[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wysiadając z samochodu przed domem, najpierw usłyszeli jakiś potworny odgłos, upiorny, przecią­gły, monotonny zgrzyt, potem zaś ujrzeli własne dzieci, wożące się na żelaznej furtce, całkowicie bez zapału, z męczeńskim wyrazem twarzy.To właśnie wydało im się najbardziej zdumiewające.- Czyście poszaleli? - spytał zaskoczony pan Chabrowicz, prze­krzykując okropne dźwięki.- Co to za pomysły?! Obluzujecie zawia­sy!- Cicho! - syknął Pawełek, zatrzymując furtkę i ucinając zgrzyty.- Nie róbcie takiego hałasu!- My też martwimy się o zawiasy, ale musimy - wyjaśniła z westchnieniem Janeczka.- Babcia nam kazała.Państwo Chabrowiczowie osłupieli.- Co takiego? - spytała pani Krystyna, nie wierząc własnym uszom.- Babcia wam kazała wozić się na furtce?!- No właśnie - potwierdziła Janeczka - już nam się dawno znudzi­ło, ale nie wiemy, czy możemy przestać.Pan Roman poczuł, że kołowacieje.- Za karę wam kazała, czy co.? - spytał, oszołomiony.- Niezupełnie - odparł Pawełek.- To znaczy nie za karę, tylko w ramach współpracy z tobą.Odepchnął żelazne skrzydło i przejechał się z przeciągłym zgrzy­tem.Pan Roman spojrzał na żonę.- Czy oni mają gorączkę? - spytał.- Nie rozumiem, co mówią.- W tej chwili macie przestać! - rozkazała pani Krystyna, nie wni­kając już dłużej w szczegóły osobliwego przedsięwzięcia.- Pawełek, złaź z furtki! Na moją odpowiedzialność! Nie zniosę tego hałasu ani se­kundy dłużej!Pawełek zlazł bardzo chętnie, bo istotnie już dawno miał dosyć i oczy jego padły na stojący przy krawężniku samochód ojca.To, co uj­rzał, wstrząsnęło nim do głębi.- Rany! - wyrwało mu się.- A to co.?Janeczka odwróciła się błyskawicznie.- Gdzie.?- No właśnie - powiedziała pani Krystyna.- Ojciec jest zdenerwo­wany, bo jakiś łobuz zniszczył karoserię, więc nie denerwujcie go już bardziej.Proszę wracać do domu, zaraz będzie obiad.- Jakaś zmowa łobuzów - mruknął z rozgoryczeniem pod nosem pan Chabrowicz.- Jaka zmowa łobuzów? - zainteresowała się Janeczka.- Dlacze­go?- Zaraz wracamy - powiedział Pawełek, wpatrzony w samochód.- Tylko niech ja to obejrzę.- Ktoś porysował dwa razy - wyjaśniła gniewnie pani Krystyna.-Rano trochę, a potem jeszcze więcej.I to chyba na parkingu, u ojca w pracy.Przychodźcie zaraz myć ręce!Janeczka i Pawełek przez długą chwilę przypatrywali się zniszczo­nej karoserii w milczeniu.- Leciał za samochodem.? - powiedział Pawełek niepewnie i z niedowierzaniem.- Nic nie rozumiem - stwierdziła Janeczka.- Specjalnie szukał tego samochodu, żeby to wykończyć? Tak pisał na raty?Na drzwiach samochodu, gdzie pierwotnie znajdował się starannie opracowany napis: DWÓR, DYM i strzała, teraz widniała gęsto i byle jak wydrapana kratka.Wszystko zostało dokładnie zamazane.Gdyby nie wiedzieli, co to było, w ogóle nie zdołaliby tego odczytać.- Wykluczone, żeby to był ten sam! - zawyrokował Pawełek, ma­jąc na myśli autora dzieła.- Nie wierzę! Nie po to się tak męczył z tym „ó” kreskowanym, żeby potem wszystko zasmarować!- Myślisz, że on tylko zaczął, a potem zamazał jakiś drugi?- No! A dlaczego nie? Może ich być dwóch, nie lubią się i jeden ni­szczy to, co zrobi drugi.I to jak porządnie podrapał.Obydwoje przykucnęli przy drzwiczkach, oglądając je z bliska.- Ty, popatrz! - zawołał nagle Pawełek.- Tu jest coś dopisane! Zamazał tamto, a dopisał co innego!- Może wcale nie dopisał, tylko zapomniał zamazać? - powiedziała Janeczka i przesunęła się na stronę Pawełka, pilnie przyglądając się splątanym liniom na lakierze.Na samym skraju owej nieforemnej, maskującej kratki, niejako w jej narożniku, widać było jakieś litery i cyfry.Razem tworzyły napis: POL 1643 17-20.Janeczka zamrugała oczami.Coś jej zaczęło chodzić po głowie.Pa­mięć miała znakomitą, szczególnie do tekstów, które chociaż raz prze­pisywała.Wzrok jej się do nich jakoś przyzwyczajał.- Ty, słuchaj! - zawołała z przejęciem.- Coś podobnego było na­pisane na tej kartce z szyfrem.Pawełek wytężył umysł.- Rany, faktycznie! - wykrzyknął, głęboko poruszony.- Było! W nawiasie! Więc to był ten sam! I Chaber na niego nie warczał!!! Janeczka zerwała się gwałtownie i zamachała rękami.- To nie mógł być ten sam! Mówiłam, że ich jest dwóch! Jeden zgubił rękawiczkę i łaził po dachu, i Chaber na niego warczał, a drugi napisał kartkę i podrapał samochód! On, ten jeden, napisał do tego drugiego, to znaczy nie, ten drugi napisał do tego jednego.Pawełek z niesmakiem patrzył na swoją podskakującą z przejęcia siostrę.- Co ty bredzisz w malignie, Chaber mówi, że kartkę napisał ten sam.Ten od rękawiczki i od łażenia.- Toteż właśnie! Napisał ją do tego drugiego, a ten drugi tu napisał do tego jednego.- Zwariowałaś, czy co? List napisał na naszym samochodzie?!Janeczka była niemal półprzytomna z emocji.Nadmiar wielkich odkryć nie pozwalał jej odzyskać równowagi i wyłożyć jasno nowych teorii.- No nie, no nie wiem, no może na samochodzie nie, ale na kart­ce.Ale może i na samochodzie, a jak na samochodzie, to ten drugi powinien przyjść i to przeczytać!- Nie wstaję o piątej rano!!! - wrzasnął kategorycznie Pawełek.- To nie wstawaj, kto ci każe? Chaber.Pawełek poderwał się gwałtownie, bo od siedzenia w kucki zdrę­twiały mu nogi.- Głupia jesteś, jaki Chaber, co Chaber? Popatrzy, czy ktoś nie czyta, i potem nam powie? Ty za wiele od tego psa wymagasz! Skąd on ma wiedzieć, że chodzi o czytanie?!- No nie.No rzeczywiście.No to nie wiem.Ja też wcale nie chcę wstawać o piątej rano.Pawełek potupał chwilę, usuwając odrętwiałość nóg i rozmyślając intensywnie.W tym, co wykrzykiwała Janeczka, było dużo słuszności.Nie bez powodu jakieś osoby męczyły się jak potępieńcy, wydrapując na samochodzie „ó” kreskowane i łażąc po dachach z zaszyfrowaną kartką.Bezwzględnie należałoby sprawdzić, kto i w jaki sposób zuży­tkuje tajemniczą korespondencję.Perspektywa czatowania wczesnym świtem, a kto wie, czy nie przez całą noc, była jednakże dość przeraża­jąca.- Już wiem! - zawołał wreszcie w nagłym olśnieniu.- Zaraz jutro powiem o tym temu sierżantowi! - Temu Gawrońskiemu! I niech oni przypilnują!Janeczka już oprzytomniała i na nowo zdolna była do logicznego myślenia.- Nie jutro, tylko dziś! - zażądała gwałtownie.- Jakby on miał czytać jutro rano, to dziś mu o tym musisz powiedzieć! Żeby jutro od rana pilnowali!- No, coś ty! - zdenerwował się Pawełek, bo Janeczka miała rację.- Jak ja mam mu o tym dziś powiedzieć, gdzie ja go znajdę?! Co ty my­ślisz, że on stoi na rogu ulicy i tylko na mnie czeka? On już nie ma służ­by, miał tylko do drugiej!- O Boże! To co.?- Nic.Ojciec za późno wrócił z pracy.Jutro mu o tym mogę powie­dzieć i ani grosza wcześniej.- Potworne - powiedziała Janeczka przygnębiona.Od strony domu rozległo się wezwanie na obiad.Pawełek z żalem oderwał się od kontemplacji porysowanej karoserii i skierował się ku furtce.Janeczka nagle ożywiła się na nowo.- Ty, słuchaj! - zawołała odkrywczo.- Ale może dzięki temu oni prędzej odczytają nasz szyfr? Jak się dowiedzą, że to samo jest na kart­ce i to samo drapią na samochodzie.- Ha! - ryknął Pawełek i aż przystanął, patrząc na nią z podziwem [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szamanka888.keep.pl