[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Sprawozdanie otrzymam wieczorem, albo nawet jutro rano, skoro jednak życzy pani sobie osobiście wszystko usłyszeć.Malwina zawahała się.Dotychczas miała wrażenie, że najlepiej będzie kontaktować się wyłącznie z jed­nym człowiekiem, tym, z którym załatwiała sprawa i który już ją widział.I znał.Teraz jednak pojawiła się wątpliwość, może słuszniej byłoby dać sobie spokój z szefem i rozmawiać bezpośrednio z pracownikiem, zleceniobiorcą, żądając dyskrecji, z pewnością osiągalnej, bo w końcu co tego szefa obchodzą szczegóły śledztwa i jej perypetie uczuciowe.Zleceniobiorca powie jej więcej, będzie go mogła wypytać o rzeczy komu innemu obojętne, chociażby, na przykład, wyraz twarzy Karola.Czy cokolwiek innego.- Tak - powiedziała stanowczo.- Teraz widzę, że wolałabym osobiście i bezpośrednio.To jak to zrobić?- Proszę zadzwonić za kwadrans.Muszę się po­rozumieć z pracownikiem.Dam pani jego numer komórki.- Ale ja bym go chciała zobaczyć.Twarzą w twarz;- To już bez trudu zdoła pani z nim uzgodnić.O dwudziestej on się zmienia i będzie miał chwilę czasu.Malwinę niemal zatchnęło.- Jak to.zmienia.? To znaczy, że co, że ich jest więcej.?- Łaskawa pani życzyła sobie inwigilacji i ochro­ny całodobowej - przypomniał jej szef agencji z anielską cierpliwością.- Nie sądzi pani chyba, że jeden człowiek zdoła pracować dwadzieścia cztery godziny na okrągło, dzień w dzień?- Przecież ma różne przerwy!- Ale nie może oddalić się i pójść spać, bo nigdy nie wiadomo, kiedy będzie zmuszony na nowo pod­jąć pracę.Obiekt.pardon.szanowny małżonek egzystuje niezupełnie regularnie.- To znaczy, że ilu ich jest?- W zasadzie trzech.Ośmiogodzinny dzień pra­cy.Oczywiście jakieś wahania mogą nastąpić.- No dobrze - zgodziła się Malwina po chwili niezadowolonego milczenia.- Zadzwonię za kwa­drans.Wcale nie była pewna, czy istotnie zdoła zadzwonić za kwadrans, bo Karol mógł przecież wrócić w każdej chwili.I znów zaskoczyć ją w gabinecie z trefną prasą.Może by jednak zmniejszyć jakoś ten stos makulatury, może.no tak, może przecież zapisać sobie numery telefonów na mniejszym kawałku papieru albo wyd­rzeć ze środka niezbędny fragment tekstu.Takie małe tatwiej ukryć.Wreszcie uczyniła to, co każdy normalny czło­wiek uczyniłby od razu, wycięła z prasy użyteczne treści.Ściśle biorąc, wyrwała je paznokciami, strzę­piąc po brzegach, bo nie miała cierpliwości szukać teraz nożyczek.Resztę zgniotła w kłąb i podpaliła w kominku.Kominek, na szczęście, był często używany i ciąg­nął doskonale, a Helenka dbała o usuwanie popiołu.Na wpatrzoną w ogień Malwinę spłynęło natchnie­nie.Czego ona właściwie czepia się wrót garażowych, nie garaż tu jest ważny, tylko ogrodzenie, co z tego, że Karol z garażu nie skorzysta, skoro wjedzie do środka posesji i zamknie za sobą bramę! Na solid­nie ogrodzony teren złodzieje nie będą się pchali, to na nic, zepsuć trzeba bramę wjazdową!Natchnienie trwało i podpowiadało, że i chwilę powinna wybrać właściwą.Chociażby taką jak teraz, kiedy Karola nie ma, żeby nie mógł wjechać, a nie wyjechać.Cóż by jej przyszło z tego, że utkwiłby w środku, w bezpiecznym garażu, to samochód ma zostać pozbawiony schronienia, nie zaś Karol per­sonalnie!Ze stęknięciem podniosła się od kominka i klapnęła w fotel.Zagapiona w resztki żaru i biegających po dogasającym papierze iskier, zdołała pomyśleć kawałek dalej.Nie tylko Karola musi brać pod uwagę, ale także i siebie, jeszcze by tego brakowało, żeby jej nissan został po tej stronie, bez żadnej szansy na wyjazd.Jak miałaby się poruszać po mieście, piecho­tą? Autobusem? A zakupy same by przyszły? Z taksó­wkami miałaby mnóstwo kłopotów, na godziny mu­siałaby je wynajmować!Dreszcz zgrozy przeleciał jej po plecach.Oczywiście, oba samochody muszą pozostać na zewnątrz ogrodzenia, a garaż niech diabli biorą,Chwila właściwie była idealnie odpowiednia dla tych wszystkich machinacji i Malwina już zerwała się z fotela, ale przyszło jej do głowy, że jednak nie.Zobaczy ją Helenka.Cholera, czy ta Helenka nie mogłaby dzisiaj iść do córki? Justynka była nieszkodliwa, jej okna wychodziły na ogród, ale Helenka tak z kuchni, jak i ze swojego pokoju miała doskonały widok na cały front.Nie wolno było dopuścić, żeby nabrała jakichś podejrzeń!Niemożność przystąpienia do działań dywersyj­nych sprawiła, iż Malwina przypomniała sobie o te­lefonie za kwadrans i znów zamknęła się w gabine­cie.Nasz klient, nasz pan.Wszystkie jej życzenia zo­stały uwzględnione i niewątpliwie zaksięgowane dla wystawienia rachunku, ale to Malwiny w tym mo­mencie nie interesowało.Chciwie zapisała numer, podany przez szefa agencji i wykorzystała go od razu.W słuchawce odezwał się jakiś facet, który z wielką uprzejmością wyraził zgodę na spotkanie dziś jesz­cze, mniej więcej za półtorej godziny, kiedy już skoń­czy służbę i przekaże delikwenta zmiennikowi.Gdzie ma się znaleźć?Pytanie było zgoła okropne [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szamanka888.keep.pl