[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Szyderczy śmiech ścigał go nieubłagalnie.Panika była całkiem nieznanym mu uczuciem.Rzadko doświadczał strachu.A jednak nie był w stanie jej kontrolować.Ledwie uświadamiał sobie, że minął smoka i przepełnionych nienawiścią żołnierzy Białej Róży.Wyczuwał za sobą tylko kreatury Dominatora, które wyły z uciechy.Nawet gnany paniką, Corbie podążył mglistą ścieżką.Zrobił tylko jeden fałszywy krok.I to przesądziło o jego losie.Nad Krainą Kurhanów rozpętała się burza — najgwałtowniejsza, jaką pamiętano.Błyskawice zasypywały ziemię i niebo ognistymi iskrami, a każdej towarzyszył ogłuszający grzmot.Ulewny deszcz, przypominający oberwanie chmury, nie ustawał ani na moment.Wtem potężny piorun uderzył w Krainę Kurhanów.Ziemia i krzaki wyleciały na sto jardów w powietrze.Ziemia zadrżała.Wieczny Strażnik z przerażenia upadł na kolana.Był pewien, że stary diabeł zerwał łańcuchy.W Krainie Kurhanów w świetle błyskawicy ukształtowały się dwa wielkie cienie — czworonożny i dwunożny.Po chwili oba ruszyły wijącą się ścieżką, nie zostawiając śladów na wodzie czy błocie.Przekroczyły granice Krainy Kurhanów i uciekły w kierunku lasu.Nikt ich nie widział.Kiedy Straż — uzbrojona w miecze oraz latarnie i przerażona jak stado kundli — dotarła do Krainy Kurhanów, burza już ucichła, a ulewa zmieniła się w normalny deszcz.Pułkownik Słodki i jego ludzie przez kilka godzin patrolowali granice Krainy Kurhanów, lecz niczego nie znaleźli.Wieczny Strażnik wrócił do swej kwatery, przeklinając bogów i pogodę.Ciało Corbiego nadal znajdowało się na drugim piętrze jego domu.Oddychało raz na pięć minut, a serce ledwie biło.Bez duszy czekała go długa agonia.21.RÓWNINA STRACHUPoprosiłem Pupilkę o natychmiastową audiencję.Oczekiwała, że rozpętam piekło z powodu nieodpowiedzialnej akcji militarnej i niepotrzebnych strat.Oczekiwała wykładu o znaczeniu zachowania kadry i sił w nienaruszonym stanie.Zaskoczyłem ją, nie wspominając nic na ten temat.Pogoda pogorszyła jej, i tak już fatalny, nastrój.Liczyła na to, że moje wymówki zmobilizują ją do pracy, lecz rozczarowałem ją.Zamiast tego przyniosłem jej listy z Wiosła, którymi z nikim jeszcze się nie podzieliłem.Spojrzała na nie zaciekawiona.— Przeczytaj — poleciłem.Zajęło jej to dłuższą chwilę.Porucznik wchodził i wychodził, za każdym razem coraz bardziej zniecierpliwiony.Wreszcie skończyła i spojrzała na mnie.— No i? — westchnęła.— To pochodzi z pakietu dokumentów, którego mi brakuje.To i jeszcze kilka innych rzeczy.Ta historia jest tym, czego szukałem.Duszołap wpoił mi wiarę, że broń, której potrzebujemy, jest ukryta w tej historii.— Jest niekompletna — zauważyła Pupilka.— Fakt, ale czy nie daje ci do myślenia?— Nie masz pojęcia, kim jest autor?— Nie.I nie ma szans na odnalezienie jego czy jej.— Miałem kilka podejrzeń, lecz każde wydawało się bardziej nieprawdopodobne od innych.— Przychodziły ze zmienną regularnością — zauważyła.— Jednak tym razem.—To „tym razem” nasunęło mi przypuszczenia, że dziewczyna podziela jedno z moich podejrzeń.— Posłańcy wierzą, że przywożą wiadomości z rozległych obszarów.— Interesujące spostrzeżenie, ale niezbyt użyteczne.Musimy poczekać na następne.— Strach myśleć, co może wydarzyć się do tego czasu.Końcówka ostatniego listu jest poza zasięgiem, więc muszę popracować nad tym, co mam.Jeśli ostatni fragment przechwycił ktoś, komu możemy pokrzyżować plany, to pewnie nigdy już go nie zobaczymy.Pupilka rozłożyła ostatnią stronę i przyjrzała się jej.Nagle wyraz jej twarzy zmienił się, jakby doznała olśnienia.— Konowale, to jest mowa palców — pomachała palcami.— List.Widzisz? Mówiąca dłoń, tworząca alfabet.Zajrzałem jej przez ramię.Rzeczywiście.Jak mogłem tego nie zauważyć.Czułem się jak jakiś przeklęty głupiec.Jeśli ktoś znał znaki, to nie miał najmniejszych problemów z odczytaniem ich:„To może być nasz ostatni kontakt, Konowale.Muszę zrobić coś bardzo ryzykownego
[ Pobierz całość w formacie PDF ]