walnie się spisał.309O, Hubercik, cały jesteś? Ha, widzę, że żyjesz.Gdzie Woldan, Rymbaba i Wit-tram? Już nadjeżdżają.Kuno Wittram ściągnął hełm i myckę, włosy pod nią miał skręcone i mokre.Blachę naramiennika cięcie postawiło skrajem na sztorc, tarczka była zupełniezdeformowana. Pomóżcież zawołał, jak ryba łapiąc powietrze. Woldan ranion.Zwlekli rannego z kulbaki, z trudem, wśród jęków i stęknięć, ściągnęli muz głowy mocno wgięty, powykrzywiany i roznitowany hundsgugel. Chryste. wystękał Woldan. Alem dostał.Kuno, zobacz, mamjeszcze oko? Masz, masz uspokoił go von Wittram. Nie widzisz, bo ci juchą zala-ło.Reynevan ukląkł, natychmiast zabrał się do opatrywania.Ktoś mu pomagał.Uniósł głowę, napotkał szare oczy Huona von Sagar.Stojący obok Rymbaba skrzywił się z bólu, obmacując duże wgniecenie naboku napierśnika. %7łebro jak nic poszło stęknął. Krwią, kurwa, plwam, patrzajcie. Kogo, kurwa, obchodzi, czym plwasz Buko von Krossig ściągnął z gło-wy armet. Gadaj lepiej: ścigają nas? Nie.Troszkęśmy ich poszczerbili. Będą ścigać rzekł z przekonaniem Buko. Dalej, wybebeszmy koleb-kę.Bierzmy pieniądze i jazda stąd co rychlej.Podszedł do wehikułu, szarpnął obite suknem wiklinowe drzwiczki.Drzwicz-ki ustąpiły, ale tylko na cal, potem zamknęły się znowu.Było oczywiste, że ktośtrzymał je od wewnątrz.Buko zaklął, szarpnął mocniej.Z wnętrza rozległ się pisk. Co to? zdziwił się, krzywiąc, Rymbaba. Piszczące pieniądze? A możekolektor podatek w myszach ściągał?Buko gestem wezwał go na pomoc.We dwu targnęli drzwi z taką mocą, żeurwały się całkiem, a wraz z nimi raubritterzy wywlekli ze środka osobę, która jetrzymała.Reynevan westchnął.I zamarł z otwartymi ustami.Bo tym razem tożsamość wątpliwości budzić nie mogła najmniejszych.Tymczasem Buko i Rymbaba rozpruli nożami oponę, wyciągnęli z wybitegofutrami wnętrza skarbniczka drugą dziewczynę, podobnie jak pierwsza jasnowło-są, podobnie potarganą, odzianą w podobną zieloną cotehardie z białymi rękaw-kami, może tylko nieco młodszą, niższą i pulchniejszą.To właśnie ta druga, pulch-niejsza, miała skłonności do pisków, teraz, pchnięta przez Buka na trawę, zaczęładodatkowo łkać.Pierwsza siedziała w ciszy, nadal ściskając drzwiczki kolebkii zasłaniając się nimi niczym pawężą.310 Na kij świętego Dalmasta. westchnął Kuno Wittram. Co to mabyć? Nie to, czegośmy chcieli stwierdził rzeczowo Tassilo. Rację miał panSzarlej.Było najpierw się upewnić, potem napadać.Buko von Krossig wylazł ze skarbniczka.Cisnął na ziemię jakieś wyniesionestamtąd ciuszki i łaszki.Jego mina nadto wyraznie mówiła o wynikach przeszuka-nia.Każdego zaś, kto nie był pewien, czy i co Buko znalazł, seria sprośnych prze-kleństw winna była upewnić.Spodziewanych pięciuset grzywien w skarbniczkunie było.Dziewczyny zbliżyły się do siebie i przytuliły w strachu.Wyższa obciągnęłacotehardie aż po kostki, spostrzegłszy, że Notker Weyrach łakomie przygląda sięjej zgrabnym łydkom.Niższa pochlipywała.Buko zgrzytnął zębami, ściskał rękojeść noża tak, że aż mu zbielały knyk-cie.Minę miał wściekłą, niezawodnie bił się z myślami.Huon Sagar zauważył tonatychmiast. Czas spojrzeć prawdzie w oczy parsknął. Pokpiłeś, Buko.Wszyscypokpiliście.Najwyrazniej nie jest to wasz dzień.Radzę tedy udać się do domu.Prędko.Nim znowu nadarzy się wam okazja wygłupić.Buko zaklął, tym razem zawtórował mu i Weyrach, i Rymbaba, i Wittram,i nawet Woldan z Osin spod opatrunku. Co z dziewuchami? Buko jakby teraz dopiero je dostrzegł. Zarżnąć? A może zerżnąć? Weyrach uśmiechnął się obleśnie. Pan Huon matrochę racji, iście kiepski nam wypadł dzionek.Może więc choć zakończyć gojakimś lubym akcentem? Wezmy dziewki, znajdzmy jaki stóg, coby było miękcej,i tam je obie zdupczym pospołu.Co wy na to?Rymbaba i Wittram zarechotali, ale raczej niepewnie.Woldan z Osin zajęczałspod zakrwawionego płótna.Huon von Sagar pokręcił głową.Buko zrobił krok w stronę dziewcząt, te skuliły się i objęły ciasno.Młodszazałkała.Reynevan chwycił za rękaw Samsona, który już sposobił się interweniować. Nie ważcie się powiedział. Co? Nie ważcie się jej tknąć.Bo opłakane może mieć to dla was skutki.Toszlachcianka, i z nie byle jakich.Katarzyna von Biberstein, córka Jana Biberste-ina, pana na Stolzu. Jesteś pewien, Hagenau? przerwał długą i ciężką ciszę Buko von Kros-sig. Nie mylisz się? Nie myli się Tassilo de Tresckow uniósł i pokazał wszystkim wydobytąze skarbniczka sakwę z wyszytym herbem, czerwonym jelenim rogiem w poluzłotym. Iście przyznał Buko. Bibersteinów znak.Która to?311 Ta wyższa, starsza. Ha! raubritter wziął się pod bok
[ Pobierz całość w formacie PDF ]