[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.W pewnej chwili coÅ› odkrzyknÄ…Å‚,odpowiadajÄ…c na któreÅ› z kolei woÅ‚anie: DzieÅ„ dobry.Tak.Nie.Cha, cha. Natychmiast jednak spowa\niaÅ‚, jego twarzprzypominaÅ‚a teraz kamiennÄ… maskÄ™. CoÅ› mi siÄ™ zdaje, \e nasz doktor wypiÅ‚ za du\o" pomyÅ›laÅ‚, z politowaniem krÄ™cÄ…c gÅ‚owÄ….Wspinaczka po burcie, zaskakujÄ…co wysokiej w porównaniu z Polychrest", Å›widrujÄ…cy wuszach dzwiÄ™k gwizdków, pokÅ‚ad, prezentujÄ…cy broÅ„ \oÅ‚nierze piechoty morskiej, idealnierówno ustawione pododdziaÅ‚y, eleganckie mundury.Jack dawno nie widziaÅ‚ czegoÅ›podobnego; nawet podchorÄ…\owie mieli Å›nie\nobiaÅ‚e spodnie i obszywane zÅ‚otem kapelusze.Oficerowie stali nieruchomo, z odkrytymi gÅ‚owami: porucznicy marynarki, porucznicypiechoty morskiej, pierwszy nawigator, lekarz okrÄ™towy, ochmistrz, dwóch mÄ™\czyzn wczarnych kurtkach (zapewne kapelan i nauczyciel) oraz spora grupka podchorÄ…\ych.Jeden zmÅ‚odych d\entelmenów miaÅ‚ trzy stopy wzrostu, pięć lat i palec w buzi; byÅ‚ to niewinnyzgrzyt, który dziwnie cieszyÅ‚ w zestawieniu z tymi wszystkimi zÅ‚oceniami, wyszorowanym dobiaÅ‚oÅ›ci pokÅ‚adem i hebanowymi porÄ™czami.Aubrey dotknÄ…Å‚ rÄ™kÄ… kapelusza i z powodu banda\a uniósÅ‚ go nie wiÄ™cej ni\ o cal. TrafiÅ‚ nam siÄ™ wa\niak szepnÄ…Å‚ dowódca wachty \aglowej fokmasztu. Nic dobrego dla nas z tego nie wyniknie podsumowaÅ‚ któryÅ› z marynarzy.Pierwszy porucznik, wysoki mÄ™\czyzna o powa\nej i surowej twarzy, zrobiÅ‚ krok do przodu ipowiedziaÅ‚: Witamy na pokÅ‚adzie, sir.Nazywam siÄ™ Simmons. DziÄ™kujÄ™, panie Simmons.DzieÅ„ dobry.Czy mógÅ‚by pan przedstawić mi wszystkichoficerów?UkÅ‚ony, nieÅ›miaÅ‚e uÅ›miechy i grzecznoÅ›ciowe zwroty; z wyjÄ…tkiem kapelana oraz ochmistrzawszyscy byli raczej mÅ‚odzi i na pierwszy rzut oka sprawiali dobre wra\enie.Odzywali siÄ™uprzejmie i ostro\nie, z wyraznÄ… rezerwÄ….230 Bardzo dobrze. Jack podziÄ™kowaÅ‚ pierwszemu porucznikowi. JeÅ›li pan pozwoli, zagodzinÄ™ przeprowadzimy zbiórkÄ™ zaÅ‚ogi.Odczytam wtedy rozkaz przekazujÄ…cy midowództwo.Doktorze Maturin, dlaczego nie wchodzi pan na pokÅ‚ad? zawoÅ‚aÅ‚, wychylajÄ…csiÄ™ za burtÄ™.Stephen nie zdoÅ‚aÅ‚ jeszcze dotÄ…d nauczyć siÄ™ marynarskich sztuczek i droga na górÄ™ zajęła musporo czasu.Popychany z tyÅ‚u przez przera\onego Killicka peÅ‚zÅ‚ powoli coraz wy\ej, sapiÄ…cgÅ‚oÅ›no, a oficerowie fregaty zamarli w przedÅ‚u\ajÄ…cym siÄ™ coraz bardziej, peÅ‚nym napiÄ™ciaoczekiwaniu. Panie Simmons.Oto mój serdeczny przyjaciel, doktor Maturin. Jack popatrzyÅ‚ na dziwacznie ubranego Stephena z nie ukrywanym wyrzutem. BÄ™dziemi towarzyszyÅ‚.Doktorze Maturin, pan Simmons, pierwszy porucznik okrÄ™tu Lively". Bardzo mi miÅ‚o pana poznać oÅ›wiadczyÅ‚ doktor z uprzejmym dygniÄ™ciem; czÅ‚owiekubrany w coÅ› równie dziwnego nie mógÅ‚by chyba wykonać zabawniejszego ruchu.Oficerowie Lively" przyjÄ™li jednak ów gest zaskakujÄ…co spokojnie i z niewzruszonÄ… powagÄ…,a pan Simmons ukÅ‚oniÅ‚ siÄ™ sztywno, odpowiadajÄ…c, \e równie\ czuje siÄ™ zaszczycony.Gdyjednak Stephen spróbowaÅ‚ być miÅ‚y i ze Å›miertelnie powa\nÄ… minÄ… porównaÅ‚ fregatÄ™ do statkuKompanii Wschodnioindyjskiej, na którym miaÅ‚ kiedyÅ› okazjÄ™ przebywać, jeden z chÅ‚opcównie wytrzymaÅ‚ i rozeÅ›miaÅ‚ siÄ™ gÅ‚oÅ›no.Ów dzieciÄ™cy Å›miech ucichÅ‚ jednak szybko, a zapÅ‚akanywinowajca natychmiast zniknÄ…Å‚ gdzieÅ› gÅ‚Ä™boko pod pokÅ‚adem. Na pewno chcesz teraz obejrzeć mojÄ… kabinÄ™ powiedziaÅ‚ Jack, chwytajÄ…c doktoramocno za ramiÄ™. Marynarze zaraz wniosÄ… twoje rzeczy na pokÅ‚ad.Nie musisz siÄ™ o nicmartwić dodaÅ‚ szybko, gdy\ Maturin spojrzaÅ‚ z troskÄ… w stronÄ™ Å‚odzi i najwyrazniej miaÅ‚ochotÄ™ wyrwać siÄ™ z \elaznego uÅ›cisku. OsobiÅ›cie tego dopilnujÄ™ gorliwie zapewniÅ‚ pan Simmons. Och, dziÄ™kujÄ™ panu zawoÅ‚aÅ‚ Stephen. ProszÄ™ im powiedzieć, by uwa\ali na mojepszczoÅ‚y. OczywiÅ›cie, sir. Pierwszy porucznik uprzejmie skinÄ…Å‚ gÅ‚owÄ….Jackowi udaÅ‚o siÄ™ jakoÅ› w koÅ„cu zaprowadzić przyjaciela do kapitaÅ„skiego salonu.Wprzestronnej kabinie staÅ‚y dwa dziaÅ‚a jedno na lewej, drugie na prawej burcie i opróczskromnych mebli oraz goÅ‚ych Å›cian nie byÅ‚o tam wÅ‚aÅ›ciwie nic wiÄ™cej, oczywiÅ›cie jeÅ›li nieliczyć wygiÄ™tej w Å‚agodny Å‚uk linii okien na rufie.Kapitan Hamond najwyrazniej nie byÅ‚ wiÄ™csybarytÄ….Aubrey rozejrzaÅ‚ siÄ™ dookoÅ‚a, usiadÅ‚ ciÄ™\ko na wyÅ›cieÅ‚anej szafce i przez chwilÄ™patrzyÅ‚ uwa\nie na nowe ubranie doktora z daleka wyglÄ…daÅ‚o ono bardziej ni\ tragicznie, az bliska jeszcze gorzej. Stephen powiedziaÅ‚ powoli. Stephen.Wejść!W drzwiach kabiny pojawiÅ‚ siÄ™ Matthew Paris z kwadratowym pakunkiem w rÄ™kach.StephenpodbiegÅ‚ szybko do marynarza, bardzo ostro\nie odebraÅ‚ od niego paczkÄ™ owiniÄ™tÄ… \aglowympłótnem, postawiÅ‚ jÄ… delikatnie na stole i przyÅ‚o\yÅ‚ do niej ucho. PosÅ‚uchaj, Jack powiedziaÅ‚ z uÅ›miechem. PrzyciÅ›nij mocno ucho i posÅ‚uchaj, a jazastukam. W Å›rodku coÅ› nagle zaszumiaÅ‚o. SÅ‚yszaÅ‚eÅ›? To znaczy, \e królowej nic siÄ™ nie staÅ‚o.Wszystko u nich w porzÄ…dku.Musimyjednak natychmiast je rozpakować, potrzebujÄ… powietrza.Widzisz? Szklany ul! Czy to niezachwycajÄ…ce i wspaniaÅ‚e? Zawsze chciaÅ‚em mieć pszczoÅ‚y. Jak ty sobie to wyobra\asz? Jak zamierzasz je hodować na okrÄ™cie wojennym? wykrzyknÄ…Å‚ Aubrey. Gdzie znajdziesz dla nich kwiaty na morzu? Co bÄ™dÄ… jadÅ‚y? Widać ich ka\dy ruch. Stephen obserwowaÅ‚ wnÄ™trze ula, wyraznie zafascynowany.O jedzenie dla nich nie musisz siÄ™ martwić.Wystarczy podać im co jakiÅ› czas trochÄ™ cukru naspodku.Skoro niewidomy geniusz, monsieur Huber, mo\e mieć pszczoÅ‚y, na pewno i myporadzimy sobie z nimi jakoÅ› na tej przestronnej korwecie. To jest fregata, nie korweta.231 Och, mój drogi, mniejsza o szczegóły.Nie bÄ™dziemy siÄ™ kłócić.O! Tutaj jest ich królowa,chodz, zobacz! Ile ich tam w Å›rodku mo\e być? zapytaÅ‚ Jack, trzymajÄ…c siÄ™ w bezpiecznej odlegÅ‚oÅ›ci
[ Pobierz całość w formacie PDF ]