[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.– A jeśli pociąg tymczasem odjedzie?Oficer wzruszył ramionami i odparł:– Tym się nie kłopocz, senor! Żaden pociąg już stąd nie wyruszy ani tu nie przyjedzie.Wszelka komunikacja unieruchomiona w całym kraju.Każę odstawić ten wagon na boczny tor, a żołnierze będą pilnowali,żeby nikt nie wychodził na peron.– Ależ, senor, przecież będę musiał wyprowadzić psa – oburzył się Tomek.– Psa? No, tak! Zrobisz to po odstawieniu wagonu na boczny tor.Powiem żołnierzom.Idziemy, senor!– Tomku, gdybym nie wrócił do wieczora, wyprawa na twojej głowie – po polsku powiedział Wilmowski.– Zrobisz, co będziesz uważał za stosowne.Zachowajcie ostrożność.Zanim Tomek zdążył odpowiedzieć, Wu Meng podszedł do oficera i zaczął mówić w języku keczua.Oficer zadowolony kiwnął głową i zwrócił się do Wilmowskiego:– Nie powiedziałeś, senor, że masz człowieka znającego keczua i ajmara.Zabierz go, będzie tłumaczem.– Dziękuję, Wu Meng – rzekł Tomek.– Będziemy spokojniejsi o ciebie, ojcze!Wilmowski i Chińczyk wyszli na peron.Oficer tymczasem pozostawił dwóch żołnierzy na straży przed wagonem, po czym poprowadził Wilmowskiego i Wu Menga ku dworcowi.– Tommy, boję się o tatusia! – odezwała się Sally.– Na ulicach na pewno nie jest zbyt bezpiecznie!– Uspokój się, Sally! Ojciec jest starym rewolucjonistą.W Warszawie dobrze dał się we znaki okupantom rosyjskim.Wyznaczyli nawet nagrodę za jego schwytanie.Da sobie radę i tutaj, tym bardziej że ma angielski paszport.– Wu Meng zachował się na medal – przyznał Zbyszek.– Zaraz widać, że rewolucje go nie przerażają!Zaczęło się pełne niepewności oczekiwanie na powrót Wilmowskiego.Pod nadzorem żołnierzy przetoczono wagon zajmowany przez wyprawę na boczny tor, a potem kolejarze opuścili stację.Przy wejściach do wagonu stanęła straż.Dworzec z wolna pustoszał.Zdezorientowani i wystraszeni podróżni porozchodzili się, zniknęli żebracy i natrętni tragarze węszący za zarobkiem.Grupka uzbrojonych cywilów z opaskami na rękawach patrolowała perony, wojsko zajęło budynek dworcowy.Tomek dzielnie nie poddawał się słabości powodowanej chorobą górską.Zachęcał przyjaciół do wypoczynku koniecznego podczas kilkudniowej aklimatyzacji.W zastępstwie nieobecnego kucharza, kobiety i Zbyszek zajęli się przygotowywaniem lekkiego posiłku, podczas gdy Tomek z Wilsonem uważnie śledzili wszystko, co się działo na stacji.Zerkając w okno studiowali mapę Boliwii.– Jeżeli potwierdzi się, że rewolucja ogarnęła północne departamenty, to mamy odciętą drogę do Cobija – odezwał się Tomek.– Zamierzaliśmy przecież popłynąć rzeką Beni na północ ku granicy brazylijskiej.– Teraz to nie wchodzi w rachubę.Indianie boliwijscy nienawidzą białych, więc podczas rewolucji są tym bardziej niebezpieczni – rzekł Wilson.– Wszystkie rzeki tutaj płyną z południa na północ.Gdybyśmy natomiast ruszyli na wschód ku Mato Grosso, musielibyśmy jechać konno.Ile czasu by to pochłonęło?! Pociągi nie kursują.Zostaliśmy uwięzieni w La Paz.Nie pozwalają nam wyjść z wagonu! Beznadziejna sytuacja.Nie ma rady, musimy czekać na rozwój wypadków.– Nie możemy czekać! – zaoponował Tomek.– Czy pan zdaje sobie sprawę, co tutaj będzie się działo, gdy rozgorzeje wojna domowa?! Poza tym, co się stanie z panem Smugą i Nowickim, jeśli utkniemy w La Paz?!Wilson zafrasowany pochylił się nad mapą.Po dłuższej chwili zagadnął:– A gdyby tak wycofać się na południe i od wschodu obejść departamenty ogarnięte rewolucją?Tomek spojrzał na mapę.Na południowym wschodzie rzucał się w oczy napis Chaco Boreal.Była to północna część osławionego Gran Chaco[96], uchodzącego za Dziki Zachód Ameryki Południowej.Tomek się zadumał.Boliwia wyraźnie dzieliła się na dwa wielkie regiony.Część zachodnią zalegały Andy, których wschodnie stoki były porośnięte dziewiczymi lasami, część wschodnią natomiast tworzyły bezleśne równiny – llanosy, zwane także w różnych częściach od rzek przez nie płynących: Niziną Beni, Llanos Mamore, a na południu Llanos de Mojos.Liczne duże rzeki były jedynymi dostępnymi szlakami komunikacyjnymi z południa na północ rozległych sawann, na których w porze deszczowej powstawały wielkie rozlewiska wodne i bagniska.W czasach przedhiszpańskich llanosy były stosunkowo gęsto zaludnionym przez Indian obszarem rolniczym, lecz Hiszpanie zniszczyli kulturę indiańską.Mimo to kraina ta nie była całkowicie nieznana.Obecnie jednak przebycie jej było niemożliwe.W kierunku południowym llanosy przechodziły w stepowe obszary Gran Chaco, prawie zupełnie wówczas jeszcze nie zbadane.[97] Była to tajemnicza kraina wolnych szczepów indiańskich.Burzliwa historia Gran Chaco nie była obca Tomkowi.Hiszpanie, jako pierwsi Europejczycy, próbowali wtargnąć do Chaco Południowego
[ Pobierz całość w formacie PDF ]