[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Kierowca renaulta zrobił to samo, trzymając się w dys­kretnej, jak zapewne sądził, odległości.Bowman uśmiechnął się i ru­szył.Renault zrobił to samo.87Półtora kilometra dalej na płaskiej równinie Camargue Bowman za­trzymał się ponownie.Renault także.Bowman wysiadł, otworzył bagaż­, wyjął ze skrzynki narzędzie, które wsunął pod marynarkę, zamknął bagaźnik i wrócił do samochodu.Narzędzie położył na podłodze przy siedzeniu.- Co to takiego? - Cecile wyglądała na zaniepokojoną.- Łyżka do opon to wielofunkcyjny przedmiot - wyjaśnił enigmaty­cznie i ruszył.Po paru minutach droga zaczęła się piąć pod górę, z początku ła­godnie, potem bardziej stromo, a po gwałtownym, ostrym skręcie w le­wo prawie bezpośrednio pod nimi, gdyż zaledwie sześć metrów dalej połyskiwały ciemne wody Rodanu.Bowman ostro zahamował, chwycił z podłogi łyżkę do opon i wyskoczył, nim wóz całkowicie stanął.Szybko ruszył w stronę, z której przyjechali, tak że przebył ponad połowę drogi, kiedy zza zakrętu wyłonił się renault.Trzymając jedną rękę za plecami, dopadł drzwi gwałtownie hamującego pojazdu i otworzył je jednym szarpnięciem, nim renault się zatrzymał.Pierre Lacabro spojrzał z nienawiścią, a na jego brutalnej twarzy widać było dziką zawziętość.- Zaczynam podejrzewać, przyjacielu, że mnie śledzisz - zagaił niezbyt agresywnie Bowman.Zamiast odpowiedzi Lacabro wykorzystał to, że miał jedną rękę na kierownicy a drugą na framudze drzwi i opierając się na nich, wyprys­nął z wozu z szybkością zaskakującą u kogoś o takiej masie.Bowman dokładnie tego oczekiwał, toteż odskoczył i trzasnął łyżką w lewe ramię przelatującego obok mężczyznę.Uderzeniu towarzyszył zadziwiająco gło§ny trzask pękającej kości i wrzask bólu, które zlały się w jeden dźwięk.- Kto cię wysłał? - spytał Bowman.Lacabro, zwijając się z bólu na ziemi i ściskając złamaną kończynę, wymamrotał po cygańsku coś niezrozumiałego.- Posłuchaj no, przyjacielu, mam do czynienia z mordercami i wiem o tym.Co ważniejsze, umiem z nimi postępować - odezwał się przyjaź­nie Bowman.- Złamałem ci tylko jedną kość, sądzę że przedramienia.Mogę kolejno łamać istne, dbając naturalnie o to, byś nie stracił przyto­mności, dopóki nie powiesz mi kilku rzeczy.Na początek chcę wie­dzieć, dlaczego te cztery kobiety w zielono-białym wozie są śmiertelnie przerażone.Mogę cię zapewnić, że mam dużo czasu, pewną wprawę w łamaniu kości i niewyczerpaną cierpliwość, by doczekać się odpo­wiedzi na te pytania.RS1Tymczasem Cecile wysiadła z samochodu i stanęła w pobliżu blada jak trup, wpatrując się z przerażeniem w Bowmana.- Ty naprawdę.- Zamknij się! - Bowman warknął wściekle, odwracając na chwilę wzrok od Cygana, po czym dodał spokojniej: - Dalej, przyjacielu, opowiedz mi o tych kobietach.Lacabro wymamrotał coś, co brzmiało jak kolejna porcja epitetów, przetoczył się na bok i podparł na prawym łokciu.Cecile krzyknęła.Lacabro trzymał w dłoni pistolet, lecz szok i ból opóźniły jego refleks.Wrzasnął przeraźliwie, gdy łyżka do opon trafiła go w twarz.Wypuścił broń, która poleciała szerokim łukiem w bok, i złapał się za zakrwawio­ne oblicze.- Teraz straciłeś nos, jeśli się nie mylę - stwierdził obojętnie Bow­man.- Ta ciemnowłosa dziewczyna o imieniu Tina została poważnie zraniona, prawda? Jak się czuje? Co się jej przytrafiło? Kto to jej zrobił?Lacabro odsunął dłoń, co pozwoliło stwierdzić, że nos nie został zła­many, choć poważnie krwawił; wypluł tylko kilka zębów.Jego gęba nigdy nie robiła miłego wrażenia, a teraz stała się wręcz odrażająca.Ponownie warknął coś obraźliwego, spoglądając w§ciekle na Bowmana.- To ty - powiedział dziwnie wolno Bowman.- Tak, Tina to twoja sprawka.Jesteś jednym z głównych pomagierów Czerdy, może naj­główniejszym.Zastanawiam się, przyjacielu, czy to przypadkiem nie ty zabiłeś Aleksandra w tym skalnym labiryncie.Lacabro stanął niepewnie na nogach.Wyglądał bardzo kiepsko, oczy zaczęły mu uciekać w głąb czaszki, toteż Bowman podszedł bliżej.Był to błąd, z którego zbyt późno zdał sobie sprawę.Okazało się, że Cygan ma niesamowitą odporność na ból i błyskawiczną zdolność regeneracji sił, typową dla zwierząt.Skoczył ku Bowmanowi i wyprowadził potężny prawy sierpowy, którym trafił go w szczękę, co prawda raczej przypad­kowo.Jednak był to tak silny cios; że Bowman zatoczył się do tyłu.Stracił przy tym równowagę i zwalił się na trawiasty pas gruntu, nie­spełna metr od pionowej skarpy biegnącej wprost do Rodanu.Lacabro odwrócił się i pobiegł po broń, która wylądowała niedaleko Cecile.Szok, jaki przeżyła dziewczyna, obserwując błyskawiczny rozwój wy­padków, dosłownie ją sparaliżował.Oszołomiony Bowman podparł się na łokciu i oglądał wydarzenia jak na zwolnionym filmie: nieruchomą dziewczynę, u stóp której leżał pis­tolet, i Lacabra rzucającego się w jej stronę.Pomyślał, że Cecile nie widzi broni, choć nie można nie dostrzec czegoś tak dużego jak pistolet z odległości około pół metra.Gdyby tak było, to nie miałaby prawa89poruszać się bez białej laski.Nagle dziewczyna udowodniła, że z jej oczami wszystko jest w porządku.Schyliła się, złapała broń i pięknym łukiem posłała ją do Rodanu.Następnie wykazała zadziwiający rozsą­dek, gdyż padła plackiem na ziemię, widząc wyraz twarzy Cygana.Pomimo wściekłości pamiętał on jednak, że głównym zagrożeniem jest Bowman, zostawił więc w spokoju Cecile, choć pozbawiła go przewagi, jaką daje broń, i schylony ruszył biegiem ku Bowmanowi [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szamanka888.keep.pl