[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Na monstrualnie wielkich ścianach Pałacu Wojen wisiały ogromne obrazy o powierzchni kilkunastu metrów.Wszystkie przedstawiały Pentarna, który był na nich większy niż w rzeczywistości.Fenton zauważył, że wartownik maszerujący za Pentarnem mijając każdy z obrazów salutował na stary, rzymski sposób.W rzeczy samej nie robił tego ostentacyjnie, a Pentarn wcale go nie widział.Zdawało się, że wartownik nie baczył na to, czy Pentarn go zauważa, czy nie, po prostu salutował z dziwnym błyskiem w oku, w którym Fenton dostrzegał oddanie wyznawcy kultu.Ten człowiek jest dyktatorem, który zawstydziłby samego Hitlera! Nic dziwnego, że Alfarowie nim pogardzają.Minęła godzina, przynajmniej według poczucia czasu Fentona, a oni ciągle szli.Nogi rozbolały go potwornie, więc zatrzymywał się co chwila, żeby je ugiąć i jakoś zaradzić skurczom, ale na próżno.Wreszcie dotarli do skromnych drzwi.– Wejdź – powiedział Pentarn.– To moje prywatne apartamenty.Wartownik sprzeciwił się:– Ależ Wielki Wodzu, to może być podstęp tych zjaw, żeby dostać cię pod nieobecność straży! Chcę, byś pozwolił mi zająć się tym tworem! – Położył rękę na ramieniu Fentona, a ona przeszła przez nie bez oporu.Pentarn roześmiał się złośliwie i pogardliwie.– Zająć się nim? Jak? On jest Cieniem.Cieniem – odparł.– Tylko jestem ciekaw, jak się tu dostał.– zawahał się.– Podejrzewam, że masz jakieś imię.Nie mogę ciągle wołać na ciebie jak na psa.– Fenton.– Fenton.– Pentarn przyglądał mu się badawczo przez dłuższą chwilę.– Tak, przypuszczam, że jesteśmy analogami.– Niezrozumienie na twarzy Fentona poirytowało go, więc wyjaśnił niecierpliwie: – Jesteś tą osobą, którą ja bym był w twoim świecie, gdybym się na nim urodził.Decyzje oddzielające światy zapadły tak dawno, że zależność ta nie ma tak naprawdę większego znaczenia.Istnienie analogicznych wcieleń jest jednak niepodważalnym faktem.Podejrzewam, że w swoim świecie nie jesteś nikim ważnym, choć wcale tak być nie musi.Wchodź!– Nie, nikim ważnym.– rzekł Fenton i wszedł.Analizując w myśli wymogi, jakie należałoby spełnić, by zostać kimś ważnym według Pentarna, Fenton doszedł do wniosku, że jako naukowiec zajmujący się parapsychologią ma nikłe szanse, żeby sprostać jego kryteriom.– Może jednak moglibyśmy jakoś dojść do porozumienia – rozważał Pentarn.– Na dobrą sprawę przydałby mi się dubler.– Wchodzili w głąb apartamentów Pentarna.Wnętrza rozległych komnat były urządzone spartańsko, ściany puste, a całość robiła wrażenie pozbawionej jakiegokolwiek charakteru.Pentarn zwrócił się do strażnika: – Powiedz kobiecie ze Świata Przejściowego, że pragnę ją widzieć.– Rozkaz, Wielki Wodzu! – Strażnik wybiegł z komnaty.Pentarn gestem wskazał Fentonowi krzesło.Ten osunął się na nie i ponownie zaczął rozmasowywać mięśnie nóg.Pentarn przyglądał mu się nieobecnym spojrzeniem, co zaskoczony Fenton odczytał jako współczucie.– Jak się tu dostałeś? – usłyszał pytanie.– Wziąłem narkotyk – odpowiedział Fenton i spazmatycznie wciągnął powietrze.– Nie sądzę, by zaoferowanie ci czegoś do picia zmieniło cokolwiek, nieprawdaż? Pamiętam czasy, kiedy sam byłem Cieniem, zanim odnalazłem Dom na Rozstajach, tak że wiem, co teraz czujesz.Jeżeli się napijesz, może chwilowo poczujesz się lepiej.Wypij! Podał Fentonowi srebrzyście połyskujący puchar.Cam zaczął łapczywie pić, i poczuł się trochę lepiej; przynajmniej odzyskał głos.– Słyszałem o tym narkotyku.– Pentarn urwał w pół zdania na widok kobiety wchodzącej do komnaty.Była ubrana w strojne szaty, miała wysoko upięte włosy tworzące misterną fryzurę.Jej szeroko otwarte, puste oczy były pełne niemej adoracji wobec Pentarna.– Czym mogę ci służyć, Wielki Wodzu? – spytała.– Czy człowiek ten pochodzi ze znanej ci części twego świata?Twierdząco skinęła głową.– Jest jednym z pracowników naszego wydziału poinformowała Pentarna – ma też dostęp do narkotyku, o którym ci mówiłam.– To może być bardzo użyteczne – rzekł Pentarn po chwilowym namyśle.– Mógłbym wysyłać szpiegów na tereny Alfarów: Cieni niemożliwych do złapania, którzy donosiliby mi o ich zamiarach i badali prawidłowości w ciągłych zmianach ukształtowania terenu.Pomyśl tylko, co by było, gdyby dało się postawić Bramę tuż pod kwaterą podrzutków i porwać Joela, nim te alfarskie zmory zdążą go przekabacić.I tym razem trzymali go w ukryciu.– To okropne! – wykrzyknęła kobieta, a jej pełne uwielbienia wielkie oczy śledziły każde drgnienie na twarzy Pentarna.Pentarn wyjął puchar z rąk Fentona, po czym spytał go o samopoczucie.Na twarzy Cama malowała się ulga.– Rozumiem, że możemy porozmawiać – zaczął Wielki Wódz.– Czy mógłbyś zdobyć dla mnie trochę tego waszego specyfiku? Umożliwię ci przechodzenie przez Dom na Rozstajach i będziesz mi mógł go dostarczać tą drogą.Mógłbyś w ten sposób przechodzić w swej cielesnej postaci z wymiaru do wymiaru, a nie tylko jako Cień.Mógłbyś tu jeść, pić i zażywać rozkoszy z kobietami do woli, ale musiałbyś dostarczać ten narkotyk.– Nie mam najmniejszego zamiaru wspomagać twych szpiegów w świecie Alfarów! – gwałtownie rzucił Fenton.– A niech to diabli wezmą! Czy nie rozumiesz, do cholery, że też im dałeś się nabrać?! Nabajdurzyli ci już, widzę, o swoim pięknie, pokoju i pieśni, i nie masz zielonego pojęcia, jak nikczemną zgrają są naprawdę! Nie wiesz, że oni kradną dzieci?! Sami nie mogą nawet dotknąć niczego z żelaza.Wychowują więc porwane dzieci na janczarów bijących się za nich w razie potrzeby.Jest to konieczne zwłaszcza od czasu, kiedy zaczęły im się kończyć złoża vrillu.Kradną dzieci rodzicom!.– Dzieci, które zmarłyby tak czy inaczej – dopowiedział Fenton – i które są potem u nich szczęśliwe.Pentarn potrząsnął głową ze zniecierpliwienia
[ Pobierz całość w formacie PDF ]