[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Już jesteś? Zrobiłeś, co kazałem? Byłeś u naszego przyjaciela?- Tak.I już stamtąd wróciłem.- Masz papiery, które zaoszczędzą nam dalszych kłopotów? - Quire wyciągnął rękę.Odwracając wzrok, Tinkler podrapał się po odsłoniętych dziąsłach i zmieszany pokręcił głową.- Co? Czy to znaczy, że wszyscy zostaliśmy bez patrona? Tak nagle? - Głos Quire’a zdradzał cień konsternacji.Otoczył ramieniem kościste barki Tinklera.- Tym razem odmawia.Sprawa jest zbyt poważna, kapitanie - Tinkler obniżył na wszelki wypadek głos, pomimo że Bale, wyrozumiały dla potrzeb gości, odszedł na drugi koniec kontuaru i pracowicie liczył miedziaki.- Myślałem, że zależy mu na śmierci tego Maura.- Uważa, że pokpiliśmy sprawę.Jest bardzo niezadowolony z całej afery.Quire westchnął i skinął potakująco.- Cóż, ma rację.Ale to był wypadek, z tą strażą.A tamtego samochwałę opłaciłeś? Ile mu dałeś?- Pół złotej dziesięcioszylingówki, tak jak było ustalone.- Tinkler pokazał ściskaną w dłoni odłamaną połówkę monety i wykrzywił usta w uśmiechu.- I mam ją tutaj.- Zabiłeś go?- Nie, ograłem go w kości, zanim poszedłem do naszego przyjaciela.Łotrzyk był tak przerażony poszukiwaniami straży, że w ogóle nie mógł pozbierać myśli.Idąc za twoją radą, kapitanie, nie skrzywdziłem go.Cała historia tak nitn zakręciła, że bez wątpienia spróbuje zastawić jakiś złoty pierścień lub ten wysadzany klejnotami kord.- A złapany wyda nas, rzecz jasna.- Quire potarł dłonią ciężką szczękę.- Niczego innego nie można oczekiwać.A my nie jesteśmy w stanie nijak się wybronić.- Bale za nas zaświadczy.Lub Uttley z Konia Morskiego.- To wszystko na nic.Kto im uwierzy? Potrzebujemy dokumentu z wszechwładnym podpisem naszego patrona.Czy on był całkiem nieprzejednany, Tink?- Jest zły.Mówił, że najchętniej wydałby cię straży.A potem wspomniał o sądach sir Christophera Martina.Następnie była mowa, iż ocalisz głowę, jeśli udowodnisz, że uknuto przeciwko tobie spisek, a zeznania świadka są zwykłym fantazjowaniem.Mówił jeszcze o jakimś ukradzionym kapeluszu i płaszczu, twoich podobno.I tak dalej.- No to jestem ugotowany.- Nie.Jeśli pospieszysz się, wówczas nasz przyjaciel poinformuje sir Christophera, że byłeś w tym czasie gdzie indziej, i wykonywałeś jakieś ważne zadanie w służbie Królowej, wtedy będziesz wolny.Podkreślił jednak, że trzeba działać bez zwłoki, bowiem potrzebny jesteś do załatwienia pewnej nader pilnej sprawy.Zanim się do niej zabierzesz, musisz być czysty, inaczej wszystkie jego plany wezmą w łeb.Rozumiesz już?- Tak, chociaż nie podoba mi się, że nasz przyjaciel zamierza mnie w coś wplątać.- Czy musisz wszystko komplikować swoimi domysłami?- Niby nie, ale nasz przyjaciel wie, że trudno zamordować kapitana Quire’a.Może zechcieć w ten sposób zmusić mnie do życia na wygnaniu.Chociaż wtedy inaczej zabrałby się do rzeczy.Każdego pająka poznać można po pajęczynie, wystarczy się przyjrzeć.- To co, oddasz się w ręce ludzi sir Christophera?- Nie mam wyboru, Tinkler, chociaż żal mi czasu, który w ten sposób zmarnuję, szczególnie, jeśli szykuje ·ię już coś pilnego.Kiedy znowu dane mi będzie wytchnienie snu?Podnosząc skórzany kufel do warg, Tinkler patrzył ze zdziwieniem na swego pana, jakby wyobrażał sobie kapitana Quire’a, który już nigdy w życiu nie zmruży oka.ROZDZIAŁ 4W KTÓRYM DOKTOR JOHN DEE, MAG, SNUJE ROZWAŻANIA O NATURZE KOSMOSUZimne światło wlewające się przez okna kopulastego dachu Sali Audiencyjnej nadawało wnętrzu bajkowy wygląd.W każdą ramę wprawione było szkło mieniące się wszystkimi barwami tęczy splecionymi we wzory równie skomplikowane jak struktura płatka śniegu.W całej okrągłej sali nie było miejsca pogrążonego w cieniu, tylko zaraz za tronem, tam gdzie kotary skrywały drzwi, przez które przy uroczystych okazjach wchodziła Gloriana, zalegał mrok.Drzwi te prowadziły do jej salonu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]