[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.– I gdzie się państwo pieprzyli?W sypialni czy tu, gdzie akurat siedzę?Twarz Victorii Kempfert pociemniała jeszcze mocniej.Najwyraźniej szykowała jakąś ciętąripostę, ale przez chwilę nie mogła znaleźć odpowiednich słów.– Proszę posłuchać, Frau Kempfert – uprzedził ją Fabel.– Wiem, że ma pani za sobą okropnedoświadczenie.Wystarczająco jasno dała mi pani do zrozumienia, że gliniarze budzą w pani niechęć.Ja od bardzo, bardzo dawna jestem detektywem Wydziału Zabójstw i niewiele jest spraw na tymświecie, które mogą mnie jeszcze zaskoczyć, więc pani rozdrażnienie, jak również małowyrafinowany dobór słów, nie robią na mnie najmniejszego wrażenia.Lecz jeśli ma pani ochotę,możemy utrzymać naszą rozmowę na takim właśnie poziomie.No więc, jak często pani i panFöttinger pieprzyliście się tutaj?Opuściła oczy.Była naprawdę piękną kobietą – o wyrazistych rysach i burzy gęstych, ciemnychwłosów.Nieco podobną do Susanne, i bardzo w jego typie, jak mimo woli sobie uświadomił.– Daniel i ja przyjeżdżaliśmy tutaj co tydzień, w każdą środę zaraz po lunchu.Czasamiwidywaliśmy się jeszcze raz w tygodniu, w zależności od naszego rozkładu zajęć.On częstowyjeżdżał.– umilkła na chwilę.– Przepraszam, jeżeli byłam.Po prostu po tym, jak zobaczyłam, cosię z nim stało.Zagryzła wargi, a jej wzrok wyraźnie stężał.Było jasne, że bardzo stara się powstrzymać łzy.– Rozumiem – powiedział Fabel o wiele delikatniej niż przedtem.– Czy oficerowie, z którymipani rozmawiała, wspomnieli o programie wsparcia dla ofiar?– Nie potrzebuję niczyjej porady, panie Fabel.Jakoś to przeboleję.W końcu.– Czy widziała pani napastników?– Nie.Tak.To znaczy, wtedy nie wiedziałam, że to są napastnicy.Ci gnoje po prostu stalii przyglądali się, jak Daniel płonie.Z początku myślałam, że to zwykli przechodnie, jak wszyscypozostali, ale potem zauważyłam, że mają kominiarki albo coś w tym stylu.Naciągnęli je natwarze.Wtedy nawet nie zdawałam sobie sprawy, że wszystko zaczęło się od podpaleniasamochodu.Nie wiedziałam, co się wydarzyło.– Czy zwróciła pani uwagę na coś szczególnego w ich wyglądzie albo w zachowaniu?– Poza tymi kominiarkami? Nie.Byłam zbyt pochłonięta patrzeniem na Daniela.A potem.Boże,dlaczego ktoś zrobił tak straszną rzecz?– Właśnie tego muszę się dowiedzieć.Chcę ustalić, czy rzeczywiście mieli zamiar dokonać tego,czego dokonali.W Schanzenviertel zniszczono w ten sposób mnóstwo luksusowych samochodów.Być może ich jedynym zamiarem było podpalenie auta.– No nie wiem.– Kempfert powiedziała to wolno, a jej oczy zamgliły się, jakby w pamięciodtwarzała tamtą okropną scenę.– Chodzi o sposób, w jaki czekali na rozwój wypadków.Jakobserwowali, co się stanie.Zwłaszcza jeden z nich.– Może był to znak, że są zaszokowani konsekwencjami swoich działań.Kempfert z zapałem pokręciła głową.– Właśnie w tym rzecz.Pytał pan, czy zauważyłam coś szczególnego.No cóż.Ten gośćw kominiarce, nim wskoczył na tylne siedzenie motocykla, którym obaj odjechali.Mogłabymprzysiąc, że on się śmiał! Nie robi się tak, jeżeli człowiek jest zaszokowany konsekwencjamiswoich działań.– Nie.Pewnie nie.Ale może pani wierzyć lub nie, lecz to także może być rezultatem szoku.Albo uwarunkowań psychicznych.Paradoksalny śmiech.– W tym nie było nic paradoksalnego.Ten drań śmiał się z tego, co zrobił!Fabel przyglądał się jej przez moment.– Jak długo spotykała się pani z panem Föttingerem?– Ze dwa miesiące.Może trzy.Zresztą cała sprawa zmierzała już do końca.– Czy wiedziała pani, że on jest żonaty?– Nie robił z tego sekretu.A ja nie robiłam sekretu z tego, że nic mnie to nie obchodzi.Poznaliśmy się w pracy.Projektuję strony www i robiłam jakieś zlecenie dla jego firmy.Ale tamtarobota skończyła się wiele miesięcy przed tym, nim zaczął się nasz związek, Daniel zatrudnił kogośinnego.A potem, przed dziesięcioma, może dwunastoma tygodniami, przypadkiem spotkaliśmy się najakimś biznesowym przyjęciu.Wie pan, na takiej typowej kolacji z gumiastym kurczakiem,arkuszami kalkulacyjnymi i prezentacją na deser.– Obawiam się, że nie wiem – odparł Fabel.– To nie moje środowisko, do pewnego stopniaoczywiście.A więc wtedy zaczęła się pani z nim widywać?– Mniej więcej tydzień później zadzwonił i zaprosił mnie na lunch.Od tamtej pory widywaliśmysię raz w tygodniu, ale to powoli stawało się.męczące.– W jakim sensie „męczące”?– Na pozór Daniel był uroczym i interesującym człowiekiem.Ale czegoś w nim brakowało.Zupełnie, jakby składał się wyłącznie z okleiny, pod którą była tylko pustka.Wiem, że to brzmiidiotycznie, ale nawet w chwilach intymności miałam wrażenie, że on jest sam ze sobą.Prawdęmówiąc, czasami stawało się to wręcz nieprzyjemne.Zupełnie jakbym nie była dla niegorzeczywistą osobą.To szaleństwo, wiem.Lecz właśnie dlatego nie widziałam dla nas żadnejprzyszłości.Fabel zastanowił się nad tym, co właśnie powiedziała; niemal tak samo opisywał Föttingeratamten kelner.– Co pani wie na temat biznesu, który prowadził Föttinger?– Tylko tyle, ile dowiedziałam się, projektując dla niego strony internetowe.Daniel zajmował sięwszystkimi typami technologii wiązania węgla.Miał też wziąć udział w tym szczycie klimatycznymGlobalConcern Hamburg.Wie pan, o czym mówię, prawda?– Słyszałem o tym.– Fabel zamilkł na chwilę
[ Pobierz całość w formacie PDF ]