[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Ale to nie są normalne zwierzęta.Po prostu nie potrafię dosięgnąć.Anakin nie usłyszał następnych słów brata, gdyż nagle wyczuł całkiem wyraźnie obecność wielu Yuuzhan Vongów.Odnosił wrażenie, że znajdują się bardzo blisko.Powiódł spojrzeniem po tłumie stojących z tyłu niewolników.Od razu zauważył kilku mężczyzn przeciskających się przez tłum w kierunku Jacena.Wszyscy byli wysocy i potężnie zbu­dowani, a na ich smagłych twarzach malował się identyczny wyraz obojętności, jakby byli klonami jednego osobnika.Nagle czterej najbliżsi sięgnęli do pasa, a piąty rzucił pod stopy Jacena kapsułkę wielkości kciu­ka.Po ulicy rozlała się kałuża zielonkawej galarety.- To żel blorash! - zawołał Anakin.Zapalił klingę świetlnego mie­cza i ciął gardło mężczyzny, który rzucił kapsułkę, a potem pomógł so­bie Mocą i poderwał brata w powietrze.- Uważaj na pozostałych!W następnej chwili do życia obudziło się kilkanaście świetlnych mieczy i zamykającą pochód część oddziału specjalnego osłoniła migo­tliwa poświata tańczących ostrzy.Anakin pociągnął Jacena w głąb wą­skiej alejki.Któryś rycerz otrzymał silny cios.Pozostali Jedi starali się zachować przytomność, ale łączącą wszystkich bitwowięź zaczęła zale­wać fala ciemności.- Jaino! - krzyknął Jacen.Nagle stłoczeni niewolnicy podnieśli krzyk i zaczęli się rozpraszać.W pośpiechu nieszczęśnicy tratowali jedni drugich.Kiedy fałszywi więź­niowie to zobaczyli, cisnęli pięć czy sześć następnych kuł żelu blorash, co unieruchomiło kilku niewolników i kilkoro Jedi.Wkrótce ulicę ogar­nął chaos.Lowbacca zaryczał, machnął złocistobrązową klingą i prze­ciął jednego z napastników; Anakin nawet nie wiedział którego.Tenel Ka zawołała o pomoc.Zagłębiając klingę w czyimś miękkim ciele, Alema klęła w swym ojczystym rylu.Na widok zielonkawej galarety zale­wającej jej stopę Eryl głośno krzyknęła.Wbijała raz po raz czubek świetlistej klingi w kulę żelu, ale w następnej sekundzie inna kula przyszpiliła do nawierzchni jej drugą stopę.Dziewczyna postanowiła zmienić taktykę walki.Sięgnęła do woreczka u pasa, aby wyciągnąć o wiele sku­teczniejszy środek obrony.Nagle z tłumu kłębiących się niewolników wystrzelił brzytwożuk, trafił młodą Jedi w górną wargę i rozpłatał ją na dwoje.Eryl przewróciła oczami, a rękojeść miecza wyślizgnęła się z jej bezwładnych palców.Dziewczyna upadła.Jej ciałem zaczęły wstrząsać konwulsje.Dojmujący ból poraził wszystkich połączonych bitwowięzią uczest­ników wyprawy niczym blasterowa błyskawica.Wątpliwości ustąpiły miejsca gniewowi, wyrzutom sumienia i poczuciu winy.Żadne z tych uczuć nie pomagało członkom oddziału specjalnego.Uwalniane emocje tylko powiększały chaos i przeszkadzały Anakinowi dostrzegać w Mocy rozmazane sylwetki Yuuzhan Vongów.Młodzieniec uświadamiał sobie wyraźnie tylko jedno: zagrażającą jego siostrze czarną mgiełkę.Wyskoczył z alejki na ulicę i natychmiast usłyszał świst amphistaffa.Odbił wężowy łeb klingą świetlnego miecza, podskoczył i wymierzył potężnego kopniaka w tors napastnika.Uniósł miecz na wysokość szyi wroga i zatoczył łuk złocistym ostrzem.Odcięta głowa potoczyła się na bok, a Yuuzhanin padł nieżywy.W następnej sekundzie Tahiri wykonała salto pod ostrzem jego mie­cza, a lądując przed Anakinem przeszyła klingą tors jakiegoś Durosjanina.Młody Solo nie zobaczył w jego dłoniach amphistaffa i zdrętwiał, przekonany, że dziewczyna popełniła straszliwy błąd.Poczuł jednak pro­mieniujący od Yuuzhanina ból i zobaczył, że z jego twarzy spływa po­woli maskujący gablith.Szarpnął Tahiri za rękę i pociągnął dziewczynę za siebie.- Uważaj! - zawołał.- I kto to mówi? - usłyszał w odpowiedzi.Tahiri wyjęła z torby garść soli arsenu i posypała nią żel blorash, który powoli zbliżał się ku stopom obojga Jedi.Galareta zaczęła się wycofywać, rozdzielać na mniejsze kulki, a w końcu zniknęła.Anakin ominął tamto miejsce i najpierw wyczuł, a potem zobaczył kilku następ­nych przebierańców: trzech mężczyzn i dwóch Durosjan, którzy przepy­chali się ku niemu przez tłum prawdziwych więźniów.Popchnął Tahiri w kierunku Gannera i Barabelów i polecił wszyst­kim zabezpieczyć wlot alejki.Sam odbił się od nawierzchni ulicy i po­magając sobie Mocą, przeskoczył nad atakującymi Yuuzhanami.Kiedy znalazł się w górze, przeciągnął świetlistą klingaj po głowie jednego oszusta i rozpłatał ją na dwoje.Wylądował za plecami napastników i silnym kopniakiem posłał innego w kierunku nadstawionej klingi mie­cza Tesara.W następnej chwili Barabel zanurkował i świszczący amphistaff minął o centymetry jego głowę [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szamanka888.keep.pl