[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Nie jesteś Szkotem, ale będziemy musieli się tobą zadowolić.Michael nie był zaskoczony, ponieważ już kilka sekund wcześ­niej usłyszał ciężki odgłos kroków.Obrócił się i stanął twarzą w twarz z rudobrodym olbrzymem w szkockiej spódniczce.- Pearly McCarren, do usług powiedział mężczyzna z wyraźnym szkockim „r”.Wymawiając je, posyłał w zimne powietrze krople śliny i obłoki pary.- Król szkockiej Francji, która rozciąga się od tej ściany do tamtej - dodał i ryknął śmie­chem.- Hej, Andre - powiedział do mężczyzny, który niósł latarnię - może byśmy wychylili na cześć naszego gościa kie­liszek dobrego wina, co? - Francuz opuścił salę, zagłębiając się w jeden z korytarzy.- To nie jest jego prawdziwe imię - po­wiedział McCarren do Michaela, przykładając dłoń do ust, jakbymu powierzał jakiś sekret - ale nie umiem wymawiać większości tych ich imion, więc wszystkich nazywam Andre.- Rozumiem - odpowiedział Michael, uśmiechając się.- Miałaś małe trudności, prawda? - McCarren zwrócił się do Gaby.- Sukinsyny drą się przez radio od godziny.Prawie was złapali za ogon, co?- Prawie - odpowiedziała po angielsku.- Wuj Gervaise nie żyje - oznajmiła i nie czekając na wyrazy współczucia, dodała: - Harzer też i jeszcze paru Niemców.Nasz przyjaciel jest dobrym strzelcem.Załatwiliśmy też czołg typu „Panzerkampfwagen II” ze znakami Dwunastej Dywizji Pancernej SS.- Dobra robota.- McCarren zapisał coś w notesie, wyrwał kartkę i nacisnął mały dzwonek obok krzesła.- Trzeba będzie zawiadomić naszych, że w okolicy są chłopaki z SS Panzer.Te dwójki to stare maszyny, widać, że wyciągają już wszelki złom.- Przekazał notatkę kobiecie, która wcześniej wchodziła z teczką na dokumenty.Znowu wyszła pośpiesznym krokiem.- Przykro mi z powodu twojego wuja - powiedział McCarren - zrobił dużo dobrego.Załatwiliście Stiefla?Gaby pokręciła głową.- Harzer był ważniejszy.- Masz rację, ale dalej nie czuję spokoju duszy, kiedy wiem, że ten wielki sukinsyn, jak to się mówi, dalej żyje i dobrze mu leci.- Wpatrzył się w Michaela jasnoniebieskimi oczami, osa­dzonymi głęboko w okrągłej jak księżyc, kredowobiałej twa­rzy.- Podejdź no tutaj i popatrz na pętlę, w którą będziesz wsadzał głowę.Michael obszedł stół i stanął za McCarrenem, który był wyż­szy od niego co najmniej trzy cale i szeroki jak drzwi do stodoły.Szkot miał na sobie połatany sweter i granatowobrązową spód­niczkę, barwy pułku Black Watch.Jego włosy były trochę ciem­niejsze niż potargana broda, która gorzała płomiennym poma­rańczowym odcieniem.- Nasz przyjaciel Adam mieszka tutaj.- McCarren stuknął palcem w plątaninę bulwarów, alei i krętych bocznych uliczek.- Szary kamienny budynek na rue Tobas.Cholera, te wszystkie budynki są szare, no nie? W każdym razie Adam mieszka w mie­szkaniu numer osiem na rogu.Jest pracownikiem rachuby w urzędzie kierowanym przez pewnego podrzędnego niemiec­kiego oficera, który zajmuje się dostawami dla Niemców we Francji: żywność, ubrania, materiały piśmienne, paliwo, amuni­cja.Można wiele się dowiedzieć na temat armii, śledząc, w co dowództwo zaopatruje oddziały.- Postukał znowu w labiryntulic.- Adam chodzi do pracy pieszo każdego dnia tą drogą.- Michael patrzył, jak McCarren ciągnie palcem wzdłuż rue Tobas, skręca w rue St.Fargeau i zatrzymuje się na avenue Gambetta.- Ten budynek jest tutaj.Otoczony wysokim płotem z drutem kolczastym u góry.- Adam nadal pracuje? - zapytał Michael.- Mimo że gestapo wie, iż jest szpiegiem?- Zgadza się.Wątpię, czy dają mu cokolwiek ważnego do roboty.Raczej tylko zapełniają mu czas.Popatrz tutaj.- McCar­ren podniósł leżący obok mapy album i otworzył go.W środku umieszczone były duże, gruboziarniste powiększenia czarno-białych zdjęć.Podał je Michaelowi.Były to fotografie dwóch męż­czyzn, z których jeden ubrany był w garnitur i krawat, a drugi miał na sobie lekką kurtkę i beret.- Ci gestapowcy chodzą za Adamem wszędzie.Jeżeli nie akurat ci, to inni.Mają lokum w budynku naprzeciwko domu Adama i obserwują jego miesz­kanie całą dobę.Przypuszczamy też, że prowadzą podsłuch tele­foniczny wszystkich jego rozmów.- Oczy McCarrena napotkały wzrok Michaela.- Czekają, rozumiesz?Michael skinął głową.- Czekają, żeby upiec dwa gołąbki przy jednym ogniu [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szamanka888.keep.pl