[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.92Zrezygnowałam z roli hochsztaplera, wyraznie czując, że od konstruktywnego my-ślenia dostaję zwyczajnej kołowacizny.Dałam spokój aferze i postanowiłam wrócić doniej jutro.Albo pojutrze.Albo kiedykolwiek, jak już przestanę być kompletnie ogłuszo-na i przywyknę do aktualnego stanu posiadania.Dotychczas użerałam się z jedną gło-wą, własną, teraz mam dwie.Na dobrą sprawę te dwie głowy stanowiły główną przyczynę mojego otumanienia.* * * Może nareszcie coś nam zacznie sprzyjać powiedział Grzegorz nazajutrz przedpołudniem. Znalazłem doskok do tego waszego cudotwórcy.Mam jechać do niegoi nakłonić go do przyjazdu.Tyle jeszcze przyzwoitości we mnie zostało, że będę się sta-rał, dostałem na to trzy dni wolne i lecę pojutrze. I słusznie pochwaliłam, bo w tych wszystkich rozmowach telefonicznych zdą-żyłam zamienić z ludzmi parę słów na tematy niewinne. On jezdzi i uzdrawia głów-nie koronowane głowy.Zwykłych ludzi też leczy, podobno skutecznie, tyle że trudno siędo niego dostać. Dobra, zostawmy go na razie, musimy się umówić.Byłoby chyba lepiej, żebym nieprzychodził do ciebie, spotkajmy się tam, gdzie będę mieszkał.Willa mojego kumplaw Konstancinie, stoi pusta, bo kumpel z żoną jest akurat tu.Zjawimy się tam równocze-śnie, przylatuję o wpół do dwunastej, w tym Konstancinie mogę być. O wpół do pierwszej podpowiedziałam. Niech będzie.Co ty na to?Nie miałam zastrzeżeń. Tu się dużo wykryło zauważyłam. To rzeczywiście Renuś straszy mnie gło-wami, a poza tym podobno kombinuje z Nowakowskim. Z Nowakowskim? Czekaj, to była taka jawna szuja z UB, za plecami miałSprzęgieła.Zamilkł i przez chwilę myślał. Za dużo gadania na telefon zadecydował wreszcie. Wytrzymamy chyba dopojutrza? Zaraz, podam ci adres.Odłożyłam słuchawkę i zastanowiłam się, co powinnam teraz zrobić.No jak to co,głowę oczywiście.Nie, to nie dziś, głowę jutro.Prawie trudno mi było uwierzyć w przyjazd Grzegorza.Usiadłam na chwilę spokoj-nie, usiłując przystosować się jakoś do sytuacji, za dużo rozrywek gromadziło mi się nakupie, jeszcze nie przyszłam do siebie po informacji, że ten cały Libasz, któremu spa-skudziłam interes, to właśnie Renuś.Interesu nadal nie rozumiałam kompletnie, ale po-tężne kanty w nim aż biły w oczy, widział je każdy, tyle że nikt nie reagował, górna war-stwa ochronna była nie do przebicia.Mógł sobie Renuś robić, co chciał, tak samo jak93inni aferzyści, bezkarność miał zapewnioną.Czepianie się mnie stanowiło zatem idio-tyzm i musiało w nim tkwić coś więcej niż podejrzany biznes.Może Miziutek zwario-wał.? Tu Renuś z Miziutkiem, tu noga, tu dwie głowy, jedna na karku, a druga w holu,tu Grzegorz.Stanowczo wolałabym Grzegorza w spokojniejszej atmosferze!Przebijał moje wszystkie próby myślenia.Nim byłam zajęta, a nie tą całą obłąkanąimprezą.Jakoś przecież powinnam wyglądać, do licha, no, jedno, co mi odpadło, to strój.%7ładnych pończoch z pewnością nie włożę, prowadzić samochód w klapkach możnatylko boso, na pończochach klapki się ślizgają, a jedyne obuwie dla parszywej nogi towłaśnie te paryskie klapki.Wszystkie pozostałe pantofle urażały mnie akurat w złamanemiejsce, czysty niefart, gdybym chociaż obcasy miała, Grzegorz lubił wysokie obcasy.Oderwałam się od marzeń o wytwornym obuwiu, bo zadzwonił ksiądz proboszcz. Ksiądz wikary czuje się lepiej powiedział. Jutro będzie można z nim poroz-mawiać.Bardzo nieprzyjemna i skomplikowana sprawa, wahamy się obaj, ale może mo-głaby pani przyjechać? Niech szlag trafi moją nogę odparłam bez wahania. Poza wszystkim, uwa-żam, że mi się poprawia.Oczywiście, że przyjadę.O której? Tak na czwartą.%7łeby pani nie musiała dużo chodzić, umówmy się przed szpita-lem.Wie pani, gdzie to jest? Wiem.Trafię. O czwartej godzinie będę na panią czekał przy wejściu.Tam jest miejsce do par-kowania i chodnik dosyć równy.Pomyślałam, że ten proboszcz to wyjątkowo przyzwoity człowiek.O niczym nie za-pomniał, potrzeby mojej kretyńskiej nogi także wziął pod uwagę.Za skarby świata niezrobię mu żadnego świństwa!Odłożyłam słuchawkę, wzrokiem zahaczyłam o dekorację w holu i nagle podjęłammęską decyzję.Postanowiłam tę upiorną głowę wyrzucić do piwnicy.Nie zaraz, rzeczjasna, i nie osobiście, nie udzwignę jej i w żaden sposób nie zejdę z nią po schodach,ale zaproszę kogoś silnego albo może namówię sąsiada.Nie będzie mnie tu straszył tenkoszmar!Własną głowę zaplanowałam na jutrzejszy wieczór.Gdybym umyła ją wcześniej,przed wyjazdem do Grójca, mur beton zacząłby padać deszcz.Mój pech do włosów za-wierał w sobie także przeciwności atmosferyczne i prawie mogłabym sama regulowaćpogodę za pomocą zabiegów fryzjerskich.Miałam już pod tym względem ogromne do-świadczenie i nie żywiłam złudzeń.Za pięć czwarta znalazłam się przed wejściem do grójeckiego szpitala.Ksiądz pro-boszcz już czekał. Ksiądz wikary przytomność odzyskał całkowicie już przedwczoraj powiado-mił mnie w drodze na oddział ale jednak, przeżywszy wstrząs, może zdradzić pewnenieopanowanie.Ze względu na osoby zagrożone.Obliguję panią, a mam wrażenie, żemogę pani zaufać, do umiaru.Pani przecież jest wierząca?94Zdaje się, że wzruszyłam ramionami, co niekoniecznie stanowiło grzeczność. No pewnie.Ateizm uważam za kretyństwo.Jedno, o czym jestem głęboko przeko-nana, to fakt inteligencji Pana Boga, który wszystko potrafi zrozumieć. Interesujący pogląd. mruknął proboszcz.Zatrzymałam się nagle. Wykładnikiem inteligencji jest, między innymi, poczucie humoru powiedzia-łam stanowczo. Jeżeli ksiądz chciałby twierdzić, że Pan Bóg nie ma poczucia humo-ru.Proboszcz pociągnął mnie dalej i zaczął się śmiać. Możliwe, że pani sama mogłaby rozweselić Pana Boga.No nic, w tej atmosferzezapewne ksiądz wikary łatwiej zbierze myśli.Ksiądz wikary w zbieraniu myśli nie miał już żadnych trudności, brakowało mu tyl-ko sił fizycznych.Denerwował się jednak tak bardzo, że, zdaniem lekarzy, mogło mu tozaszkodzić bardziej niż odrobina wysiłku.Upierał się przy rozmowie. Rozważyłem powiedział zdecydowanie, aczkolwiek głosem nieco słabym. Moja świętej pamięci penitentka była świadkiem dziwnych wydarzeń, ale dopie-ro ostatnio zdała sobie sprawę, że chodziło o zabójstwo.Bała się o siebie, bo nie umia-ła ukryć swojej wiedzy.Czyniła nieudolne wysiłki.Sprawy jej ducha i sumienia pozo-stawmy Bogu, ja sam.wyciągnąłem własny wniosek.Człowiek, który zabił drugiegoczłowieka, żyje teraz pod jego nazwiskiem i nie zawaha się przed zabiciem każdego, ktomógłby to ujawnić.Możliwe, że pani posiada dowody.Nieco mnie ksiądz oszołomił, ale usiłowałam myśleć
[ Pobierz całość w formacie PDF ]