[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ale możesz być pewna, że to ogromny krok do przodu na drodze mojej kariery.Helena dopiła drinka i postawiła na stole maleńki kieliszek – stuknął lekko o spodeczek.Stefan czekał na jej reakcję; spodziewał się oznak radości, ale się zawiódł.Usta wygięła w podkówkę, głęboko westchnęła i poprosiła smutnym głosem:– Stefanie, błagam, nie zgadzaj się na to.Zamurowało go.Po chwili wymamrotał:– Dlaczego? Co.?Przerwała mu cichym, lecz zjadliwym głosem.– Nie jestem idiotką.Dlaczego mężczyźni myślą, że każda ładna blondynka jest głupia? Stefanie, przecież to oczywiste, kim jest ta ważna osobistość.Nie bój się, nie wymienię jego nazwiska.Krążą plotki, no cóż, w Polsce zawsze jakieś są, ale te powtarza się już całkiem głośno.Ten twój ważny człowiek jest bardzo chory.śmiertelnie chory.Jak myślisz, co się stanie z twoją karierą, jeśli wkrótce po twojej kuracji on umrze? Zresztą, co tam kariera, chodzi o twoje życie.Nigdy nie zapominaj, Stefanie, że jesteś Polakiem.Pamiętaj, że Rosjanie zawsze lubią mieć w pogotowiu kozła ofiarnego.Uśmiechnął się wzruszony jej troską.Spróbował ją uspokoić.– Heleno, ja nie będę go leczył.Po prostu wybitni lekarze skonsultują się ze mną, zwłaszcza w kwestii moich doświadczeń w dziedzinie dializy.– Czy to znaczy, że nie będziesz go badał osobiście?Ponownie się uśmiechnął.– Oczywiście, że będę musiał go zbadać.Ale nie będę go leczył.I jeszcze coś – te plotki, o których wspomniałaś, są mocno przesadzone, jak zwykle zresztą.Widziałem już wstępne orzeczenie i to bardzo poufne.Nie wygląda na to, żeby miał umrzeć w przyszłym tygodniu czy nawet w przyszłym miesiącu.Nie będę niczyim kozłem ofiarnym.Jego słowa podziałały na Helenę uspokajająco i trochę się rozweseliła.– Tak czy owak, to cudownie, że będziemy w Moskwie razem.A teraz opowiedz mi dokładnie, jaki masz program.Ucieszył się, że poprawił jej się humor, i z zadowoleniem zmienił temat.Pełen entuzjazmu zaczął opowiadać:– Przylecę do Moskwy ósmego lutego po południu.– Uśmiechnął się.– Oczywiście pierwszą klasą Aerofłotu.Ty już będziesz na miejscu.Mam zarezerwowany apartament w hotelu Kosmos.Teraz ona pokazała zęby w uśmiechu.– Jej, ale mam ważnego chłopaka.Ja będę mieszkać w dwuosobowym pokoju w hotelu Junost – podobno to jakaś brudna rudera.– Nic nie szkodzi – rzucił niedbale.– Możesz przeprowadzić się do mojego apartamentu.Uśmiechnęła się do niego figlarnie.– Ale nie od pierwszej nocy.Ósmego nasza grupa jedzie do Kowna na występ mimów.Tam będziemy nocować i wrócimy do Moskwy następnego ranka.A ja pojadę prosto do twojego pałacu, żeby cię zobaczyć.Skinął głową.– Najpierw jestem umówiony na to ważne spotkanie.Zabiorą mnie z hotelu w południe.Potem zamierzali zaprosić mnie na obiad, ale przełożyłem to na następny dzień, bo pierwszego chcę zjeść go z tobą w Lastoczce.Skłoniła głowę w uroczystym podziękowaniu i zapytała:– A co potem?Wzruszył ramionami.– Potem wykłady i wizyty przez trzy dni, a następne cztery będę miał tylko dla siebie.Czy mogłabyś zwolnić się ze swojego seminarium, żeby pojechać ze mną do Leningradu?– No cóż.Naturalnie będzie to bardzo trudne.Mam wypełniony każdy dzień, a moja praca jest ogromnie ważna dla kraju i dla całej ludzkości.Muszę się nad tym poważnie zastanowić.Spróbuję osądzić, co jest ważniejsze – mój wkład w dziedzinę sztuki i życia społecznego czy towarzystwo rozpustnego.i, powiedzmy, niedokształconego, młodego lekarza.Uśmiechnął się na widok jej wykrzywionych ust.Po chwili niedbale dodała:– No cóż, zawsze chciałam zwiedzić Ermitaż.a więc, zgadzam się, Stefanie.Pojadę z tobą do Leningradu.– Świetnie.Musimy to uczcić.Rozejrzał się w poszukiwaniu kelnera i dopiero wtedy zauważył, że zostali jedynymi gośćmi w restauracji.Mrużąc oczy spojrzał na zegarek i natychmiast wstał.– Już prawie trzecia.Za piętnaście minut muszę być na sali operacyjnej.Sięgnął po portfel, wyjął kilka banknotów dwustuzłotowych i położył je na stole.– Proszę cię, ureguluj rachunek.Zobaczymy się w piątek wieczorem.Przed dziewiątą.Szybko schylił się, żeby ją pocałować, i wyszedł.Szef sali podszedł właśnie z rachunkiem na srebrnej tacy.Helena położyła na niej banknoty i uśmiechając się powiedziała:– Reszta dla pana, ale dopiero, jak dostanę jeszcze jedną tia marie.Kelner odwzajemnił uśmiech i odszedł.– Podwójną proszę! – krzyknęła za nim.Spojrzał w jej kierunku i potwierdził skinieniem głowy.Po chwili znów zatrzymał go jej głos:– I ze śmietanką proszę.Wiktor Czebrikow również zjadł dobry obiad w prywatnej jadalni w Prezydium.Zaprosili go tam dwaj ludzie na tyle ważni, żeby wzbudzać jego respekt [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szamanka888.keep.pl