[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.— Zupełnie nie pasował do moich wyobrażeń o pira­tach — dodał d'Averc.— Piractwo jest ich tradycją rodzinną — wyjaśnił Bew­chard.— Jego przodkowie łupili pływające po rzece jednostki już przed wiekami.Przez długi czas handlarze płacili olbrzymie podatki Lordom ze Starvelu, lecz parę lat temu zbuntowali się i Yaljon powrócił do piractwa.Wów­czas kilku z nas podjęło decyzję o budowie okrętów wojennych podobnych do tych pirackich, po to, by za­atakować łupieżców na rzece.Znajdujecie się właśnie najednym z takich okrętów, a ja nim dowodzę.Byłem kupcem, ale teraz muszę zajmować się rzemiosłem wojennym, przynajmniej do czasu uwolnienia Narleenu od Yaljona i jemu podobnych.— Jak wygląda wasza sytuacja? — zapytał książę.— Niezbyt pomyślnie.Yaljon i inni rezydują wciąż niepokonani w swym grodzie, Starvel leży bowiem w gra­nicach Narleenu i stanowi miasto w mieście.Do tej pory udało nam się zaledwie ograniczyć nieco ich piracki proceder.Nie zdarzyła, się jeszcze okazja do poważniejszej próby sił.— Według pańskich słów piractwo jest tradycją rodzinną Yaljona.— zaczai d'Averc.— Tak, jego przodkowie przybyli do nas wiele setek lat temu.Mieli za sobą potęgę, a my byliśmy wówczas słabi.Legendy mówią, że jeden z przodków Yaljona, Batach Gerandiun, zaprzągł do pomocy czarną magię.Otoczyli Starvel, zagarniętą przez nich dzielnicę Narleenu, murami i od tamtej pory nim władają.— W jaki sposób Yaljon odpowiada na ataki skierowane przeciwko jego statkom? — zapytał Hawkmoon, pociąg­nąwszy tęgi łyk wina.— Stara się wziąć odwet wszelkimi możliwymi sposoba­mi, choć ostatnio zachowuje jednak ostrożność, zapusz­czając się na rzekę.Wiele jeszcze przed nami.Zabiłbym Yaljona, gdyby było to możliwe.Jestem przekonany, że tym sposobem zniszczyłbym potęgę całego pirackiego bractwa.Lecz jemu zawsze udaje się zbiec.Jakiś instynkt ostrzega go przed niebezpieczeństwem i za każdym razem wychodzi z opałów bez szwanku.— Życzę wam szczęścia, byście go przyłapali — powie­dział Hawkmoon.— Proszę nam powiedzieć, kapitanie Bewchard, czy wiadomo panu coś o orężu zwanym Mie­czem Świtu? Powiedziano nam, że należy go szukać w Narleenie.Bewchard sprawiał wrażenie zdumionego.— Owszem, słyszałem o nim.Wiąże się z legendą, o której już wspominałem, dotyczącą przodka Yaljona,Batacha Gerandiuna.Podobno w mieczu tym zawierała się czarodziejska moc Batacha.Piraci okrzyknęli Gerandiuna bogiem, otoczyli czcią i uczynili przedmiotem kultu w swej świątyni, zwanej od jego imienia Świątynią Batacha Geran­diuna.Stanowią zabobonną społeczność.Ich zwyczaje i obrządki są niepojęte dla takiego praktycznego, kupiec­kiego umysłu jak mój.— Gdzie obecnie znajduje się ten oręż? — wtrącił d'Averc.— Cóż, krążą pogłoski, że właśnie ów miecz piraci czczą w świątyni.Ma symbolizować ich potęgę, pochodzącą od Batacha.Czyżbyście chcieli go zdobyć, panowie?— Nie jestem.— zaczął Hawkmoon, ale Francuz nie dał mu dojść do słowa.— Owszem, kapitanie.Mamy krewnego, wielkiego uczo­nego rodem z północy, który dowiedział się o istnieniu miecza i chciałby go zbadać.Wysłał nas, byśmy zasięgnęli języka, czy można go kupić.Bewchard wybuchnął śmiechem.— Oczywiście, można go kupić, przyjaciele, ale ceną jest krew pół miliona walecznych ludzi.Piraci będą do ostat­niego tchu bronili Miecza Świtu.Jest to dla nich najcen­niejsza spośród wszystkich rzeczy tego świata.Hawkmoon zachmurzył się.Czyżby konający Mygan powierzył im niewykonalne zadanie?— No cóż — mruknął d'Averc, obojętnie wzruszając ramionami.— Możemy w takim razie tylko żywić nadzieję, że kiedyś uda się panu pokonać Yaljona i innych Lordów, a następnie wystawić ich własność na aukcji.Kapitan skwitował tę wypowiedź uśmiechem.— Nie sądzę, by zdarzyło się to za mego życia.Ostatecz­ne pokonanie Yaljona zabierze nam wiele lat — rzekł, powstając od stołu.— Proszę mi wybaczyć, muszę przez chwilę zająć się moim statkiem [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szamanka888.keep.pl