[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Tragedia, w której ważyły się losynaszej ojczyzny, dawała tym Francuzom, postawionym poza nawiasemnarodu na skutek ich buntu przeciw niesprawiedliwości i w wynikubłędów, które ich sprowadziły na manowce, historyczną okazję dowłączenia się z powrotem do wspólnoty narodowej, chociażby tylko naczas trwania wojny.Chciałem tak postępować, żeby ta sposobność niezostała bezpowrotnie utracona.Chciałem, aby i tym razem wszyscy ci,którzy oddadzą życie za ojczyznę, niezależnie od tego, jak i gdziepolegną, mogli umierać z okrzykiem:  Vive la France"   Niech żyjeFrancja".W nieustannym ruchu świata wszystkie doktryny, wszystkieszkoły, wszystkie rewolucje trwać będą tylko jakiś czas.Komunizmprzeminie.Ale Francja nie przeminie.Jestem przekonany, iż w jej losachw końcowym rachunku wielką rolę odegra fakt, że mimo wszystko wmomencie wyzwolenia  w owym przemijającym, lecz jakżedecydującym momencie swej historii  naród francuski będzie zwarty izespolony.W pazdzierniku 1941 roku dowiedziałem się, że do Lizbony przybył zFrancji Jean Moulin, który pragnie dostać się do Londynu.Wiedziałem,kim jest.Wiedziałem w szczególności, że jako prefekt departamentuEure-et-Loir w chwili wkroczenia Niemców do Chartres wykazał wielemęstwa i godności, że zmaltretowany i ranny został przez przeciwnikawtrącony do więzienia.Pózniej Niemcy zwolnili go, przeprosili iświadczyli różne grzeczności.Vichy, odwoławszy go ze stanowiska,trzymało go odtąd na uboczu.Wiedziałem, że chce służyć naszej sprawie.Zwróciłem sięwięc do władz angielskich, aby umożliwiły temu wartościowemuczłowiekowi przyjazd do Anglii.Musiałem czekać dwa miesiące, nimuczyniono zadość mej prośbie.Intelligence Service usiłował wciągnąćMoulina na swą służbę.On jednak domagał się, aby go wysłano domnie.Dzięki usilnej prośbie, z którą zwróciłem się listownie do Edena,uzyskałem w końcu, że ten uczciwy Francuz mógł osiągnąć właściwycel swej podróży.Nie mniej trudu kosztowało mnie potem umożliwieniemu powrotu do Francji.W ciągu grudnia miałom z nim długie rozmowy.Jean Moulin przedwyjazdem do Londynu nawiązał kontakt ze wszystkimi organizacjamiRuchu Oporu, a jednocześnie sondował grunt w różnych kołachpolitycznych, gospodarczych i administracyjnych.Znał teren, na którymod razu postanowiłem, go wykorzystać.Jego propozycje były jasne, apostulaty wyraznie sformułowane.Ten młody jeszcze człowiek, który zdążył jednak w toku swej karierysłużbowej nagromadzić duże doświadczenie, był ulepiony z tej samejgliny co moi najlepsi towarzysze walk.Całą duszą oddany Francji,przekonany, że  degaullizm" powinien stać się nie tylko narzędziemwalki, lecz również siłą napędową wielkiego ruchu odnowy, przepojonyuczuciem, że Wolna Francja jest ucieleśnieniem państwa francuskiego,pragnął dokonać wielkich rzeczy.Ale zarazem pełen rozwagi, widzącsprawy i ludzi takimi, jakimi byli w rzeczywistości, kroczył ostrożniedrogą usianą pułapkami przez przeciwników i najeżoną przeszkodamiwznoszonymi przez przyjaciół.Pełen wiary i zimnej rozwagi, niewątpiąc o nikim i niczym, a zarazem nikomu i niczemu nie dowierzając,apostoł nowej wiary, a zarazem jej kapłan, miał Moulin w ciągunastępnych osiemnastu miesięcy spełnić kapitalne zadanie.Dzięki niemujedność Ruchu Oporu w metropolii, która wtedy ledwie symbolicznie sięzarysowywała, stała się rzeczywistością.Pózniej zdradzony, uwięziony,poddany straszliwym torturom przez przeciwnika wyzutego z wszelkichskrupułów, Jean Moulin umarł za Francję tak jak tylu innych dobrychżołnierzy walczących w słońcu czy w mroku, jak wszyscy ci, co w długąi bezlitosną noc niewoli i śmierci cierpieli i oddawali swe życie, aby tym jaśniejszy wstał jutro poranek".Uzgodniliśmy, że najpierw rozwinie on działalność w południowejstrefie Francji, aby nakłonić tamtejsze organizacje Ruchu Oporu dostworzenia pod jego przewodnictwem wspólnego organu, który byłbybezpośrednio powiązany z Komitetem Narodowym i umacniałbyjedność, dawał wytyczne i likwidował wewnętrzne nieporozumienia.Po spełnieniu tego zadania miał Moulin zająć się strefąpółnocną i podjąć próbę utworzenia ogólnofrancuskiej Rady RuchuOporu związanej z Francją Walczącą.Z chwilą jednak gdy chodziło opowołanie do życia jednolitego organu kierownictwa wszystkichorganizacji biorących udział w walce na całym obszarze metropolii, odrazu wyłaniały się dwie kwestie: sprawa partii politycznych iwewnętrznych sił zbrojnych.Biorąc pod uwagę przedstawicielski, a nie kierowniczy charakter, którychciałem nadać tej przyszłej Radzie i który też pózniej istotnie przybrała nie zamierzałem wykluczać z niej partii politycznych.Istnieniestronnictw politycznych było nieuniknione.Moim zdaniem zresztą naszenieszczęścia spowodowane były nie tym, że te stronnictwa istniały, leczfaktem, że korzystając z rozkładu zmurszałych instytucji państwowych,uzurpowały sobie władzę.Toteż mimo iż rezerwowałem dla nich miejscew Ruchu Oporu, nie chciałem, by znalazły się na jego czele.Ruch Oporuzresztą nie powstał ani z reprezentowanego przez nie ducha, ani z ichdziałań, ponieważ wszystkie bez wyjątku partie w decydującymmomencie zawiodły.Jednakże, zdezorganizowane wczoraj przezkatastrofę, obecnie zaczynały znowu przychodzić do siebie.Niektóre ichelementy przystępując do Ruchu Oporu jednocześnie grupowały sięznowu w swych dawnych ramach organizacyjnych [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szamanka888.keep.pl