[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Niedaleko mężczyzna w średnim wieku w obszernych kalesonach wpatrywał się w nią pożąd­liwie.Miał na głowie melonik, w ręce zwinięty parasol i egzemplarz „Financial Times” pod pachą.Nieco dalej od nich rudowłosy mężczyzna w pogniecio­nym szarym garniturze upadał raz po raz w rozbijające się o brzeg fale, a jego żona stale go podnosiła.Po chwili jednak znowu się przewracał jak powtarzany do znudzenia replay.Obserwował go ogromny niebiesko-czarny homar, porusza­jący się powoli, wielki jak owca, oraz blade wynędzniałe dzieci z łopatkami i wiaderkami.Wojownicy Nocy zbliżyli się ku wejściu do Pałacowej Przystani.Po obu jej stronach biegły metalowe, pomalowa­ne na jasną zieleń barierki, a pod nogami mieli drewniany pomost, przez który widać było oblepione skorupiakami pale mola i skrzyżowane podpory, między którymi falowały wodorosty jak włosy wiedźmy.- Ona tu jest, i to bardzo blisko - powiedział Kasyks.Ich stopy dudniły po deskach mola, kiedy szybkim krokiem zmierzali ku wesołemu miasteczku.W połowie drogi w gorącym letnim powietrzu zmaterializowały się przed nimi trzy szare postacie: Nosiciele - prawdopodob­nie trzej ostatni, którzy przeżyli oprócz Kaptura.Co praw­da, teraz kiedy Isabel Gowdie była uwolniona z więzów, mogła ich już zarazić więcej.Tym razem Nosiciele mieli z sobą tylko trzy człekopsy.Wszystkie były na smyczy.Ogromne, czarne bestie drapały pazurami o deski pomostu, a strużki śliny ciekły z ich szeroko rozwartych szczęk, jak u psów chorych na wściekliznę.Nosiciele tym razem mieli broń, wymyślne dzidy z błyszczącymi ostrzami.- Ostrożnie - ostrzegł Kasyks.- Widziałem już kiedyś taką broń.Włócznie duszy.- Włócznie duszy? Co to takiego? - zapytał Mol Besa.- Za każdym razem, kiedy taka włócznia kogoś zabije, jego dusza zostaje uwięziona w jej wnętrzu.Kiedy następ­nym razem właściciel chce użyć tej włóczni, obiecuje duszy, że dostanie ciało tego, kto zostanie trafiony, i będzie mogła znowu żyć.A dusza tego, kogo zabije, zajmie jej miejsce we włóczni.- Jasna cholera - rzekła wściekle Effis.Kasyks potaknął.- Wierz mi, że dusze wewnątrz tych włóczni dobrze namierzają swe cele.- W takim razie czas na małe matematyczne przeis­toczenie.Nie było czasu do stracenia.Nosiciele spuścili człekopsy ze smyczy.Ogromne bestie zbliżały się, dudniąc po pomoś­cie, warcząc i ujadając ze wściekłością.Keldak odpalił dłoń w kierunku pierwszego psa.Pięść dostała się między zęby człekopsa i z przeraźliwym świstem zatopiła się w jego gardle.Człekopies stanął w miejscu z wykrzywionymi ustami i zadrżał.Po chwili eksplodował, tryskając wokół wstęgami jelit oraz kawałami skrwawione­go futra.Wszystko pokryła czerwona posoka.Zasta uniósł swoją dłoń i błyszczący złoty nóż wyskoczył ponad jego ramieniem, potem następny i jeszcze jeden.Uchwycił razem wszystkie trzy noże za ostrza i posłał tę błyszczącą gwiazdę do celu.Ta zmontowana na poczekaniu gwiazda przez ułamek sekundy błysnęła w świetle słońca, po czym odcięła po kolei wszystkie nogi jednego z człekopsów, który wyjąc potoczył się po deskach.Trzeci człekopies pozostał dla Effis.Wskoczyła na metalowe barierki, balan­sując przez moment na swych oślepiających świetlnych łyżwach, po czym poszybowała w powietrzu wysoko ponad molem, ślizgając się po niebie z niebywała szybkością i lekkością.Nad morzem zawróciła, ustawiając się pod słońce, tak że Mol Besa mógł ją dopiero dostrzec, gdy przyciemnił swoją przyłbicę.Przez chwilę stracił ją w ogóle z pola widzenia, po czym usłyszał miękki, świszczący dźwięk i Effis, nisko pochylona, znowu pojawiła się w swym świetlistym kostiumie, a jej łyżwy zostawiały za nią długie, opalizujące, bliźniacze ślady.Nie zamierzała użyć swych wachlarzowatych ostrzy.Za­miast tego zniżyła lot i mijając psa chwyciła go za obrożę.Człekopies warczał z wściekłości, gdy Effis unosiła go dziesią­tki metrów ponad morze.Potem puściła go, a on koziołkując w powietrzu, wpadł do wody z głośnym plaśnięciem.W czasie gdy inni Wojownicy Nocy walczyli z człekopsami, Mol Besa zmagał się z klawiaturą swego komputera.Wykorzystując czterowymiarową fizykę, wykonał równanie na przemianę dusz we włóczniach w stałą krystaliczną materię - dokładne i wysoce zmodyfikowane zastosowanie metody, jaką posługują się media, zmieniając dusze w ekto-plazmę.Załadował równaniem pistolet i wycelował go w trzech Nosicieli.Ale nim zdążył wystrzelić, jeden z Nosicieli zamierzył się i cisnął włócznią.Wszyscy obserwowali jej lot.Przeleciała w promieniach słonecznych z cichym raczej przyjaznym niż wrogim, świstem.- Uwaga! - krzyknął Kasyks i wyładował podmuch czystej energii z końcówek swych palców.Niestety, było już za późno.Włócznia duszy przebiła hełm Keldaka i weszła w tył jego głowy.Krew trysnęła na deski mola.Przez chwilę Mol Besa stał oszołomiony.Nie mógł uwierzyć, że któreś z nich może paść ofiarą.Przecież to tylko sen.To nie mogło zdarzyć się naprawdę! Jednakże lewa noga Keldaka kopała o barierkę mola w ostanich śmiertelnych drgawkach.I Mol Besa zrozumiał, że Keldak już nigdy, ale to nigdy nie wstanie.- Cofnijcie się! - wrzasnął Mol Besa do pozostałych Wojowników Nocy głosem pełnym wściekłości i boleści.Po czym wypalił nabój z równaniem.Nabój był zaprogramowany na odnalezienie każdej włó­czni duszy po kolei, tak że odbijał się z jednej strony mola na drugą i wrócił do włóczni, która utkwiła w głowie Keldaka.Sny Isabel Gowdie różniły się od ludzkich.Dzięki szata­nowi mogła śnić sny, które nie podlegały prawom natury.Jednakże we śnie tej młodej prostytutki prawa materii nadal obowiązywały, nawet jeśli były zniekształcone.Jedno z nich głosiło, że dwa obiekty nie mogą zajmować jednocześnie tego samego miejsca.Włócznia pierwszego Nosiciela eksplodowała w podmu­chu reakcji jądrowej, zaś on sam zmienił się w chmurę popiołu i strzępów materiału.Chwilę później wybuchnął kolejny Nosiciel.Resztki po nim rozwiały się jak dym ponad morzem.Potem eksplodował Keldak.Z jego zielonej zbroi buchnął snop ognia, podpalając jedną stronę mola i niszcząc dusze, której obiecano jego ciało.Pozostał jeden Nosiciel.Nieuzbrojony i bez człekopsa zaczął się oddalać.Ale Zasta postąpił szybko naprzód i cisnął olbrzymi nóż ze złotym ostrzem, który ugodził Nosiciela z taką siłą, że przybił go niczym gwóźdź do bramy wesołego miasteczka.Nosiciel zawisnął, szarpiąc się, a ka­wałki suchego zniszczonego ciała wypadały z jego pustych rękawów i nogawek.W końcu wiatr zdarł jego doskonałą, białą maskę i porwał ją daleko.Gdy Wojownicy Nocy przechodzili koło niego, wewnątrz kaptura zobaczyli tylko trupią czaszkę, którą opinała skóra jak na nodze indyka.Mol Besa obejrzał się szybko na skwierczące resztki zbroi Keldaka.Organy nadal grały Uwielbiam przebywać nad brzegiem morza.Mol Besa zerknął do tyłu na Kasyksa.- Czy jest tutaj nadal? Isabel Gowdie? Wyczuwasz ją jeszcze? Muszę ją dostać, Kasyks.Za wszelką cenę.Effis była zapłakana.- Czy on naprawdę nie żyje? - pytała cały czas.- Chcę wiedzieć, co dzieje się z jego prawdziwym ciałem.- Nie obudzi się, to wszystko - wyjaśnił ponuro Kasyks.- Musimy gdzieś go pochować.Czwórka Wojowników Nocy zdążała ławą ku wesołemu miasteczku, znajdującemu się na końcu mola.Oddalone pół mili od brzegu wydawało się odrębnym światem.Spog­lądając za siebie, widzieli Brighton, Downs i błyszczącą linię brzegu [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szamanka888.keep.pl