[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Blefował, strasząc nas inną, złowrogą rzeczywistością, chociaż był wtedy po obu stronach.Nazywaliśmy to holosami, technosami, fantosami, światłosyfami.Jak tylko zechcesz.Przygotował sobie teren, poznał nas i zrozumiał, że warto przechwycić ludzi z tym, co w nich najcenniejsze.Mówię o emocjach.On się tym karmi, Harry.Pewnie taka jest zasada.Ogarnąć świat i wycisnąć jak cytrynę.Można to robić szlachetnie, dać ludziom mnogie rozwiązania, sposoby, i czekać na to, do czego sami będą zmierzać.Mam wrażenie, że taki właśnie jest nasz pierwotny Bóg.Ale są inni.Tacy jak Tricular.Szybcy, spragnieni życia i śmierci.On chce nas zamknąć w klatce Gate 404.Wiesz, po co? Żeby szybciej wycisnąć.Tricular jest istotą, która nie ma czasu.Nie liczy się jakość.Dajcie, co macie, a potem znajdę sobie inny świat, pełny afektu.On jest zły, Harry.Kiedy spojrzałem w neony jego korporacji, kiedy wspominam jego pustą twarz, kiedy widzę krew na śniegu obok starego Speedo, wiem, że nie można do tego dopuścić.Musisz go załatwić, Harry.Fritken cały zadrżał.-Jak?Ravaughan dopił kawę i z miną desperata wygodnie rozparł się w krześle.- Zastawimy pułapkę, Harry.Tyją zrobisz, a ja ci powiem jak.Kelnerka zbliżyła się do ich stołu.Byłaby lepsza bez iluzji korygującej obraz piersi, pomyślał Fritken.Potem zerknął na blat baru, wokół którego wirowały krzykliwe prostokąty zapraszające do skorzystania z efektów Gate 404, a stamtąd przeniósł spojrzenie na parę nastolatków przy stole nieopodal.Splecione kadry namiętnych projekcji sączyły się z ich holohełmów.- Masz rację.Nie podoba mi się to wszystko - przytaknął z ulgą.- Zrobię, co zechcesz.Twarz Ravaughana rozpogodziła się, ale zaraz ogarnęło ją skupienie.- Zadzwoń do Triculara, Harry.Powiedz mu, że został ci mały szczegół.I że jego psy mogą odebrać towar przed świtem, cokolwiek to oznacza.Ale musisz mieć pięć godzin na pracę.To go uspokoi.Będzie sądził, że mówisz prawdę.Fritken aktywował już swoją komórkę.- Dobra.Ale gdzie ja wtedy będę? Ravaughan zaśmiał się.- W swoim hotelowym pokoju, Harry - powiedział.– Jeszcze w Los Raques - dodał ciszej.Fritken nie zrozumiał, co miał na myśli stary pomarszczony detox.Ale nie chciał zadawać kolejnych pytań, bo bał się trudnych odpowiedzi.Niepokoił się skrycie, czy wiedząc dokładnie, do czego zmierza Ravaughan, będzie w stanie mu pomóc.Czy nie umknie znowu w pancerz choroby.Strach podpowiadał, że nie jest gotowy przejąć brzemię Ravaughana.Strach nakazywał ucieczkę daleko stąd, w nowy wspaniały pomysł, na maniakalnym paliwie, najwyższym z możliwych lotów.Wystarczy odstawić lit, zamknąć oczy i.- Harry - dosięgnął go spokojny głos Ravaughana.– Dzwoń tam.Mamy mało czasu.Sięgnął po dwie tabletki.Ręce drżały w panice.Oczy przeszywał ból.Serce waliło o żebra.Żołądek skwierczał, jak popękany balon.- Jestem strasznym tchórzem, Ravaughan - powiedział wbrew sobie.- Knuję, jak się wycofać, przecież wiesz.A może ty chcesz, żebym to wszystko wsadził w głowę, a potem odstrzelisz mi mózg, jak wtedy Marylin i innym nieszczęśnikom, którzy siali obłędem.Do czego zmierzasz?Siwe włosy Ravaughana zalśniły srebrem, kiedy odgarniał je za uszy.Prawy żwacz na jego twarzy pulsował rytmicznie.Ale nie odezwał się.Fritken popił lit zimną herbatą.Zamknął oczy.Otworzył.I wcisnął klawisz aktywacji.- Pan Tricular? - zapytał przymilnie, zachowując spokój.- Proszę o pięć godzin.Coś mi nie wychodzi, a chcę mieć pewność, że oddaję właściwy finał całego dzieła.Tak.Będę w hotelu.Nie, nie.Po prostu piję herbatę i dopracowuję pomysł.Jak zawsze, panie Tricular.Będzie pan osobiście.Rozumiem.Jestem przygotowany.Nie zawiodę pana.Jestem w dobrej formie.Westchnął.- Teraz twój ruch.Ratuj nasze dupy, Ravaughan, albo on wypali nam oczy.- Mówiłem ci już, Harry, że nie jesteś wrakiem.Tyle że czasem wygodniej jest tak myśleć
[ Pobierz całość w formacie PDF ]