[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Weźmy najpierw matkę.Donna Delfina.Umieściłem mój monogram w krajobrazowym tle w jednym z malutkich okien.A teraz córka.Mój znak powinien być na samym brzegu najniższej fałdy sukni.Zbadał starannie obie fotografie, potem zaproponował Matherowi obejrzenie przez szkło wskazanych miejsc.Max potrząsnął głową.- Nic nie widzę.- I ja nic nie mogę zobaczyć - powiedział Tolentino.- Rozmiary są zbyt zmniejszone.- A jeśli nie ma tam znaków?- Wtedy to są oryginały.- Niekoniecznie - sprzeciwił się Mather.- Mogą być jeszcze inne kopie niż twoje.- Niemożliwe - powiedział Tolentino z naciskiem.- Znam na pamięć pociągnięcia pędzlem Rafaela.Powiem ci też jeszcze jedno.Deski, na których zrobiłem kopie, są inne niż oryginalne.Moje są z sezonowanego dębu.Oryginały z cedru.ale może powiesz mi teraz, co to wszystko znaczy?- Powiem - obiecał Mather.- Ale jeszcze nie teraz.Chcę, abyś był absolutnie bezstronny i był gotów to przysiąc.- Myślisz.- Myślę, że jedziesz do Nowego Jorku, gdzie staniesz się sławny w ciągu jednego dnia i że zapomnisz, iż kiedykolwiek widziałeś te fotografie, dopóki nie postawię cię przed samymi obrazami i nie poproszę, abyś powiedział światu, czy są to dzieła mistrza.- I to wszystko, co mi powiesz?- Teraz jest to wszystko, co mogę ci powiedzieć.Ale jak tylko będzie więcej do powiedzenia, ty będziesz wiedział pierwszy.I ostatnie pytanie: czy mógłbyś na zawołanie pojechać do Zurychu?- Mogę jechać zaraz - powiedział Tolentino z uśmiechem.- Tylko że jestem ci winien obiad, najszczęśliwszy obiad w moim życiu.- A ja zafunduję jutrzejszy - zaproponował Mather.- Musimy porozmawiać jeszcze raz przed wyjazdem.Zapraszam również Guida.Będziemy świętować razem.Mówiąc to, westchnął w myśli błagalnie, żeby było co świętować.Zmarnował wiele czasu i pieniędzy, jeśli to, co trzyma w Zurychu to kopie.Jeśli to oryginały, zaś Claudio Palombini odmówi podpisania z nim kontraktu, będzie żeglował bardzo, bardzo ostro pod wiatr.Lunch w Tor Merla, którym Mather został przyjęty, był znacznie mniej obfity niż przyjęcie w Gallodoro.Kobiet nie było, widać było mniej służby.Otoczenie willi miało zrujnowany wygląd, ale i wnętrze się zmieniło: mniej było obrazów na ścianach, umeblowanie także wydawało się przerzedzone.Przyjęty został przez Claudia, jego kuzyna Marcantonia i młodego człowieka, którego nigdy przedtem nie widział, przedstawionego jako awocato Stefano Stefanelli.Claudio usprawiedliwiał się.- Widzi pan, co się dzieje? Oszczędzamy gdzie się da, ale jeszcze prowadzimy własną kuchnię i opłacamy kucharza.Mather poprosił o pozwolenie przywitania się ze służbą.Przyjęli go ciepło, ale nieufnie.Oni również czuli dym bitewny.Jedynie dwoje go uściskało.Zarządca, domu, Matteo i osobista służąca Pii, Chiara, pomarszczona jak suszona śliwka, ale ciągle wojownicza i zawzięta.- Inaczej było, gdy signora żyła, a pan był tutaj.Nawet jak była umierająca, było z czego się pośmiać.Teraz jest jak na cmentarzu po północy.Mather ucałował ją i pogłaskał po policzku i poszedł dołączyć do pozostałych przy stole.Jedzenie nadal było dobre, podobnie dobrze dojrzałe własne wino.Claudio nalegał, ażeby przed serami i owocami nie rozmawiać o interesach.Wtedy rozpoczął pertraktacje.- Niewątpliwie potrzebujemy kogoś do reprezentowania naszych interesów i aktywnego poszukiwania dzieł Rafaela.Również niewątpliwie pan ma do tego ważne, niezawodne kwalifikacje.Mógłby pan, jak pan powiedział, rozważyć kontrakt.- Ten oto kontrakt - powiedział Mather i położył go na stole.- Tylko ten.Proszę go spokojnie przeczytać, a ja, jeśli można, napiję się jeszcze kawy.Dokument miał tylko sześć stron, ale minęło dziesięć minut, zanim ktoś z nich podniósł głowę, aby go skomentować.Adwokat odezwał się pierwszy.- Jeśli pan mi wybaczy, panie Mather, wydaje mi się - jakby to powiedzieć - że jest to bardzo arbitralny dokument.- Tak jest.- Mather był wcieloną łagodnością.- Jest on również nie do dyskusji.- Mógłbym wiedzieć dlaczego?- Naturalnie.Punkt pierwszy: znalezienie Rafaelów i ich zwrot Palombinim jest w najlepszym razie przedsięwzięciem bardzo spekulatywnym.Punkt drugi: obecna sytuacja finansowa nie pozwala Palombinim zagwarantować ani grosza na koszty.Punkt trzeci: z chwilą opublikowania mojego artykułu, z początkiem przyszłego miesiąca - artykułu, o którym zostaliście wyczerpująco poinformowani - na rynku dzieł sztuki zapanuje prawdziwa gorączka złota.Punkt czwarty: będę działał w dżungli pośród dobrze przystosowanych do niej zwierząt, potrzebuję więc najlepszej możliwej osłony.- Wszystko to akceptujemy bez zastrzeżeń - powiedział Claudio Palombinł.- Ale nasz prawnik uważa, że pewne przesłanki powinny zostać ustalone jako wstęp do kontraktu.- Ma prawo o to występować, a ja mam równe prawo odmówić.Chciałbym zwrócić pańską uwagę na pierwsze zdania kontraktu:„Rzeczony Maxwell Mather nie będzie składał żadnych oświadczeń co do kompetencji, wiedzy specjalnej lub kwalifikacji, ani specjalnych okoliczności dotyczących zadania, którego się podejmuje.Nie będzie zabiegał o wejście do tego kontraktu stron trzecich.Nie oferuje żadnych innych gwarancji niż dołożenie najlepszych starań, których koszta sam poniesie”.Wydaje się to, panowie, wystarczająco jasne.- To jest oczywiście całkiem jasne - powiedział Marcantonio - ale czy jest pan gotów odpowiedzieć na kilka pytań?- Nie.- Mather odpowiedział w bardzo zdecydowany sposób.- Ponieważ każda odpowiedź, którą dam, będzie mogła być później dowolnie interpretowana.Claudio poczuł się urażony.- Czy pan uważa, że jesteśmy aż tak brutalni?- Historia mówi, że tak, Claudio, odpowiedział mu Mather z uśmiechem.- Nie potępiam pana.Nie powinniśmy się o to kłócić.Przecież jesteście od stuleci kupcami poszukującymi zysków.Nie zmieniacie się.Nie ma powodów, abyście się zmieniali.Ale byłbym głupcem, podając wam rękę i pozwalając ją sobie odgryźć.- Przesadza pan, Max.- Czyżby? Mogę panu przypomnieć, że musiałem z panem walczyć o pielęgniarkę na całą dobę dla Pii.Musiałem staczać bitwy o codzienne wizyty lekarza u niej.Z panem się ciężko negocjuje, wiem to bardzo dobrze.To jest jedyny interes, który mogę z panem ubić.Albo się pan decyduje, albo nie.Przejdę się do wieży.Da mi pan odpowiedź, gdy wrócę.Spacer do wieży nie był dobrym pomysłem.Spowodował zawrotny napływ wspomnień: Pii, dającej mu swobodę korzystania z posiadłości, Pii uwięzionej przez swoją chorobę, własnej ucieczki z Rafaelami, upchanymi w bagażu, pocenia się przez całą drogę do Szwajcarii.Gdy wrócił do domu, Claudio zaproponował mu lampkę brandy i dwie poprawki do kontraktu.- Uważamy, że piętnaście procent to za dużo, biorąc pod uwagę milionową wartość dzieł.- Nie ma zgody
[ Pobierz całość w formacie PDF ]