[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.– Idź i pilnuj wejścia – mówi plutonowy do kolegi.– Drzwinie są zamknięte, ale nie wchodź do środka! To sprawa facetówz kryminalnego.Idziemy! – zwraca się tym samym tonem domężczyzny w kurtce z wielbłądziej wełny.Bierze go pod ramię,sprowadza na podwórko, oddając pod opiekę kierowcy, a samwchodzi do wozu i włącza mikrofon.– Tu B-18.Malwy osiem, mieszkanie siedemdziesiąt sześć,zabójstwo.zatrzymaliśmy, podejrzanego, proszę o skierowa-nie brygady dochodzeniowej!Dyspozytor centrali przyjmuje meldunek i alarmuje dyżurne-go służby kryminalnej.Godzina dwudziesta trzecia.Na miejscu zbrodni są już spe-cjaliści.Dowódca radiowozu pośpiesznie informuje o sytuacji.– Podobnie jak na klatce, tak i w mieszkaniu światło było wy-łączone.Niczego nie dotykaliśmy.W domu światło nadal niedziała.Kaseta licznika i gazomierz znajdują się obok drzwi wej-ściowych na korytarzu.Godzina zero osiem, nad uchem śpiącego majora Koroszauporczywie brzęczy telefon.Wreszcie inspektor otwiera oczy,znany jest z tego, że sen ma jak drwal i niesłychanie trudno goobudzić.– Korosz, słucham? – mruczy wściekły.Wiadomość z tamtej strony przewodu podrywa go natych-miast.W kilka minut później major wchodzi do mieszkania nu-mer siedemdziesiąt sześć przy ulicy Malwy osiem.– Co to jest? – ze zdziwieniem pochyla się nad nastroszonym,kudłatym kłębuszkiem, wtulonym w kąt przedpokoju.– Kot – oznajmia porucznik, kierownik grupy śledczej.Zwierzę ma zmierzwione futerko, wielkie ślepia płoną jakkarbunkuły, drżą łapy, skrępowane chustkami do nosa.Naprzyjazny gest inspektora wściekle miota puszystym łbem, pła-sko stula uszy i kłapie drobnymi, ostrymi ząbkami.Pac! pac! –uderza jedwabisty ogon.– Szalał – odpowiada porucznik na nieme pytanie majora.–Musieliśmy go związać, podrapał technika i mnie – pokazujerękę pokrytą czerwonymi bruzdami.– Piękny okaz persa – kiwa głową inspektor, idąc za porucz-nikiem w głąb mieszkania.– Leżały w nie zamkniętej szufladzie biurka – informuje tam-ten, wskazując banknoty wyłożone na szklany blat.– Pięćdzie-siąt tysięcy z bazanowskiego banku! W tej sytuacji przerwali-śmy oględziny do pańskiego przybycia.Banknoty nie sprawiają wrażenia nowych, jednak są dziwniezużyte.– Tak – inspektor, nie dotykając, ogląda je przez małą, kie-szonkową lupę.– Spreparowano je niezbyt zręcznie.Zgniecio-ne, zamoczone w wodzie i rozprasowane.Major ogląda pokój.Duży salon jest w jasnobeżowej tonacji.W pobliżu okna stoi biedermeierowska sekretera, przy niej ta-kiż fotel, pod ścianą berżera w tym samym stylu.Po przeciwle-głej stronie całą długość ściany zajmują rzeźbione szafy, zdob-ne okuciami z brązu.Na półkach za szkłem leżą najróżniejszeinstrumenty muzyczne.Niektóre zamknięte w futerałach, inneułożone wprost na miękkiej tkaninie.Na starym smyrneńskim dywanie o cudownie pięknych, jak-by wypełzłych barwach, między fotelami a niskim stolikiem,leży odwrócone na wznak ciało mężczyzny.Głowa jest przechy-lona na bok, skroń i kość policzkową przecina podłużna fioleto-wa pręga.W miejscu, gdzie spoczywa lewy bark, harmonię ry-sunku kobierca mąci niewielka, rudawa plama zakrzepłej krwi.Opodal bezwładnie opadłej ręki leży fiński nóż z kościaną ręko-jeścią i ostrą stalową klingą.Mężczyzna jest ubrany w czarne smokingowe spodnie z atła-sowymi lampasami, lakierki, nieskazitelnie białą koszulę i do-mową kurtkę z płowej, miękkiej wełny! Na sztywnym, wy-krochmalonym gorsie leży skórzany, pękaty woreczek, rodzajdużej sakiewki lub kapciucha, ściągnięty ciasno rzemiennąkrajką, oraz wytarte puzdro, przypominające etui na biżuterię.Na stoliku rozstawiona prześliczna zastawa do herbaty zchińskiej laki.Imbryk jest pełen aromatycznego, wystygłegopłynu, jedna filiżanka napełniona herbatą, dwie pozostałe,przewrócone, tkwią w kałużach rozlanej cieczy, której częśćściekła i wsiąkła w dywan.Po przeciwnej stronie stolika stoją jeszcze dwa krzesła i tabo-ret, widocznie przyniesione z sąsiedniego pokoju.Tuż przydrzwiach wala się mosiężny lichtarz, tkwią w nim nadpaloneświece, trzeci ogarek, pokryty stearynowymi soplami, wypadł zramienia świecznika i potoczył się aż pod próg.Porucznik podaje inspektorowi dokumenty, wyjęte z kieszenismokingowej marynarki, przewieszonej przez poręcz fotela,stojącego przed sekreterą.– Borys Zakrzewski, lat pięćdziesiąt sześć, zawód: pracownikumysłowy.– półgłosem odczytuje major
[ Pobierz całość w formacie PDF ]