[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wjaskrawym świetle dnia wyglądała znacznie dojrzalej niż w półmroku pokoju oberży czy o świcie.Był już pewien, że ma około dwudziestu pięciu lat.Sporo jak na niezamężną pannę.Być może straciłastarającego się ojej rękę na wojnie, jak zbyt wiele kobiet w jej wieku.- Przywiozłem pistolet osobiście z jednego powodu - powiedział, czując, że ma obowiązekwytłumaczyć się z tego najścia.- Chciałem panią uprzedzić, że pojawiły się już pierwsze plotki.Dziśrano w jednym z brukowców ukazała.się wzmianka o wydarzeniach w oberży.Zatrzymała się i tupnęła gniewnie małą stopką.Na jej twarzy pojawił się przestrach.- Już teraz?- To tylko plotki z oberży.Bez nazwisk.Może nic z tego nie będzie.- Albo będzie dużo gorzej, bo podadzą nazwiska, albo czynić będą tak wyrazne aluzje, że każdy siędomyśli, o kogo chodzi.Jak szybko się dowiemy, jaki obrót przybrały sprawy? - Po jakichś czterech dniach albo wszystko ucichnie, albo też nabierze rozgłosu.Tak zwykle bywa.Wtym drugim wypadku przyślę pani ostrzeżenie i, rzecz jasna, zrobię, co będę mógł, by pani reputacjanie ucierpiała.- Mama z pewnością zawiadomi mnie pierwsza, lordzie Sebastianie.Jeśli zostanie wplątana w dużyskandal, nie będę wiedziała, jak mam ją za moje nierozważne postępowanie przeprosić.Ale ona jestzbyt dobrą osobą, by mnie karcić za moją wyprawę.Choć kierowały mną szlachetne pobudki,wykazałam się lekkomyślnością.Nie zwróciła najmniejszej uwagi na jego słowa, że będzie ją chronił.To było oczywiste.Nienawidziła go za to, że przyczynił się do okrycia niesławą jej ojca.Niedopuszczała myśli, że taka ochrona może okazać się koniecznością, nie mówiąc już o tym, że się nanią nie godziła.Bez wątpienia wolałaby utracić reputację, niż przyzwolić na jego ochronę.- Owszem, była pani lekkomyślna.I nieroztropna.A wyprawa niebezpieczna i, jak się okazuje, fatalnaw skutkach.Jak też.- Nie musi pan dłużej wyliczać.Mam sobie zbyt wiele do zarzucenia i nie potrzebuję pańskichupomnień.-.jak też dowiodła, że jest pani odważna.Podziwiam pani chęć walki o dobre imię ojca, nawet gdybypani myliła się, wierząc w jego niewinność.Spojrzała na niego nieufnie, marszcząc podejrzliwie czoło.Bez wątpienia uważała, że znów schlebiajej w sobie tylko wiadomym celu.Może i tak było.Sam jeszcze się nie zdecydował.- Ciągle się zastanawiam, kim jest Domino - odezwała się.Na wzmiankę o ojcu zaczęła tolerować jegoobecność, choć wolałby, żeby jej tolerancja wynikała z jakiegokolwiek innego, a nie z tego powodu.-Usiłuję sobie uprzytomnić, co zapamiętałam z jego wyglądu.Jestem prawie pewna, że miał rudewłosy.I był chyba cudzoziemcem.Zcieżka biegła teraz wokół prostego kamiennego budynku z wielkimi oknami we wszystkichścianach.Domyślił się, że to właśnie jest zimowy ogród, o którym wspominała pani Joyes.Weszli natyły ogrodu, gęściej porośnięte krzewami i drzewami. - Dlaczego pani sądzi, że to cudzoziemiec?- Nosił dziwny kapelusz.Miękki i z szerszym rondem, niż się widuje u nas.Płaszcz miał dziwny krój.Był uszyty z jakiegoś ciężkiego materiału.- Wzruszyła ramionami.- Nie umiem tego określić, ale onpo prostu nie wyglądał na Anglika.- Może rzeczywiście Domino jest cudzoziemcem.- Mogłoby to ułatwić jego odnalezienie.Przecież w Anglii jest dużo mniej cudzoziemców niżAnglików.- Niestety, nie zawsze uda się ich rozpoznać po kapeluszach.- Ale cudzoziemcy zbierają się w Londynie w pewnych miejscach.W pewnych oberżach i tawernach.Lizzie - ona również mieszka w naszym domu - mówi, że lubią się też zatrzymywać w niektórychhotelach.Gdybym mogła się tam wybrać, to może.Stanął przed nią, przerywając spacer, tak że ona również musiała się zatrzymać.- Nie wolno pani.To może być niebezpieczne.Wyraz jej twarzy dobitnie świadczył, co ona sądzi o jego żądaniu.- Ależ nic mi się nie stanie.Tym razem wezmę kogoś ze sobą.No i mam ten pistolet.Nie wiedział, czy się z nim przekomarza, czy też naprawdę zamierza ponownie zrobić cośnierozważnego.- Uprzedzę panią Joyes, żeby trzymała pistolet pod kluczem.Broń tylko zwiększy ryzyko.Jeśli razjeszcze wyceluje pani z niej do mężczyzny, może on nie zachować się jak dżentelmen.- To ważne ostrzeżenie, lordzie Sebastianie.Pan dobrze wie, o czym mówi.Nie mógł od niej oderwać wzroku.Od kpiących z niego oczu.Od lekko wygiętych warg.I ten jejbezceremonialny sposób bycia, który nasuwał wspomnienie ich wzajemnej bliskości tamtej nocy woberży [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szamanka888.keep.pl