[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Nie ma pan czego sobie wyrzucać - stwierdził Morro prawie grzecznie.- Nie ma zabezpieczenia, którego nie można by przechytrzyć.Przyjrzał się siódmemu zakładnikowi, młodemu człowiekowi o jasnych włosach i równie wyblakłej cerze, którego poruszające się nerwowo w górę i w dół jabłko Adama i coraz bardziej nerwowe tiki lewego oka nieomylnie wysyłały rozpaczliwe sygnały strachu.- Pan nazywa się Rollins i pracuje w sterowni? Rollins nie odpowiedział.Morro złożył kartkę.- Chciałbym zaproponować, żeby każdy z was, gdy już znajdzie się w swoim pokoju, zechciał podjąć trud napisania listu.Potrzebne przybory znajdziecie państwo w swoich apartamentach.Napiszcie do osoby, która jest wam najbliższa i najdroższa,zawiadamiając ją, że jesteście zdrowi i cali i że jeśli pominie się drobny uszczerbek, jakiego doznała wasza wolność, nie macie powodów, by uskarżać się na złe traktowanie.Dodajcie, że nie spotkała was ani nie spotka żadna krzywda.Oczywiście w swoich listach nie zrobicie żadnej aluzji do Adlerheim, muzułmanów lub czegokolwiek, co mogłoby dostarczyć jakiejkolwiek wskazówki co do miejsca waszego pobytu.I nie zaklejajcie kopert.Załatwimy to za was.- Cenzura! - mruknął Burnett, na którego druga szklanka whisky również nie podziałała kojąco.- Proszę nie udawać naiwnego, profesorze.- A jeśli odmówimy napisania listów? Lub jeśli ja odmówię? - Jeżeli nie chce pan uspokoić rodziny, to ma pan całkowitą swobodę wyboru.Wydaje mi się - dodał, zwracając się w stronę Dubois - że nadszedł moment, by wprowadzić doktorów Healeya i Brambella.- Dwaj spośród zaginionych fizyków jądrowych! - krzyknął doktor Schmidt.- Obiecałem przecież, że przedstawię państwa moim gościom - odparł Morro z uśmiechem.- A gdzie jest profesor Aachen? - Profesor Aachen? - powtórzył Morro, spoglądając w stronę Dubois, który zacisnął wargi i potrząsnął głową - nie znamy nikogo o takim nazwisku.- Profesor Aachen był najświetniejszym uczonym spośród trzech fizyków, którzy zniknęli kilka tygodni temu - odparł Schmidt, który był w swoich wypowiedziach drobiazgowy, a nawet pedantyczny.- Cóż! On nie zniknął w naszych stronach.Nigdy o nim nie słyszałem.Nie wydaje mi się, żebyśmy mogli ponosić odpowiedzialność za każdego naukowca, który zechciał zniknąćlub zdradzić.- Zdradzić? Nigdy.To niemożliwe.- Obawiam się, że tak samo reagowali wasi brytyjscy koledzy na wieść o swoich przyjaciołach, którzy nie mogli się oprzeć pokusie państwowych mieszkań w Moskwie.Ach! Panowie! Oto ci, którzy nie zdradzili.Mimo dwudziestocentymetrowej różnicy wzrostu Healey i Bramwell byli bardzo podobni do siebie.Obaj byli brunetami, obaj mieli pociągłe, inteligentne twarze, okulary w rogowej oprawie i bardzo dobrze skrojone garnitury.Wyglądaliby równie dobrze na posiedzeniu jakiejś rady nadzorczej czy na Wall Street.Morro nie potrzebował przedstawiać ich pozostałym - najsłynniejsi fizycy jądrowi tworzą bardzo elitarną społeczność.Może dlatego ani Burnettowi, ani Schmidtowi nie przyszło do głowy przedstawić swoich kolegów pozostałym towarzyszom niedoli.Po rutynowych uściskach dłoni i mniej rutynowych wyrazach ubolewania z powodu spotkania w tak żałosnych okolicznościach rozpoczęli rozmowę.- Spodziewaliśmy się was - oznajmił Healey, obdarzając Morro spojrzeniem, w którym wyraźnie brakowało serdeczności.- Wprost przeciwnie niż my - odpowiedział Burnett, wyraźnie włączając do tego "my" tylko Schmidta i siebie samego.Ale ponieważ już jesteście, to sądziliśmy, że Willi Aaachen jest razem z wami.- Też tak sądziłem.Ale nie ma tu ani śladu Williego.Morro wmawia nam, że uciekł on do Rosjan.Twierdzi, że ani o nim nie słyszał, ani go nie widział."Wmawia" jest tu właściwym określeniem - ciągnął Schmidt i dorzucił jakby z przymusem: - Muszę przyznać, że wyglądacie zupełnie dobrze.- Nie ma najmniejszego powodu, żeby miało być inaczej - odparł Bramwell.- Przymusowe i nie chciane to wakacje, ale było to najspokojniejsze siedem tygodni, jakie udało mi się przeżyć od wielu lat.Może nawet przez całe życie.Długie spacery, dobre jedzenie, noce wypełnione spokojnym snem, alkoholu - ile dusza zapragnie i, co najważniejsze, nie ma tu telefonu.Doskonała biblioteka, jak sami widzicie, a dla ubogich duchem kolorowa telewizja we wszystkich apartamentach.- Apartamentach.? - Sami zobaczycie.Ci dawni miliarderzy nie odmawiali sobie niczego.Może wiecie, dlaczego tu jesteście? - Nie mamy pojęcia - stwierdził Schmidt.- Mieliśmy nadzieję, że to wy udzielicie nam wyjaśnień.- Siedem tygodni i wciąż nie mamy ani cienia podejrzenia.- Nie próbował was zmusić do pracy dla siebie? - Chodzi o bombę atomową? Szczerze mówiąc, właśnie tego oczekiwaliśmy.Ale nie padła nawet najmniejsza aluzja na ten temat.Czujecie się prawie rozczarowani, prawda? - spytał Healey z niewesołym uśmiechem.Burnett zerknął na Morro.- Teoria nie nabitego pistoletu? Zamiast odpowiedzieć, Morro uprzejmie się uśmiechnął.- Co to znaczy? - zapytał Bramwell.- Wojna.Psychologiczna.Przeciwko każdemu, kto ma się stać ofiarą tego szantażu.Po co porywać fizyka nuklearnego? Po to, żeby zmusić go do zrobienia bomby atomowej! Tak będzie myślał świat.- Ale świat nie wie, że do tego nie potrzeba fizyka tej klasy.Lecz w gruncie rzeczy powinni przejąć się ci, którzy wiedzą, że wyprodukowanie bombywodorowej wymaga udziału fizyka jądrowego.Wpadliśmy na to już pierwszego wieczoru tutaj
[ Pobierz całość w formacie PDF ]