[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.W tym momencie przyłączyła się doń Kantela:- Noc nadejdzie snadnie.- W Czarnym Kurhanie spoczniesz wnet - znów samo­tnie zaciągnął Jason.- I wszystko niech przepadnie! - raz jeszcze włączyła się Kantela.Paul nie powinien rozpoznać tego, co śpiewali, stało się jednak inaczej.W tej chwili, wśród dymu i mgły nie potrafiłby odpowiedzieć, skąd wiedział co to za śpiew.Była to zmodyfikowana wersja jednej z pieśni żałobnych śpiewa­nych w północnej Anglii, podczas czuwania przy zwłokach ułożonych pod stołem z czarką soli na piersiach.Ta pieśń rytualna zrodziła się grubo przed chrześcijaństwem, wśród pogańskich Celtów.Ci niewysocy, ciemnoskórzy mężczyźni zbierali się w lesie, w noc po zgonie, by pośpiewać martwym krewniakom wyruszającym w mroczną drogę.Wersja, którą teraz Paul słyszał nie miała w sobie nic z powagi melodii siedemnastowiecznej, brzmiała jak ochrypłe, atonalne za-śpiewy barbarzyńców, lodowate niczym menhiry w zimie i bezlitosne jak hulający wśród nich wiatr.Rozwijała się dalej.Jason przemawiał, a Kantela dołączała doń tworząc duet.Brzmiało to jak pieśń zmartwychwstałego wilkołaka.- Jeśliś ogień znał i dach- Noc nadejdzie snadnie.- Teraz grobu poznasz piach- I wszystko niech przepadnie!- Gdy stojące głazy miniesz- Noc nadejdzie snadnie.- W głuchej pustce się rozpłyniesz- I wszystko niech przepadnie!- Rybom, ptactwu będziesz żerem- Noc nadejdzie snadnie.Jakby z ogromnej dali, poprzez wijące się dymy i poprzez słowa pieśni, zza zamkniętego okna dotarł do Paula potężny, metaliczny jazgot:- Formain! Paul Formain! Mówi policja.Jesteś oto­czony.Jeśli w ciągu dwu minut nie wyjdziesz razem z tymi, którzy są tam z tobą, wyłamiemy drzwi - nastąpiła chwila ciszy i ryk megafonów raz jeszcze wstrząsnął szybami okien.- Formain! Paul Formain! Tu policja.Jesteś otoczony.W biurze dym był tak gęsty, że Paul nie widział już ładunku wybuchowej bawełny i szybko spalającego się lontu.Wydawało mu się też, iż Jason i Kantela śpiewają coraz głośniej:- Z głuchej pustki nie ucieczesz- Noc nadejdzie snadnie.- Znajdziesz tam swój kres, człowiecze- I wszystko niech przepadnie!Coś się działo.Lont już się dopalał.Pomiędzy całą trójką, skupioną wokół stołu, narastało dziwne napięcie.Paul poczuł raptowną i nieodpartą potrzebę przyłączenia się do śpiewu Kanteli.Usłyszał syk lontu.Jedna część jego osobowości krzyczała w nim, że za ułamek sekundy zostanie rozerwany na strzępy.Ale ta druga zachowywała się tak, jakby jej to nie dotyczyło i z zainteresowaniem śledziła bieg wydarzeń, przypominając sobie słowa pieśni, które za moment uleciały z ust Paula:- Jeżeliś wziął choć jedną rzecz- Noc nadejdzie snadnie.- Z progu Wieczności pójdziesz precz- I wszystko niech przepadnie!Głosy Jasona i Kanteli krążyły wokół Paula jak zwoje liny, wiążącej ich coraz ciaśniej ze sobą.Lont musiał się już dopalić.- Lecz jeśliś puste dłonie miał- Noc nadejdzie snadnie.- Po kres Wieczności będziesz trwał- A wszystko niech przepadnie!Nagle Kantela i Jason gdzieś zniknęli i prawie w tym samym mgnieniu oka świat wokół Paula rozjaśnił potężny błysk.Paul poczuł, że powietrze stężało i uderzyło weń, jak dwie ogromne dłonie tłukące muchę.Przez ułamek sekundy, podczas którego mógł jeszcze cokolwiek odczuwać, widział rozlatujące się wokół siebie biuro, a potem poleciał w pustkę.Księga drugaUSIDLONYPoprzez kamienne schody, hali i długi ciemny lochGdzie cienie jęczą w labiryntach mrokuTkajcie sieci zwątpienia, o głupcy! i zabijcieTę cząstkę siebie, w którą nie wątpicie.Zaklęta WieżaRozdział 10Jest rzeczą ogólnie znaną, że w pewnych dramatycznych sytuacjach, w ostatnim ułamku sekundy poprzedzającym nagłą śmierć, może nastąpić gwałtowny wybuch myśli i wspomnień.W dziewięćdziesiąt trzy lata po chwili, w której Paul został pochwycony przez wybuch plastycznego żelu, feno­men nie-czasu - to jest stanu istnienia, w którym brak czasu, został ostatecznie i całkowicie wyjaśniony.Zjawisko to, oczywiście, wykorzystywano wcześniej, przed powsta­niem Gildii Orędowników.Były to jednak wypadki rzadkie, zdarzające się na zasadzie prób i błędów.Jednak wraz z rozwojem komunikacji międzynarodowej, opartej na zjawisku przesunięcia fazowego, co umożliwiło ludzkości ekspansję kosmiczną, pojawiła się konieczność zrozumienia bardziej podstawowego efektu nie-czasu, bez którego nie­możliwe byłoby przesunięcie faz.Mówiąc zwięźle i w sposób uproszczony: istnieje wzajemne powiązanie pomiędzy cza­sem i pozycją w przestrzeni.Jeśli czas zaniknie, lub raczej przestanie płynąć, wybór pozycji staje się praktycznie nieograniczony.Istnieją, oczywiście, praktyczne trudności w stosowaniu tej zasady, które powstają wtedy, gdy pojawia się problem obliczenia pozycji pożądanej*.Być może zjawisko nie-czasu odegra jeszcze dużą rolę w przyszłości, kiedy nabiorą znaczenia filozoficzne aspekty tego zagadnienia.Wracając zaś do konkretnego momentu wybuchu plastyku, przyjmij­my dla celów praktycznych, że nie-czas może być po prostu uważany za dowolną ilość nieograniczonego czasu.Nikt, dosłownie nikt, nie może ustrzec się przed popeł­nianiem błędów.Paul popełnił błąd zwlekając z udaniem się za Jasonem i Kantelą i w rezultacie został ogarnięty przez pierwszą falę eksplozji.W tej sytuacji pozostała mu tylko jedna droga ucieczki.Unikając unicestwienia, instyn­ktownie przeszedł w stan nie-czasu, tak jak czynili to wcześniej inni ludzie.Prawie każdy słyszał o potwierdzonym dowodami przypadku człowieka, który obchodząc konie przy swojej bryczce wkroczył w niebyt.Znane są też inne zdarzenia tego rodzaju.Paul zachował w nie-czasie przytomność umysłu, dzięki temu, że od czasu wypadku z łodzią pewna część jego umysłu zawsze czuwała.Nawet podczas snu oddawał się asymbolicznym rozmyślaniom na poziomie podświadomo­ści.Jego marzenia senne pełniły funkcję bardzo drobno mielącego młynu, w którym rozdrabniano dane, wydobyte za dnia, z materii codzienności za pośrednictwem zmysłów.Dane owe były wstępnie kruszone przez inteligencję, pod­czas snu zaś mielono je na pył i przesiewano na tajemniczych sitach procesów myślowych, które oddzielały czyste elemen­ty pojmowania o dużej wartości poznawczej.Nic innego nie miało wpływu na świadomość Paula.Kiedyś sądził on, że właśnie to jest przyczyną jego niepodatności na hipnozę.Wyjaśnienie to jednak nie zadowoliło go całkowicie, ponieważ sprzeciwiało się tej formie jego per­cepcji, która przejawiała największą wrażliwość, czyli intuicji.Paul wyraźnie czuł, że nie jest to pełna odpowiedź [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szamanka888.keep.pl