[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Matka obawiała się, że wpakował się wromans z jakąś białą lafiryndą.Priestowie tylko spojrzeli na prostą brązową suknię z jedwabiuoraz krótkie afrykańskie włosy Dorothy i od razu zaczęli traktować ją z rodzinnym ciepłem.Polubili także jej rodziców.Williamsowie nigdy wcześniej nie gościli w lokalu równieeleganckim jak Ritz, lecz byli przecież ludzmi godnymi, a Calvin i Roe-Ellen wywodzili się ztej samej klasy.Zanim podano deser, cała czwórka już się zaprzyjazniła i nowojorczycyobiecali wstąpić do domu w Natick na kolację, kiedy następnym razem przyjadą do Bostonu.- Wpadniesz do mnie na drinka? - zaproponował Calvin, kiedy Spurgeon szykowałsię, by odwiezć Dorothy i jej rodziców do domu.- Nie idziesz jeszcze spać? Calvin pokręcił głową.- Twoja matka pewnie tak, ale ja nie.Mam jeszcze trochę papierkowej roboty.- Zwietnie, postaram się wrócić jak najszybciej - obiecał Spurgeon.Kiedy zapukał do drzwi, Calvin otworzył przykładając palec do ust.- Zpi - szepnął.W apartamencie był wprawdzie salonik, oni jednak postanowili pójść na drugą stronęulicy do parku Public Garden.Na dworze było zimno, od razu postawili kołnierze płaszczy.Udało im się znalezćwolną ławeczkę obok rabaty hiacyntów, które lśniły jaskrawo w świetle latarni.Siedzielitwarzą do Boylston Street i obserwowali wieczorny ruch.- Sympatyczna dziewczyna - stwierdził Calvin.Spurgeon uśmiechnął się.- Też tak uważam.- Matka bardzo się o ciebie martwiła.- Przykro mi - odrzekł Spurgeon.- Staż to najgorszy rok.Rzadko miewam wolnydzień.- Mógłbyś przynajmniej od czasu do czasu zadzwonić.- Postaram się dzwonić częściej - obiecał Spurgeon.Calvin pokiwał głową.- Przyjemny park.Ciekawe, czy w tym stawie są ryby?- Nie mam pojęcia.W lecie będą tu łodzie.Z wielkimi białymi łabędziami na burtach.- Skontaktowałeś się już z prawnikiem?- Tak.Twierdzi, że nie mam się czym martwić.Podobno w naszych czasach proces obłąd w sztuce to dla młodego lekarza normalka.Ot, taki chrzest bojowy, inicjacja czypierwsza bójka, bez której nie jest się prawdziwym mężczyzną.Calvin przyjrzał mu się uważnie. - I co ty na to?- %7łe przynajmniej parę razy widziałem żałosne skutki pierwszych bójek, a ci, którzy wnich uczestniczyli, wcale nie wydali mi się z tego powodu bardziej męscy.Calvin uśmiechnął się.- Jestem o ciebie dziwnie spokojny.- Dzięki.- Ale martwię się o siebie.Powiedz mi, Spurgeon, dlaczego zawsze mnie odtrącasz?Po drugiej stronie Boylston Street rozległy się salwy śmiechu i śpiew, zaraz potemtrzasnęły drzwi samochodu.- To Klub Playboya - wyjaśnił Spurgeon.- Pełno tam luksusowych panienek zprzypiętymi do tyłków króliczymi ogonkami.Calvin pokiwał głową.- Byłem raz w takim w Nowym Jorku - odrzekł - ale dzięki za definicję.- Trudno mi to wyrazić słowami - powiedział Spurgeon.- Już najwyższy czas, żebyś postarał się to zrobić - stwierdził Calvin.- Chyba zdajeszsobie sprawę, że nawet gdybyś był moim rodzonym synem, z krwi i kości, nie potrafiłbymkochać cię bardziej, niż kocham?Spurgeon pokiwał głową.- Nigdy w życiu o nic mnie nie poprosiłeś.Nawet jako dziecko.- Bo zawsze dawałeś mi wszystko, zanim zdążyłem poprosić.Wiesz, co Rap Brown iStokely mówią na temat białych ludzi pozbawiających nas męskości?Calvin spojrzał na niego i przytaknął.- No właśnie, to coś w tym stylu.- Uważasz, że pozbawiam cię męskości? - spytał cicho Calvin.- Nie, nie, nie o to chodzi.Posłuchaj, ocaliłeś mi życie.Odczuwam to na każdymkroku.Uratowałeś mnie.- Nie jestem żadnym ratownikiem.Chcę być dla ciebie ojcem.- W takim razie uważnie mnie wysłuchaj.I spróbuj zrozumieć.Jesteś wyjątkowymczłowiekiem i byłoby mi bardzo łatwo i wygodnie zdać się na ciebie i pozwolić, żebyśwszystko robił za mnie.Tak samo łatwo, jak utonąć.Calvin przyjrzał mu się uważnie, a potem znowu pokiwał głową.- Tak.Chyba rozumiem.- Pozwól mi być dorosłym facetem, Calvin.Nie proponuj mi więcej pomocy.Calvin nie spuszczał z niego wzroku. - Będziesz dzwonił do matki? A jak zdarzy ci się wolne, przyjedziesz do domu?Spurgeon uśmiechnął się.- Tak.- A jeśli kiedyś będziesz mnie potrzebował.jeśli naprawdę będziesz potrzebowałmojej pomocy.zwrócisz się o nią? Tak jakbym był twoim prawdziwym ojcem?- Obiecuję.- Co byś zrobił, gdyby mnie nie zaakceptowali? - spytała Dorothy kilka dni popowrocie Roe-Ellen i Calvina do Nowego Jorku.- Zaakceptowali cię.- Ale gdyby?- Przecież wiesz.Nie musieli używać wielu słów, by rosło między nimi zrozumienie, lecz Spurgeonowicoraz trudniej było traktować Dorothy tak, jakby byli podlotkami, a trudność tę potęgowałyjeszcze częste spotkania z Adamem Silverstone em i Gaby Pender, którzy tak jawnie nurzalisię w rozkoszach cielesnych, że chwilami Spur czuł się w ich towarzystwie jak niecnypodglądacz [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szamanka888.keep.pl