[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Bardzo się o ciebie troszczyła.Kiwnął głową z nadzieją, że ona to zauważy.Gospodyni dbała o niegotakże wtedy, kiedy wcześniej gorączkował miał wówczas jedenaście lat.Ojciec wszedł do pokoju jeden jedyny raz, tymczasem pani Wetherby nieodstępowała jego łóżka.Chciał, żeby Honoria o tym wiedziała.No i o tym,jak ojciec wyjechał z domu przed Bożym Narodzeniem, a pani Wetherby takudekorowała Fensmore jemiołą, że pachniało jak w lesie.To jego najmilsześwięta, dopóki rok pózniej nie spędził ich ze Smythe Smithami.Co za szczęście!Z nimi zawsze było wspaniale. Chcesz jeszcze wody? zapytała Honoria.123RLTChciał, ale czy uda mu się ją przełknąć? Pomogę ci. Przytknęła mu szklankę do ust.Pociągnął mały łyk i, zmęczony, westchnął. Boli mnie noga. Leczenie trochę potrwa. Pokiwała głową.Ziewnął. Pali.Jak ogień.Zrobiła wielkie oczy.Nie miał jej tego za złe.Sam nie wiedział, o czymwłaściwie mówi.Pochyliła się, zmartwiona zmarszczyła brwi i znów dotknęła jego czoła. Wciąż jesteś rozpalony.Spróbował się uśmiechnąć, choćby jedną stroną ust. Przecież przez cały czas jestem. Nie.Teraz bardziej. Przychodzi falami. Gorączka?Kiwnął głową.Zacisnęła usta.Nigdy nie wyglądała tak staro.Nie! Staro? Niemożliwe.Ale sprawiała wrażenie zmartwionej.Włosyjak zwykle ściągnęła do tyłu w luzny koczek.I jak zwykle poruszała sięcharakterystycznym dla siebie krokiem.Ale oczy? Jakieś inne.Ciemniejsze.Podkrążone ze zmartwienia.To musię nie podobało. Mogę jeszcze napić się wody? poprosił.Nie pamiętał, żeby kiedykolwiek wcześniej tak bardzo chciało mu siępić. Oczywiście. Szybko nalała wody z dzbanka do filiżanki.124RLTWypił, znowu zbyt szybko, ale tym razem sam sobie otarł twarz dłonią. Pewnie znowu wróci ostrzegł. Gorączka. Tym razem nie pytała.Kiwnął głową. Chyba powinnaś zdawać sobie z tego sprawę. Nie rozumiem. Wzięła szklankę z jego drżącej dłoni. Byłeś zdrowy,kiedy ostatnio cię widziałam.Próbował unieść brew.Udało się? Oj, no dobrze.Może nie całkiem zdrowy, ale czułeś się wyraznielepiej. Kasłałem przypomniał. Wiem.Ale nie wydaje mi się. Prychnęła, zła na siebie, i pokręciłagłową. Co tu dużo gadać? Przecież nie znam się na chorobach.A w dodatku,skąd przyszedł mi do głowy pomysł, że będę umiała się tobą zająć.W ogólesię nad tym nie zastanawiałam.Nie miał pojęcia, o czym ona mówi, ale z jakiegoś trudnego dowyjaśnienia powodu czuł się szczęśliwy.Usiadła przy nim na krześle. Po prostu przyjechałam.Dostałam list od pani Wetherby i nawet niepomyślałam o tym, że przecież nie potrafię ci pomóc.Po prostu przyjechałam. Pomagasz szepnął.Naprawdę.Już czuł się lepiej.125RLT9Następnego ranka Honoria zbudziła się obolała.Miała sztywną szyję,zgięte plecy i zdrętwiała jej stopa.W dodatku było jej gorąco i bardzo sięspociła, więc raczej ładnie nie pachniała.Co oznacza.Niech tam, wiedziała, co to oznacza, jak każdy, kto znalazłby się bliskoniej.Kiedy Marcus zasnął, zamknęła okno.Bardzo niechętnie, bo absolutniekłóciło się to ze zdrowym rozsądkiem.Ale nie potrafiła sprzeciwić siępoleceniom lekarza.Pokręciła stopą i skrzywiła się z bólu.Zdrętwiała stopa i kłujące igiełkito coś okropnego.Schyliła się, żeby ją rozmasować i pobudzić krążenie, alewtedy noga aż do kolana zaczęła ją palić jak ogień.Ziewnęła, jęknęła i z trudem wstała.Zachrzęściły stawy.Stwierdziła, żenie bez powodu ludzie nie sypiają na krzesłach.Jeśli będzie tu następnej nocy,położy się na podłodze.Na pół idąc, na pół podskakując, dotarła do okna, żeby odciągnąćzasłony i wpuścić chociaż trochę słońca.Marcus spał, więc nie chciała, abybyło zbyt jasno, czuła jednak, że koniecznie musi go zobaczyć.Jest blady? Macienie pod oczami? Nie wiedziała, co wtedy zrobi, ale przecież od momentu,kiedy wczoraj weszła do tego pokoju, niczego nie była pewna.Odsunęła zasłonę.Strumień porannego światła sprawił, że zmrużyłaoczy.Słońce chyba dopiero wzeszło: na niebie snuły się różowe ibrzoskwiniowe smugi.Poranna mgła miękko kłębiła się na trawniku.Ależ pięknie, powietrze delikatne i świeże.Honoria znowu uchyliłaokno.Przytknęła nawet twarz do szpary, żeby pooddychać chłodem iwilgocią.126RLTNie czas na to.Odwróciła się.Podejdzie do Marcusa, żeby lekkodotknąć jego czoła i sprawdzić, czy gorączkuje.Ale nim zdążyła zrobić dwakroki, obrócił się we śnie i.Dobry Boże, czy wczoraj też miał taką czerwoną twarz?Szybko do niego podeszła, utykając.W lewej stopie nadal czułamrowienie.Wyglądał strasznie cały czerwony i obrzmiały, skóra sucha,spieczona.I gorąca.Przerażająco gorąca.Honoria szybko chwyciła dzbanek z wodą.Nie widziała nigdziechusteczek ani ręczników, więc zanurzyła w nim ręce, a potem położyła je napoliczkach Marcusa, usiłując go ochłodzić.Nie, bez sensu.Doskoczyła dokomody i szarpnięciem otwierała szufladę po szufladzie, aż znalazła coś, cowzięła za chustki do nosa.Dopiero kiedy jedną z nich rozpostarła, abyzanurzyć w dzbanku, zobaczyła, że to coś całkiem innego.O mój Boże.Za chwilę położy mu na twarzy jego majtki!Poczuła, jak się rumieni; wykręciła z nich nadmiar wody i podbiegła dołóżka
[ Pobierz całość w formacie PDF ]