[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Potrzebujemy - zaczęła ponuro Savil, przymusza­jąc się do jedzenia, które w ogóle jej nie smakowało - Lansira.Potrzeba nam jego umiejętności uzdrawiania umy­słów.Z każdą chwilą Vanyel coraz bardziej zamyka się w sobie i za nic nie chce mi pozwolić zbliżyć się choć trochę.Znów buduje dookoła siebie jakąś barierę.Co pra­wda odmienną od tej poprzedniej, polegającej głównie na arogancji wobec świata, ale ta różnica nie gra tu żadnej roli, bo i tak pozostaje faktem, że chłopiec stara się wyizolować.Niestety jednak Lansir na razie pozostaje nieosiągalny.Andrel, dziobiąc widelcem na talerzu, przesuwał kawałki jedzenia z jednego jego krańca na drugi.Wreszcie westchnął ciężko, wprawiając płomyk świecy w swoisty taniec.- Muszę się z tobą zgodzić.Ale czy nie można by sprowadzić Lansira przy pomocy Bramy?Savil potrząsnęła głową, opędzając się od ogarniającej ją rezygnacji.Rozmawiała już o tym z Jaysenem.- Nie ma mowy, ponieważ nie wiemy nawet, gdzie on może być w tej chwili.Poza tym, jego zmysł myśloczucia nie jest aż tak silny, by mógł odczytać dalekonośne prze­słanie.Nie jesteśmy też w stanie przewidzieć, jaką obierze drogę powrotną.Istnieje przecież około pięciu różnych tras.Gdyby coś się stało Elspeth, nikt nie miałby nam za złe wyprawienia na jego poszukiwania aż pięciu heroldów, ale Vanyel nie jest żadną ważną osobistością.- Jej głos nagle zabrzmiał zjadliwie.- W każdym razie, tak mi właśnie powiedziano.Andrel zmarszczył czoło, aż jego brwi połączyły się w jedną kreskę.- Ale może zostać ważną osobistością.Osłaniam go, jak tylko potrafię, ale traumatyczne przeżycia ostatniego czasu wciąż znajdują sobie jakieś ujście i rozsiewają smutek dookoła.Większość uczniów pogrążyła się w takiej rozpa­czy, że zaczynają już płakać po kątach, a najgorzej jest z kandydatami na bardów, uzdrowicieli i heroldów.Wszy­stko przez te ulatniające się wciąż doznania Vanyela.- A czego się spodziewałeś? - odparowała, nie ukry­wając autentycznej złości.- Widziałeś przecież, że jego dary mają nieprzeciętną moc i głębię.Nawet bez przygoto­wania bezwiednie nadaje dalekonośne przesłania, a o osła­nianiu swego umysłu wie dokładnie tyle, co o lataniu! Nie co dzień mamy do czynienia z przypadkiem, kiedy połączo­ną więzami życia parę rozdziela samobójcza śmierć jednego z kochanków.Toteż nawet staranne szkolenie nie byłoby w stanie pomóc Vanyelowi zwalczyć tego przenikania jego żalu do serc innych.A jednak nikt nie chce dać wiary, że dary Vanyela to niezwykła siła.Wszyscy uważają, że pod­dając się rozpaczy po śmierci Tylendela, tracę poczucie rze­czywistości i wyolbrzymiam znaczenie wszystkiego, co miało z nim jakikolwiek związek.- Na bogów! - Andrel podniósł wzrok znad talerza, z wyrazem twarzy upodabniającym go do przerażonej owcy.- Vanyel i Tylendel.połączeni więzią życia?Savil bez entuzjazmu skinęła potakująco.- Jestem tego niemal pewna.Co gorsza, także Mardik i Donni to potwierdzają, a oni, jako para połączona takimi więzami, znają się na tym najlepiej.Spodziewałam się smut­ku, żałości - naturalnych reakcji młodego chłopca, który w bardzo nieprzyjemnych okolicznościach stracił swego pierwszego kochanka.Nie przewidziałam, że zobaczę roz­pacz i zdruzgotaną psychikę.Nigdy nie zetknęłam się z tak głębokim uczuciem u żadnego herolda, z wyjątkiem oczy­wiście Mardika i Donni.A zatem powiedz mi, jak, do dia­ska, radzić sobie z przerwaną więzią życia?Andrel potrząsnął głową; był wyraźnie zbity z tropu.- Nie wiem, co odpowiedzieć.Nie znam odpowiedzi.Nie uzdrawiam umysłów, uzdrawiam ciała.I nie znam ni­kogo, kto potrafiłby uleczyć serce.Savil westchnęła i spuściła oczy na zakrzepłe, zimne je­dzenie na talerzu.- Obawiałam się, że to właśnie mi powiesz.W dodatku mamy jeszcze jeden problem: w ich związku Lendel był przywódcą, Vanyel zaś był tym, który się podporządkowy­wał.Vanyel całkowicie się od Lendela uzależnił emocjonal­nie.Próbowałam przestrzegać Lendela przed tym, ale.- Wzruszyła ramionami.- Na domiar złego Vanyela przy­gniata okrutne poczucie winy i chłopiec nie pozwala wybić sobie z głowy przeświadczenia, że to on skazał na śmierć Lendela, ponieważ go uwiódł.Pozwolę sobie zauważyć, że o ile mi wiadomo, nikt tutaj nikogo nie uwiódł, a jeśli uwiódł, to zrobili to obaj jednocześnie.Ale.cóż.- Jaysen - stanowczym głosem rzucił Andrel.Skinęła.- W rzeczy samej, mój drogi przyjacielu.Jaysen nie potrafi zerwać ze swymi uprzedzeniami względem związ­ków ludzi tej samej płci, które wyniósł z Klejmaru.Za­akceptował Lendela dopiero po tym, jak rzuciłam mu prosto w twarz, że jest nietolerancyjny.Ale Vanyel? Gdy zeszli się z Lendelem, nie był nawet kandydatem na herolda.Jays nie powiedział co prawda ani słowa, lecz nietrudno się do­myślić, o czym dumał siedząc przy jego łóżku.- A Vanyel to podchwycił - rzekł Andrel ze smut­kiem.- Prawdopodobnie.- Wzięła kęs jedzenia, ale czu­jąc, że zimna papka utknęła jej w gardle, zrozumiała, że nie jest w stanie nic przełknąć i odsunęła talerz [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szamanka888.keep.pl