[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Wiesz, że jeżeli urodzisz to dziecko, to twój ojciec może wyrzucić cię z domu?- Niech spróbuje! - Alicja powiedziała to tak jadowitym tonem, że Anna zupełnie się uspokoiła.- Albo załatwi jakoś z Boko, żeby je zabić.To jeszcze bardziej prawdopodobne.- Alfred Boko nie dożyje tej chwili Alicja oznajmiła to tonem, jakby składała przysięgę.- To trzymaj się! - stwierdziła Anna.- I do widzenia.Ja zaraz wracam na Księżyc.Petowi powiem, że Sonorov kazał mu czekać do jutra na jakąś przesyłkę.Więc nie przejmuj się, gdyby ci tłumaczył, że zaraz musi wracać.Do jutra nikt go na Księżyc nie puści.Obie kobiety rozstały się jak najlepsze przyjaciółki.Anna wracała podśpiewując sobie wesoło pod nosem.Jej pomysł na zlikwidowanie Alfreda Boko był najlepszym z około dziesięciu pomysłów, jakie mutanci rozważali.Za jednym zamachem kompromitował Bo - risova, ułatwiał życie Hildorowi, który znów będzie miał okazję zająć się dziećmi.Tym razem półmutan - tem.Poza tym Anna nie wątpiła, że Alicja nie spocznie dopóki Boko będzie chodził po Ziemi.Będzie się zbytnio bała o swoje dziecko.Kiedy ją Kir zapytał skąd to przekonanie, przypomniała mu, że przecież to ona z Ewą sprawiły tę nagłą przemianę Judith w kochającą Alicję.Alicja z pewnością ogłosi, że jest w ciąży z Petem natychmiast po odlocie Feniksa.A dziecko kosmonauty jest rzeczą świętą.Nawet jeżeli ten kosmonauta był mutantem.Nikt nie odważy się wystąpić przeciwko matce i dziecku, bo za nim będzie stała Flota i wszyscy piloci.Niech się potem Borisov i Boko martwią, co z tym fantem zrobić.Teraz pozostawało jeszcze przekonać Peta, żeby nie był idiotą, tylko poszedł z małą do łóżka.Wciąż miał pewne zahamowania, co do sposobu przyjętego przez resztę.Był zdania, że dwóch ludzi może jednocześnie załatwić Alicję i Boko.Być może miał rację, ale Anna i Kir byli zwolennikami pewnej finezji.Nawet jeżeli chodziło o tak przyziemną sprawę jak zemsta.Życie Alicji Borisov nie zapowiadało się tak świetnie jak się tego spodziewała.Matkę mutanta mało salonów zechce przyjmować.Nawet jeżeli będzie córką prezydenta.Kiedy siedziała za sterami swego promu poczuła, że ma ochotę się zabawić.Za parę godzin miała się jednak rozpocząć akcja Genewa.Wolała przebywać w tym czasie na Księżycu.W trakcie tych wszystkich przygotowań Boko podesłał jeszcze trzech ludzi.Każdy szedł inną drogą.Jednego złapali przy windzie tuż przed śluzą wejściową.Na szczęście udało im się wtargnąć w jego myśli zanim popełnił samobójstwo.Boko miał wciąż ten sam plan.Była w tym pewna doza genialności.Do chwili wystartowania nie będą wiedzieli, czy silniki są sprawne czy nie.A nikt nie liczył się już z możliwością udanej próby sabotażu.Może to właśnie o to chodziło.O co by nie chodziło, to jedno udało im się osiągnąć.Piloci i oficerowie komanda marzyli, żeby wreszcie położyć rękę na kwaterze głównej policji i na jej szefie.Trzymaj się Pet nadała fonią przez radio i nie czekając na zezwolenie wystartowała.Niech ją podadzą do raportu jeśli chcą.* * *Marko Moril miał swoje publiczne wystąpienie punktualnie o ósmej wieczorem.Ogłosił, zgodnie z umową Boko i Oconnora, że ćwiczenia zostaną przeprowadzone za zgodą parlamentu, po konsultacji z prezydentem i obydwoma kandydatami na prezydenta i że mają na celu sprawdzenie Floty w warunkach władzy przejściowej.Flota musi być przecież przygotowana na każdą ewentualność - dodał na zakończenie.W tym samym momencie z pobliskich baz wystartowały straty bojowe z komandosami.W ćwiczeniach brało udział dziesięć tysięcy ludzi i ponad tysiąc stratów i innych maszyn bojowych.Pierwszym celem grup szturmowych było zabezpieczenie pałacu prezydenckiego, gmachu policji i telewizji.W następnej kolejności miano zajmować budynki najważniejszych ministerstw i banków.Manewrami dowodził osobiście admirał Bron.W stroju bojowym, z ciężkim laserem u boku unosił się dwadzieścia kilometrów nad Genewą w stracie dowódczym.Laser do niego zupełnie nie pasował.Kombinezon bojowy podkreślał jedynie postępującą otyłość i brak ćwiczeń.Nie wyglądał może bojowo, ale nikt z jego sztabu nie miał najmniejszych wątpliwości, kto tu rządzi.Pierwsze straty usiadły na placach i skrzyżowaniach Genewy w trzeciej minucie po zakończeniu wystąpienia Morila.Bron najbardziej był jednak zainteresowany wynikiem akcji na pałac prezydencki i gmach policji.Ten ostatni zdobywano jednocześnie z powietrza i z ziemi.Osiem stratów usiadło na dachu i wyrzuciło z siebie trzystu komandosów pod dowództwem pułkownika Berta.Dwudziestu ludzi skierowało się natychmiast w kierunku gabinetu Alfreda Boko.Na ziemi tymczasem osiem dalszych stratów otoczyło cały gmach i przygotowywało się do jego obrony.Komandosi robili to tak serio, że żaden z policjantów nie pomyślał nawet przez chwilę o dyskusji, nie mówiąc już o otworzeniu ognia.Na najwyższym piętrze, gdzie mieścił się gabinet Boko sytuacja wyglądała odrobinę inaczej.Ochrona osobista szefa policji postanowiła nie wpuścić do niego nikogo.Otworzyli ogień zabijając pierwszą salwą ośmiu komandosów.Bert kazał się reszcie ukryć i wezwał posiłki.Dopiero wtedy połączył się z Bronem.- Napotkałem opór.Straciłem ośmiu ludzi - zameldował ponuro - proszę o pozwolenie zajęcia tego piętra siłą.Zezwalam - odparł Bron zadowolonym głosem.Prawdę mówiąc czekał na coś takiego.- Ogłoście swoim ludziom, że mogą w każdej chwili używać broni.Nie chcę mieć dalszych ofiar.Bert spojrzał porozumiewawczo na szefa swojej kompanii i kiwnął głową w stronę rogu, za którym czaiła się ochrona.Na szczęście do windy mogli dojść jedynie przez nich.Komandosi bezszelestnie poustawiali się w trzyosobowe grupki i kiedy tylko nadeszły posiłki rzucili granaty.Zanim jeszcze rozwiał się kurz z opadających ścian skoczyli w kierunku gabinetu strzelając jak opętani.Dopiero później się okazało, że ich determinacja była zbędna.Granaty zabiły praktycznie całą obstawę z wyjątkiem kilku ludzi, którzy zginęli trochę niepotrzebnie, bo i tak nie mieli najmniejszej ochoty dalej się bronić.Bert wszedł do gabinetu Boko dopiero wtedy, gdy jego ludzie upewnili się, że szef policji nie ma w zasięgu swojej dłoni żadnej broni.- Czy wy nie przesadzacie! - ryknął na jego widok Boko.- To miały być ćwiczenia, a nie rzeź.Właśnie zameldowałem o tym prezydentowi - dodał z satysfakcją.- Zrobimy tak, panie generale - oznajmił spokojnym tonem Bert.- Pan będzie przebywał w tym pomieszczeniu aż do czasu odlotu Feniksa.Potem poczekamy jeszcze tydzień, ale już w naszych kwaterach [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szamanka888.keep.pl