[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Te kobiety patrzyły na mnie wzrokiem wyrażają-cym konieczność poddania się ich woli, nieugięte postanowienie, które odbierało mi odwagębłagania ich o cokolwiek.Przełożona powiedziała: Postawcie ją na nogi. Wzięto mnie pod pachy i podniesiono z ziemi.Dodała:  Skoronie chce polecić się Bogu, tym gorzej dla niej; wiecie, co macie robić, kończcie.Pomyślałam sobie, że te sznury, które przyniesiono, przeznaczone były na to, żeby mnieudusić, patrzyłam na nie i oczy napełniały mi się łzami.Poprosiłam o krucyfiks do pocałowa-nia, odmówiono mi.Poprosiłam o sznury, żeby je pocałować, podano mi je.Nachyliłam się,wzięłam szkaplerz przełożonej i pocałowałam go: Mój Boże, zmiłuj się nade mną! Mój Boże, zmiłuj się nade mną! Drogie siostry, posta-rajcie się, żeby mnie to bardzo nie bolało.I podstawiłam szyję.Nie potrafię panu powiedzieć, ani co się ze mną stało, ani co mi zro-biono; jest pewne, że ci, co są prowadzeni na stracenie, a za taką się uważałam, umierająprzed dokonaniem egzekucji.Znalazłam się na sienniku, który mi służył za łóżko, z ramio-nami skrępowanymi na plecach, w postawie siedzącej, z wielkim żelaznym Chrystusem nakolanach.Panie markizie, zdaję sobie sprawę, jaką przykrość panu sprawiam tą opowieścią,ale pan chciał wiedzieć, czy zasługuję trochę na współczucie, którego od pana oczekuję.Wtedy to odczułam wyższość religii chrześcijańskiej nad wszystkimi religiami świata; jakagłęboka mądrość jest w tym, co ślepa filozofia nazywa Szaleństwem Krzyża.W tym stanie, wjakim się znajdowałam, co by mi przyszło z wizerunku prawodawcy szczęśliwego i okrytegochwałą? Widziałam niewinnego z przebitym bokiem, z koroną cierniową na czole, ręce i nogimiał przebite gwozdziami i konał w męce; i mówiłam sobie:  Oto mój Bóg, i ja śmiem sięskarżyć..Uchwyciłam się tej myśli i czułam, że pociecha rodzi się na nowo w mym sercu,poznałam marność życia i uważałam za szczęście stracić je, zanim zdążę pomnożyć swe wi-ny.Jednakże liczyłam swoje lata: uświadomiłam sobie, że miałam ich zaledwie dwadzieścia, iwzdychałam; byłam zbyt osłabiona, zbyt przybita, aby mój umysł mógł się wznieść ponadstrach przed śmiercią; w pełni zdrowia, sądzę, mogłabym się z nią pogodzić z większą odwa-gą.Tymczasem przełożona powróciła wraz ze swoją asystą  stwierdziły, że przytomnośćumysłu nie opuściła mnie na tyle, jak się tego spodziewały i pragnęły.Postawiły mnie na no-gi; umocowały mi welon i zasłoniły mi twarz; dwie wzięły mnie pod pachy, trzecia popychałamnie z tyłu, przełożona zaś kazała mi iść.Szłam nie wiedząc, dokąd idę, ale myśląc, że idę nakazń, i mówiłam:  Mój Boże, zmiłuj się nade mną.Mój Boże, podtrzymaj mnie.Mój Boże,nie opuszczaj mnie.Mój Boże, przebacz mi, jeśli Cię obraziłam.Przyszłam do kościoła.Wikariusz generalny skończył odprawiać mszę.Całe zgromadzeniezakonne było obecne.Zapomniałam panu powiedzieć, że gdy znalazłam się przy drzwiach, tetrzy mniszki, które mnie wiodły, przysunęły się bliżej i zaczęły mnie silnie popychać, uda-wały, że szamocą się ze mną; jedne ciągnęły mnie za ręce, drugie przytrzymywały z tyłu, jakgdybym się opierała i odczuwała wstręt na myśl o wejściu do kościoła  a nic podobnego niebyło.Zaprowadzono mnie przed ołtarz; z trudem trzymałam się na nogach; pociągnięto mnie,ażebym uklękła, tak jakbym się opierała; trzymano mnie, tak jakbym zamierzała uciec.Za-śpiewano Veni Creator; wystawiono Najświętszy Sakrament; wikariusz generalny udzieliłbłogosławieństwa.W chwili błogosławieństwa, gdy pochylamy się na znak czci, te, co trzy-mały mnie za ręce, zgięły mnie jakby przemocą, a inne naciskały mi barki.Czułam to, co ro-biły, ale nie mogłam odgadnąć w jakim celu.Wreszcie wszystko się wyjaśniło.Po błogosławieństwie archidiakon zdjął ornat, nałożył na siebie tylko albę i stułę i zbliżyłsię do stopni ołtarza, gdzie klęczałam; po bokach miał dwóch młodych księży, był obrócony44 tyłem do ołtarza, na którym wystawiono Najświętszy Sakrament, a twarzą w moją stronę.Podszedł do mnie i powiedział: Siostro Zuzanno, wstań.Siostry, które mnie trzymały, podniosły mnie brutalnie; inne otaczały mnie i trzymały wpółjak gdyby z obawy, żebym się nie wymknęła.Dodał: Niech ją rozwiążą.Nie posłuchały go, udawały, że pozostawienie mi swobody ruchów jest niewłaściwe, anawet niebezpieczne; ale powiedziałam panu, że to był człowiek szorstki: powtórzył stanow-czo i twardo: Niech ją rozwiążą.Posłuchały.Jak tylko uwolniono mi ręce, jęknęłam tak boleśnie i przejmująco, że prałat zbladł, a ota-czające mnie obłudne mniszki odskoczyły, niby to przerażone.Archidiakon opanował się,siostry powróciły udając przestrach; ja trwałam nieruchoma; zapytał mnie: Co ci jest?. Za całą odpowiedz pokazałam mu swoje ramiona; sznur, którym je skrę-powano, wżarł się w ciało; było fioletowe od krwi już nie krążącej w ściśniętych naczyniach.Ksiądz zrozumiał, że mój jęk został wywołany nagłym bólem, gdy krew wznawiała swójobieg.Powiedział: Zdjąć jej welon!.Zeszyto go przedtem w różnych miejscach, czego nie zauważyłam; i spowodowano tymdużo kłopotu i szarpaniny tylko dlatego, że się o to zatroszczono: mniszki życzyły sobie, byten kapłan widział we mnie opętaną przez diabła lub wariatkę; tymczasem, przy tym szarpa-niu, w kilku miejscach pękły nici, mój welon i suknie rozdarły się w innych miejscach, iwreszcie archidiakon mnie zobaczył.Mam twarz interesującą; głęboki ból zmienił ją na niekorzyść, ale nic nie odjął z jej cha-rakteru; mam głos, który wzrusza; czuje się, że w moich słowach wyraża się prawda.Wszyst-kie te cechy wywołały głęboką litość w młodych akolitach14 archidiakona; on sam nie znałtych uczuć; sprawiedliwy, ale prawie zupełnie pozbawiony wrażliwości, należał do ludzi dośćniefortunnie zrodzonych, którzy uprawiają cnoty nie odczuwając ich słodyczy; ludzie ci czy-nią dobro z poczucia ładu, tak jak rozumują.Archidiakon ujął koniec stuły i kładąc mi go nagłowę rzekł: Siostro Zuzanno, czy wierzysz w Boga-ojca, Syna Bożego i w Ducha Zwiętego?Odpowiedziałam: Wierzę. Czy wierzysz w naszą matkę, kościół święty? Wierzę [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szamanka888.keep.pl