[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Od narastajÄ…cego napiÄ™cia w gÅ‚owie zaraz za oczodoÅ‚ami odezwaÅ‚ siÄ™ pulsujÄ…cy ból.PrzycisnÄ…Å‚ kciuki do zamkniÄ™tych oczu i rozmasowaÅ‚ sobie skronie.Gdy uniósÅ‚ gÅ‚owÄ™, zauważyÅ‚ biegnÄ…cych żoÅ‚nierzy.Wzrok miaÅ‚ jeszcze zamglony, ale podrzuciÅ‚ kolbÄ™ karabinu do policzka i przerzuciÅ‚ przeÅ‚Ä…cznik na krótkie serie.- Nie strzelać! - rozlegÅ‚o siÄ™ woÅ‚anie przekazywane wzdÅ‚uż linii obroÂny.Andre z bijÄ…cym mocno sercem patrzyÅ‚, jak żoÅ‚nierze z kompanii Delta przemykajÄ… poprzez liniÄ™ najszybciej, jak mogÄ….Biegli tak blisko jego pozyÂcji, że sÅ‚yszaÅ‚ ich dyszenie, okrzyki przerażenia i jÄ™ki rannych, niezbyt deliÂkatnie podtrzymywanych przez kolegów.ObsÅ‚uga karabinu maszynowego zainstalowaÅ‚a siÄ™ tuż obok Andre i puÅ›ciÅ‚a w las dÅ‚ugÄ… seriÄ™.- SÄ… za nami jakieÅ› dwieÅ›cie metrów - zawoÅ‚aÅ‚ zaaferowany strzelec.- Musi tam być chyba caÅ‚y batalion! Powodzenia! - StÄ™kajÄ…c, poderwali siÄ™ na nogi, zostawiajÄ…c oddziaÅ‚ Andre na pierwszej linii obrony.Andre z zazdroÂÅ›ciÄ… popatrzyÅ‚ za wycofujÄ…cymi siÄ™ żoÅ‚nierzami.Przynajmniej oni spÄ™dzÄ… tÄ™ noc spokojnie.chyba że wszystko siÄ™ zawali.- Wolno strzelać! - podawano sobie z ust do ust wzdÅ‚uż linii.Andre też wykrzyczaÅ‚ te sÅ‚owa i zaraz rozpÅ‚aszczyÅ‚ siÄ™ w pÅ‚ytkiej dziurze.RozejrzaÅ‚ siÄ™ uważnie po zaroÅ›lach, szukajÄ…c wzrokiem ChiÅ„czyków.- OszczÄ™dzać amunicjÄ™ - rozlegÅ‚o siÄ™ znowu wzdÅ‚uż linii, po czym wszyÂscy ucichli.Andre uspokoiÅ‚ siÄ™, sÅ‚yszÄ…c gÅ‚osy niknÄ…ce w oddali po obu stroÂnach.Wszystko bÄ™dzie dobrze, powtarzaÅ‚ w duchu.Kompania D wycofaÅ‚a siÄ™, zachowujÄ…c szyk.Zdążyli przygotować pozycje obronne.To ChiÅ„czycy bÄ™dÄ… ginąć tej nocy.Przez pierÅ› przebiegÅ‚ mu dreszcz.Nie byÅ‚a to oznaka strachu, lecz nagÅ‚y przypÅ‚yw adrenaliny.WidziaÅ‚ odlegÅ‚e drzewa wyraźniej niż kiedykolwiek.OddychaÅ‚ ciężko, jak po dÅ‚ugim i wyczerpujÄ…cym biegu.ZabolaÅ‚y go dÅ‚onie, wiÄ™c rozluźniÅ‚ uchwyt na karabinie.UÅ›wiadomiÅ‚ sobie, że od zaciskania zÄ™bów rozbolaÅ‚a go szczÄ™ka.PrzechyliÅ‚ gÅ‚owÄ™ najpierw w leÂwo, potem w prawo, rozluźniajÄ…c mięśnie.SpojrzaÅ‚ z powrotem na zaroÅ›la, nabraÅ‚ gÅ‚Ä™boko powietrza w pÅ‚uca i spróbowaÅ‚ siÄ™ odprężyć.Daleko z lewej karabiny maszynowe zaczęły wypluwać krótkie serie poÂcisków.ChwilÄ™ potem rozlegÅ‚y siÄ™ eksplozje czterdziestomilimetrowych graÂnatów, a po nich kakofonia karabinowych wystrzałów.- OgieÅ„ zaporowy! - krzyknÄ…Å‚ dowódca plutonu i ich karabiny maszyÂnowe zasypaÅ‚y zaroÅ›la gradem kul.Andre odwróciÅ‚ siÄ™, by dokÅ‚adnie zlokaliÂzować pozycjÄ™ M-60 - karabin znajdowaÅ‚ siÄ™ o jakieÅ› piÄ™tnaÅ›cie metrów od niego.W najgorszym wypadku, gdyby ChiÅ„czycy przedarli siÄ™ przez ich poÂzycje, taki karabin stanowiÅ‚ niewielkÄ…, lecz ratujÄ…cÄ… życie szansÄ™.To już zaÂraz, pomyÅ›laÅ‚ odliczajÄ…c sekundy w rytm bicia serca.W górze zagwizdaÅ‚y granaty moździerzowe; wybuchÅ‚y sto metrów przed liniÄ… frontu.EksplodoÂwaÅ‚y w górnych gaÅ‚Ä™ziach drzew, sypiÄ…c Å›miercionoÅ›nymi odÅ‚amkami i drzaÂzgami.Å»oÅ‚nierze obsÅ‚ugujÄ…cy moździerze przesunÄ™li ogieÅ„ bliżej linii obroÂny.Andre wiedziaÅ‚, że ulokowani wyżej na wzgórzach ludzie z obsÅ‚ugi lekÂkiej artylerii sÄ… wyposażeni w noktowizory, dziÄ™ki którym mogÄ… dostrzec posuwajÄ…cÄ… siÄ™ naprzód chiÅ„skÄ… piechotÄ™ w leÅ›nych przecinkach i przerwach miÄ™dzy drzewami.Z pÅ‚onÄ…cego lasu wynurzyÅ‚y siÄ™ biegnÄ…ce sylwetki ludzkie - trzydzieÅ›ci metrów, Å‚atwy cel.Wszyscy naraz otworzyli ogieÅ„.Powoli, napomniaÅ‚ sam siebie Andre.Najpierw wyceluj, potem naciskaj spust.BroÅ„ kopnęła go w raÂmiÄ™ i jedna sylwetka upadÅ‚a na ziemiÄ™ jak szmaciana lalka.Andre wyrównaÅ‚ oddech i skoncentrowaÅ‚ siÄ™ na nastÄ™pnym wrogu.Wielkokalibrowy karabin bojowy uderzyÅ‚ go w ramiÄ™ - znowu trup! Powoli i dokÅ‚adnie powtarzaÅ‚, odÂsuwajÄ…c Å‚uski.Jednak, pomimo ostrzaÅ‚u z trzech stron, liczba ChiÅ„czyków wciąż wzrastaÅ‚a.StrzelaÅ‚ raz po raz, aż straciÅ‚ rachubÄ™ wystrzelonej amunicji.Gdy spust zamarÅ‚, wysunÄ…Å‚ pusty magazynek i na jego miejsce wsunÄ…Å‚ peÅ‚ny.Wokół rozlegaÅ‚ siÄ™ Å›wist, niczym syczenie atakujÄ…cego węża.Napastnicy roÂbili uniki i kluczyli, strzelajÄ…c z biodra.Andre naciskaÅ‚ spust tak szybko, jak tylko potrafiÅ‚, ale ostrzaÅ‚ wroga narastaÅ‚.Znowu skoÅ„czyÅ‚a mu siÄ™ amunicja.- Cholera! - zaklÄ…Å‚.ZostaÅ‚ mu już tylko jeden magazynek, a i to niepeÅ‚ny.Tylko jedenaÅ›cie naboi, dudniÅ‚o mu w gÅ‚owie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]