[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Gdyby nie to, że słuchał jej ojciec, bez wahania oświadczyłaby, że owa ognista kradzież przytrafiła się w Warszawie, u sąsiadów, obok ich domu, co pozwoliłoby od razu uciąć łeb rozrastającej się hy­drze.Tego rodzaju informacja mogła jednakże spo­wodować nieco zbyt gwałtowną reakcję pana Chabrowicza,a zatem dom odpadał.Trudno, należało kraść tutaj.Rodzice całe dnie spędzają na plaży, nie mają pojęcia, co się dzieje w rozsianych po mierzei miejscowościach.Byle nie za blisko, im dalej,tym lepiej.W Kątach Rybackich!Słuchający w milczeniu porucznik zażądał rysopisów występujących w opowieści osób.Wszelkimi siłami Janeczka starała się, żeby owa pani i ów pan do nikogo nie byli podobni.Z panią poszło jej nieźle, natomiast na panu się potknęła.Próbowała objaśnić, jakie miał oczy.- Czy przypadkiem nie takie wąsko osadzone? Blisko siebie? - spytał nagle porucznik.- Takie - zgodziła się Janeczka, zanim zdą­żyła uprzytomnić sobie, że należało zaprzeczyć.- To znaczy.No.Miał uszy.- Odstające?Janeczka ugryzła się w język.Dostrzeżona w porcie i zapamiętana postać nachalnie pchała się na pierwsze miejsce.Teraz już nie pozostało nic in­nego, jak tylko rzucić porucznikowi na żer przestę­pcę z odstającymi uszami.Spróbowała ratować sytuację.- I był łysy - dodała stanowczo.- Łysy? - zdziwił się niedowierzająco porucznik.- No, trochę.Dookoła głowy miał włosy, ale na czubku łysy.Porucznik znał omawianego osobnika i od daw­na już miał go na oku, jego czubka głowy jednakże jakoś nigdy nie widział.Możliwe, że w bujnych lo­kach przeświecała gdzieś tam łysina.Postanowił jak najszybciej nadrobić swoje niedopatrzenie.Już od dłuższej chwili Janeczka usiłowała nie­znacznie dać bratu do zrozumienia,co powinien zrobić.Odzyskała przytomność umysłu i wszelkie możliwe konsekwencje popełnianego właśnie czynu dotarły do niej w całej krasie.Coś takiego nazywa się wprowadzeniem władzy w błąd.Grożą za to straszne kary.Kategorycznie i bezwzględnie muszą dopaść tego porucznika w cztery oczy i przynaj­mniej częściowo wyjaśnić okropne nieporozumienie.Kopnięty w kostkę Pawełek drgnął gwałtownie i zrozumiał.Sam był już pełen obaw,bo myśl o wprowadzeniu władzy w błąd krążyła mu po gło­wie prawie od samego początku.Straszliwych ze­znań Janeczki słuchał wręcz ze zgrozą.Teraz otrzeźwiał nagle, pochwycił rozpaczliwe spojrzenie siostry i zdecydował się działać.- Idę do łazienki - oznajmił w przestrzeń, nie budząc tym niczyjego protestu, bo wszyscy byli za­jęci Janeczką.Odwrócił się i szybko zbiegł ze scho­dów.Na dole zgrupowało się troje gospodarzy i dwo­je mieszkających na parterze gości.Wszyscy z zain­teresowaniem przysłuchiwali się odgłosom z góry.Zbiegający ze schodów Pawełek wydał im się do­skonałym źródłem informacji, zagrodzili mu drogę i usiłowali wypytywać, nie pozostało mu w końcu nic innego, jak tylko rzeczywiście odgrodzić się od natrętów drzwiami od łazienki.W pierwszej chwili zasunął nawet zasuwkę, ale zaraz ją cichutko cofnął.Widać już było, że nie uda mu się opuścić domu zwyczajnie, przez hall i drzwi wejściowe, nie dość, że go tam złapią i zatrzymają, ale jeszcze mogą nabrać jakichś podejrzeń.A zatem tylko tędy.Uruchomił spłuczkę i szum wody zagłuszył wszelkie inne hałasy.Otworzył okno, wlazł na pra­lkę, przełożył nogi przez parapet i już po chwili zna­lazł się na chodniczku przed domem.Porucznik na górze podziękował, przeprosił i zaczął się żegnać.Uzyskane informacje wydawały mu się wprawdzie wciąż jeszcze niejasne, chaotycz­ne i w ogóle niedostateczne, ale nie mógł dłużej wy­trzymać wiercących w uszach dźwięków, które wy­dawała z siebie zemocjonowana matka Mizi.Jane­czka głowiła się nad kolejną trudnością.Nie miała żadnych wątpliwości, że zarówno rodzice, jak i mat­ka Mizi tylko czyhają na moment, kiedy pozbywszy się osób postronnych, będą mogli wziąć ją w obroty prywatnie.Musiała im uciec jakoś dyplomatycznie.Porucznik zszedł na dół.Słychać było, jak od­mawia odpowiedzi na liczne pytania, żegna się z go­spodarzami i wychodzi.- Janeczka.- zaczęli równocześnie matka Mizi i pan Chabrowicz.- Zaraz - powiedziała Janeczka energicznie, a zarazem z godnością.- Najpierw muszę iść do ła­zienki.Panu Chabrowiczowi mignęło w głowie, że do łazienki poszedł chyba Pawełek, ale nie zdążył nic powiedzieć, bo Janeczka znikła na dole.Za nią znikł Chaber [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szamanka888.keep.pl