[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Alaminos i JuanAlveraz  Mańkut" mieli płynąć jako piloci, bo znali drogę, i przez dziesięćdni płynęli wzdłuż wybrzeża, jak można było najbliżej.W ten sposób, takjak im zlecono, przybyli w okolice wielkiej rzeki w pobliżu Panuco  dalejnie mogli płynąć dla silnych prądów.Była to ta sama rzeka, do której ujściaweszliśmy w czasie wyprawy pod Juanem de Grijalva.Wobec złychwarunków żeglugi oba okręty zawróciły do San Juan De Ulua, nie zapusz- czając się dalej.Jedynie o dwanaście mil stamtąd ujrzeli miasto, jakby portufortyfikowany, zwało się ono Quiauiztlan.Przy mieście była przystań ipilotowi zdawało się, że tam mogą być okręty bezpieczne od północnegowiatru.Portowi nadano nieładną nazwę Bernal, dla jego podobieństwa zinnym portem Hiszpanii tak nazwanym.Na tych wywiadach zeszło kapi-tanowi de Montejo dziewięć lub dwanaście dni.Wrócę teraz wstecz, aby powiedzieć, że Indianin Pitalpitoque, którypozostał, aby nam dostarczać żywności, tak się zaniedbał, że nic do obozunie przynosił, i zostaliśmy pozbawieni spyży, bo chleb maniokowyzgorzkniał, spleśniały, przegniły i zanieczyszczony przez robactwo.Gdy-byśmy nie zbierali mięczaków, nie jedlibyśmy zgoła.Indianie, którzydostarczać mieli złota i kur na wymianę, przychodzili nieliczni, a nawet ciokazywali się nieufni i zalęknieni.Z godzinę na godzinę wyczekiwaliśmyposłów wysłanych do Meksyku.W tym położeniu zastał nas Tendile, którynadszedł z licznymi Indianami i po odprawieniu ceremonii zwykłego powi-tania i okadzenia Korteza oraz nas wszystkich, oddał dziesięć zwojówbogatych tkanin, zdobnych piórami, bardzo pięknych i bogatych, czterychalchiuis, czyli zielone kamienie wielkiej wartości, bardziej cenione niższmaragdy, oraz pewną ilość przedmiotów ze złota, które nie licząc owychchalchiuis, warte były trzy tysiące pesos.Obecni byli Tendile i Pitalpitoque,bowiem wielki kacyk, imieniem Quintalbor, zachorowawszy w podróży,nie powrócił.Ci usunęli się na ubocze z Kortezem i doną Mariną i rzekli, żekról Montezuma przyjął dary i radował się nimi, ale co do spotkania niech więcej o tym mowy nie będzie.Owe drogie kamienie chalchiuis przy-syła król dla wielkiego cesarza, są one tak cenne, że każdy z nich wartdobrego ładunku złota.W wysokim poważaniu ma on cesarza, ale niechwięcej nie wysyła posłów do Meksyku.Kortez podziękował za dary, ale ciężko mu było słyszeć, że niebędziemy mogli ujrzeć wielkiego Montezumy, i mówił do żołnierzy, którzystaliśmy przy nim:  Zaiste, musi to być wielki i bogaty władca, ale jeśliBóg pozwoli, przyjdzie dzień, kiedy go ujrzymy".Wszyscyodpowiedzieliśmy:  Już chcielibyśmy być koło niego".Przypominam sobie, że kiedy po raz ostatni Indianie przynieśli nazamianę złoto małej wartości, wszyscy żołnierze wymieniali z nimi; złototo oddawaliśmy potem rybakom w zamian za ryby, aby mieć co jeść,inaczej groził nam głód.Kortez sprzyjał temu, choć udawał, że o niczymnie wie.Natomiast liczni służalcy i przyjaciele Diega Velazqueza szemrali,aby zakazał tej wymiany.*Przyjaciele Diega Velazqueza, widząc, że niektórzy żołnierze wymie-niają złoto, pytali Korteza, dlaczego pozwala na to zamiast wysłać złoto Diegowi.%7łądali, aby zakazał wymiany i przeprowadzał ją osobiście;wszyscy powinni deklarować posiadane złoto, aby odciągnąć od tej ilościkwintę królewską; żądali, aby zamianował skarbnika, który by miał nad tympieczę.Kortez przyznał im słuszność, polecił im samym wybrać skarbnika,którym został niejaki Gonzalo Mexia.Kiedy się to stało, Kortez gniewnymgłosem odezwał się:  Zważcie, panowie, że nasi towarzysze cierpią głód zpowodu braku żywności, dlatego patrzyłem na to przez palce, aby wszyscyjedli, tym bardziej że to, co zamieniają, to jest lichota, z pomocą bożązdobędziemy więcej.Wszystkie sprawy mają swoją dobrą i złą stronę.Zakaz wymiany już ogłosiłem, zobaczymy co będziemy odtąd jedli".Pewnego ranka znikli wszyscy Indianie z szałasów, którzy przynosilinam jadło, oraz ci, którzy przychodzili dla zamian, z nimi razem znikłPitalpitoque  uciekli bez jednego słowa.Jak się pózniej dowiedzieliśmy,stało się to na rozkaz Montezumy, który zakazał wszelkich stosunków zKortezem i z jego otoczeniem, bowiem, jak się zdaje, miał on wielkienabożeństwo do swoich bożków, którymi byli Tezcatepuca i Uichilobos.Jeden był bogiem wojny, a Tezcatepuca bogiem piekieł, i co dzień zabijanoim na ofiarę młodzieńców, aby otrzymać od nich odpowiedz, jak należy znami postąpić.Montezuma bowiem postanowił, że jeśli nie odpłyniemy,pochwyci nas, abyśmy się tam rozpłodzili i aby mieli na przyszłość kogozabijać na ofiarę.Dowiedzieliśmy się pózniej, że bogowie doradzili mu,aby nie słuchał więcej Korteza ani tego, co on opowiada o krzyżu, i niepozwolił wnosić do miasta obrazu Matki Bożej.Dlatego wszyscy ucieklibez zapowiedzi.Dowiedziawszy się o tym, byliśmy przekonani, że roz-pocznie się walka, i bez przerwy mieliśmy się na baczności.Pewnego dnia,kiedy z drugim żołnierzem stałem na warcie na piaskach wydmy, ujrze-liśmy zbliżających się pięciu Indian i aby nie czynić alarmu w obozie dlabłahej rzeczy, pozwoliliśmy im przybliżyć się do nas.Z wesołym wyrazemtwarzy pokłonili się nam wedle zwyczaju i na migi żądali, abyśmy ich za-prowadzili do obozu.Poleciłem memu towarzyszowi pozostać na miejscu,sam zaś poszedłem z nimi, bo wówczas nie ciążyły mi tak nogi, jakobecnie, kiedy jestem stary.Ledwie stanęli przed Kortezem, pokłonili sięuniżenie i powiedzieli: Lope luzio, lope luzio, co w języku totonaskimznaczy:  Pan, wielki pan".Mieli przekute wargi wielkimi otworami, a wnich pierścienie z kamienia o niebieskich żyłkach albo zdobne złotymigałązkami, w uszach zaś inne pierścienie ze złota i kamieni.Stroje ich imowa różniły się bardzo znacznie od meksykańskich.Dońa Marina byłaprzy tym obecna, ją też przywitali uniżenie, mówiąc Lope luzio, ale nierozumiała.Zapytała przeto w języku Meksyku, czy nie ma wśród nichjakichś nahuatlatos, tłumaczy z języka meksykańskiego.Odpowiedziałodwóch spomiędzy owych pięciu, że rozumieją ten język, życzyli namszczęśliwego przybycia i oświadczyli, że ich władca, który pragnie do-wiedzieć się, kto jesteśmy, i rad będzie usłużyć ludziom tak odważnym, przysyła ich, bo jak się zdawało, wiedział już, co się działo w Tabasco i wPotonchanie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szamanka888.keep.pl