[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.GÅ‚owa, przypominajÄ…ca ludzkÄ…, byÅ‚a wrÄ™cz groteskowa w swej brzydocie.Spiczaste uszy przytÅ‚aczaÅ‚y wielkoÅ›ciÄ… resztÄ™ szczegółów twarzy: gÅ‚Ä™boko osadzone oczy pod ciężkimi wypukÅ‚oÅ›ciami czaszki; nos, pionowa wypustka nad otworem gÄ™bowym; i cienkie wargi, ukazujÄ…ce potężne kÅ‚y.Ale istota, choć szpetna, nie byÅ‚a odrażajÄ…ca ani zatrważajÄ…ca.Brak jakiegokolwiek odzienia mógÅ‚by sugerować, że przedstawiciele tej rasy nie należą do osobników kierujÄ…cych siÄ™ rozuÂmem.Jednak im dÅ‚użej odkrywcy przyglÄ…dali siÄ™ posążkowi, tym barÂdziej byli przekonani, że nie przedstawia zwierzÄ™cia.Fioletowy kamieÅ„ byÅ‚ gÅ‚adki i chÅ‚odny w dotyku, a kiedy Travis podniósÅ‚ go do Å›wiatÅ‚a, sÄ…czÄ…cego siÄ™ z kopuÅ‚y, statuetka zalÅ›niÅ‚a jak klejnot.Misterne detale postaci kontrastowaÅ‚y z abstrakcyjnymi maÂlowidÅ‚ami na zewnÄ™trznych Å›cianach.ByÅ‚y bardziej zbliżone do orÂnamentów na kopule i ponad wejÅ›ciami.Ross przejechaÅ‚ palcem po wewnÄ™trznej stronie niszy, w której Ashe znalazÅ‚ figurkÄ™.Kurz posypaÅ‚ siÄ™ na posadzkÄ™.Jak dÅ‚ugo ta uskrzydlona postać tu staÅ‚a?Ashe wsunÄ…Å‚ statuetkÄ™ pod pachÄ™ i poszli dalej - nie pod górÄ™ spiralnÄ… rampÄ…, lecz do pierwszych otwartych drzwi na parterze.Pomieszczenie okazaÅ‚o siÄ™ puste, oÅ›wietlone jedynie Å›wiatÅ‚em wpaÂdajÄ…cym przez szczeliny w Å›cianie.Również pokoje byÅ‚y puste.WyÂglÄ…daÅ‚o na to, że mieszkaÅ„cy tego budynku - o ile byÅ‚ to budynek mieszkalny - opuszczajÄ…c go, zabrali ze sobÄ… wszystko oprócz maÅ‚ej statuetki w holu.Kiedy sprawdzili ostatnie pomieszczenie, Ross westchnÄ…Å‚ i oparÅ‚ siÄ™ o Å›cianÄ™.- Nie wiem, jak siÄ™ czujecie - powiedziaÅ‚ - ale ja w ciÄ…gu ostatÂniej godziny naÅ‚ykaÅ‚em siÄ™ dość kurzu.O Å›niadaniu prawie zapoÂmniaÅ‚em.Przerwa na kawÄ™ - gdybyÅ›my tylko jÄ… mieli -mogÅ‚aby nas podbudować.Nie mieli kawy, ale zabrali ze sobÄ… pienisty napój ze statku.UsiadÅ‚szy rzÄ™dem naprzeciwko rampy, na przemian wysysali pÅ‚yn z pojemników i pożywiali siÄ™ ciastkami “kukurydzianymi", które wczeÅ›niej podzielili na równe porcje.- Dobrze by byÅ‚o zjeść coÅ› Å›wieżego - powiedziaÅ‚ w zadumie Travis.Monotonna dieta z zapasów na statku zaspokajaÅ‚a głód, lecz nie satysfakcjonowaÅ‚a upodobaÅ„ smakowych.Indianin wyobraziÅ‚ sobie skwierczÄ…cy stek i przystawki, jakie zwykle serwowano na ranczo.- Może tam coÅ› znajdziemy.- Ross wskazaÅ‚ kobierzec zieleni nieco w dole.- MoglibyÅ›my urzÄ…dzić maÅ‚e polowanie.- Co ty na to? - Travis wstaÅ‚ i zwróciÅ‚ siÄ™ do Ashe'a.- MogliÂbyÅ›my spróbować?Propozycja nie spodobaÅ‚a siÄ™ archeologowi.- Nie zabijÄ™ niczego, dopóki nie bÄ™dÄ™ wiedziaÅ‚, co zabijam - odparÅ‚.Travis z poczÄ…tku nie zrozumiaÅ‚, dopiero po chwili dotarÅ‚o do niego znaczenie słów Ashe'a.SkÄ…d mogli mieć pewność, że ich Å‚uÂpem nie padnie istota rozumna! Mimo wszystko jednak, wciąż miaÅ‚ ochotÄ™ na stek, i to pragnienie nie dawaÅ‚o mu spokoju.- Wchodzimy na górÄ™? - Ross wstaÅ‚.- Mamy tu pracy na caÅ‚y dzieÅ„, jeÅ›li chcemy siÄ™ czegoÅ› dowiedzieć.- Zapewne.- Ashe przycisnÄ…Å‚ do piersi nietoperzopodobnÄ… fiÂgurkÄ™.- Możemy rozejrzeć siÄ™ na parterze tego dużego czerwonego bloku na pomocy.PrzebrnÄ™li przez gÄ™stÄ… zasÅ‚onÄ™ krzaków, trawy, drzew i pnÄ…czy i dotarli do czerwonego budynku o monolitycznej architekturze.Tu ponownie stanÄ™li przed otwartymi drzwiami; byÅ‚y bardzo wÄ…skie, jakÂby broniÅ‚y wstÄ™pu do wnÄ™trza.- WyglÄ…da na to, że ci, co go zbudowali, nie przepadali za swoÂimi sÄ…siadami - skomentowaÅ‚ Ross.- W razie potrzeby byÅ‚aby tu niezÅ‚a forteca.Tamten budynek z kopuÅ‚Ä… jest otwarty na oÅ›cież.Travis zawahaÅ‚ siÄ™ przez moment, nim zdecydowaÅ‚ siÄ™ na przeÂkroczenie progu.Ledwie znalazÅ‚ siÄ™ w Å›rodku, znieruchomiaÅ‚.- KÅ‚opoty! - pomyÅ›laÅ‚ i bÅ‚yskawicznym ruchem wyciÄ…gnÄ…Å‚ goÂtowy do strzaÅ‚u miotacz.Przed nim rozciÄ…gaÅ‚ siÄ™ szeroki hol, taki jak w budynku z kopuÂÅ‚Ä….Ten jednak wyglÄ…daÅ‚ inaczej.PrzecinaÅ‚o go wiele przepierzeÅ„, niektóre o wysokoÅ›ci prawie dwóch metrów.DzieliÅ‚y hol na niewielÂkie schowki.Z żadnego nie można byÅ‚o zobaczyć, co jest za nastÄ™pÂnym.Nie tym jednak przejÄ…Å‚ siÄ™ zwiadowca, lecz woniÄ…, która dotarÂÅ‚a do jego nozdrzy.To, co wyczuÅ‚, przypominaÅ‚o odór nocnych stworzeÅ„ z piaszÂczystej planety.ByÅ‚a to woÅ„ nory - nory, z której od dawna korzyÂstano.Powietrze cuchnęło zgniliznÄ…, obcym ciaÅ‚em, wysuszonymi i zgniÅ‚ymi roÅ›linami oraz odchodami.CoÅ› tu miaÅ‚o swoje legowisko i czÄ™sto z niego korzystaÅ‚o.Tajemniczego stwora zdradziÅ‚a niecierpliwość.Indianin usÅ‚yÂszaÅ‚ niski, gardÅ‚owy pomruk, taki jaki wydobywa siÄ™ z gardzieli kota szykujÄ…cego siÄ™ do skoku na nieÅ›wiadomÄ… niebezpieczeÅ„stwa ofiarÄ™.OdwróciÅ‚ siÄ™ w mgnieniu oka.Ujrzawszy zgarbiony ksztaÅ‚t baÂlansujÄ…cy na górnej krawÄ™dzi przepierzenia, zrozumiaÅ‚, że stworzeÂnie lada moment skoczy wprost na niego.Instynktownie uniósÅ‚ rÄ™kÄ™ i wyzwoliÅ‚ energiÄ™ miotacza.PromieÅ„ trafiÅ‚ napastnika w powietrzu.Straszliwy skowyt szaÅ‚u i bólu odbiÅ‚ siÄ™ echem od masywnych murów.Cepowata koÅ„czyna zaopatrzona w ostre pazury zdoÅ‚aÅ‚a siÄ™gnąć celu.Travis zatoczyÅ‚ siÄ™ i zanurzyÅ‚ w jeszcze wiÄ™kszych ciemnoÅ›ciach.Niemal w tej samej chwili wpadli Ross i Ashe, strzelajÄ…c z miotaczy w ryczÄ…cego stwoÂra, który szykowaÅ‚ siÄ™ do ponownego ataku.Stworzenie byÅ‚o nieprawdopodobnie żywotne.Dopiero kiedy pÅ‚omienie dwóch miotaczy skupiÅ‚y siÄ™ na jego ciele, padÅ‚o na ziemiÄ™ i znieruchomiaÅ‚o.Travis, wyraźnie wstrzÄ…Å›niÄ™ty, usiÅ‚owaÅ‚ siÄ™ podÂnieść.WiedziaÅ‚, że gdyby nie ostrzeżenie, byÅ‚by już albo martwy, albo tak straszliwie okaleczony, iż pragnÄ…Å‚by Å›mierci.PokuÅ›tykaÅ‚ w kierunku drzwi.CaÅ‚a noga zdrÄ™twiaÅ‚a mu od druzgoczÄ…cego ciosu.PomacaÅ‚ rÄ™kÄ…, lecz nie znalazÅ‚ rozdarcia w kombinezonie i wydawaÅ‚o mu siÄ™, że nie ma otwartej rany.- DostaÅ‚ ciÄ™? - Ashe zbadaÅ‚ ranÄ™.Travis, wciąż oszoÅ‚omiony, skrzywiÅ‚ siÄ™ pod naciskiem palców archeologa.- Tylko siniaki.Co to byÅ‚o?Ross spojrzaÅ‚ na zwÅ‚oki tajemniczego stwora.- Trudno okreÅ›lić - odparÅ‚.- Ale na pewno jest martwy i ma sześć Å‚ap.RzeczywiÅ›cie, po strzaÅ‚ach z miotaczy pozostaÅ‚y tylko spalone szczÄ…tki.Przyjrzawszy siÄ™ im, stwierdzili, że futrzasty drapieżnik miaÅ‚ sześć Å‚ap, ponad dwa metry dÅ‚ugoÅ›ci i proporcjonalne do rozmiarów ciaÅ‚a kÅ‚y i pazury.- Miejscowa odmiana tygrysa szablozÄ™bnego - zasugerowaÅ‚ Ross.Ashe pokiwaÅ‚ gÅ‚owÄ….- ProponujÄ™ strategiczny odwrót.Ten tutaj może mieć kolegów.WolaÅ‚bym nie spotkać któregoÅ› z nich w dżungli.13MyÅ›laÅ‚eÅ›, że nie natrafimy tu na żadne paskudne niespodzianki? -Ross bÄ™bniÅ‚ pokaleczonÄ… rÄ™kÄ… o blat stoÅ‚u w mesie.PatrzyÅ‚ na Travisa nieco protekcjonalnie.- Pozwól, kolego, że dam ci pewnÄ… radÄ™.WÅ‚aÅ›nie wtedy, gdy wszystko idzie po twojej myÅ›li, powinieneÅ› spoÂdziewać siÄ™ puÅ‚apki.Indianin potarÅ‚ posiniaczone udo.MiaÅ‚ czas na przeanalizowaÂnie ostatniej walki.Sam doszedÅ‚ do wniosku, że byÅ‚ zbyt pewny sieÂbie, wchodzÄ…c do budynku o czerwonych murach, toteż uwagi Rossa wydaÅ‚y mu siÄ™ zbyt protekcjonalne
[ Pobierz całość w formacie PDF ]