[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.W codziennym życiu nie zabiłbym muchy.Moja uczuciowość jest zbyt wyostrzona.Serce zbyt czułe.Nazbyt czułe.Jestem republikaninem, jestem czerwony.A nasi obecni panowie i władcy - ci wszyscy ludzie, których pani usiłujesz owinąć sobie dokoła małego paluszka - to ohydni monarchiści w przebraniu! Spiskują przeciwko wszystkim instytucjom, które ja popieram.Mimo to nie usiłowałem nigdy przeszkadzać w tej małej grze, którą pani prowadzisz, pani Rito.Bo to jest w gruncie rzeczy mała gra.Sama wiesz dobrze, iż wystarczyłoby dwóch, trzech odważnych artykułów - takich w moim stylu - żeby położyć kres tym wszystkim podstępnym knowaniom waszego króla.Nazywam go królem przez uprzejmość dla pani.W moim pojęciu to awanturnik łaknący krwi, morderczy awanturnik, i nic więcej.Zastanów się, dziecko drogie, o co ty się rozbijasz? Dla tego bandyty? Allons donc! Uczennica Henryka Allčgre nie może mieć takich złudzeń co do nikogo.I jaka jeszcze uczennica.Ach, te dawne dobre czasy, kiedy istniał Pawilon! Proszę nie myśleć, że chcę przez to podkreślić jakąś szczególniejszą zażyłość - nie.Ale stosunek ten wystarczał, aby po śmierci naszego biednego przyjaciela ofiarować pani moje usługi, Rito.Czułem, że mogę się przydać - i przyszedłem.Tak się złożyło, iż byłem pierwszy.Pamięta pani, Rito? Cechą naszego biednego, kochanego Allčgre’a, która umożliwiała każdemu porozumienie się z nim, była jego zupełna, równomierna, bezstronna pogarda dla ludzkości.Nie ma w tym nic, co by się przeciwstawiało najczystszym ideałom demokratycznym - to natomiast, że pani, droga Rito, nie wahała się tyle życia poświęcić królewskiemu awanturnikowi, to może człowieka z nóg zwalić.Bo pani go nie kocha.Nie kochała go pani nigdy, rozumie pani?Nagłym chwytem ujął jej rękę, na której wspierała głowę, schwycił ją po prostu (co było zupełnie wstrząsające) i trzymając mocno począł ją po ojcowsku poklepywać w najbezczelniejszy sposób.Rita znosiła to z widoczną obojętnością.A tymczasem jego oczy obchodziły stół dookoła, zatrzymując się na naszych twarzach.Było to nad wyraz przykre.Głupota tego błąkającego się wzroku miała jakąś paraliżującą siłę.On zaś mówił dalej, rozlewnie, z szorstką poufałością:- Przyjeżdżam tutaj spodziewając się zastać dobrą, rozsądną dziewczynkę, która wreszcie przejrzała próżność tych wszystkich poczynań, że zastanę ją w półmroku przyciemnionego pokoju, otoczoną dziełami ulubionych poetów… Powiedziałem sobie: trzeba mi wstąpić do tego kochanego, mądrego dziecka i podtrzymać je w dobrych postanowieniach… A tymczasem wpadam na intymne zebranie przy śniadanku.Wygląda bardzo intime… Hę? tak mi się wydaje…Ten człowiek był przerażający.Jego błąkający się wzrok znowu okrążył stół z tępym wyrazem, niewiarogodnie niedostosowanym do słów.Można by myśleć, ze wypożyczył sobie na tę wizytę oczu od jakiegoś idioty.I trzymał wciąż jeszcze rękę Dony Rity głaszcząc ją od czasu do czasu.- To jest zniechęcające - gruchał w dalszym ciągu.- Wydaje mi się, że ani jeden z panów nie jest Francuzem.I nie wiem, co wy tu wszyscy robicie? To przechodzi moje zrozumienie.Ale gdybyśmy byli Republiką - wiecie iż jestem jakobinem, sansculotte’em i terrorystą - gdyby tu, mówię, była prawdziwa Republika ze Zgromadzeniem Narodowym i Komitetem Bezpieczeństwa Publicznego czuwającymi nad interesem narodu, wasze głowy rychło by pospadały.Cha, cha… Żartuję, cha, cha… A należałoby się to wam, oj, należało! Nie bierzcie mi za złe żartu.Śmiejąc się jeszcze, uwolnił rękę Dony Rity, która bez pośpiechu znów oparła na niej głowę.Nie spojrzała na niego ani razu.W czasie dość upokarzającego milczenia, jakie nastało po jego słowach, przybysz wyciągnął z kieszeni skórzaną cygarnicę wielkości małej walizki, otworzył ją i spojrzał z krytycznym zaciekawieniem na sześć znajdujących się tam cygar.Niezmordowana femme de chambre postawiła na stole tacę z czarną kawą.Każdy z nas, zadowolony ze sposobności zajęcia się czymkolwiek, sięgnął po filiżankę, on zaś zaczął od powąchania swojej.Dona Rita dalej siedziała wsparta na łokciu, a zamknięte jej wargi miały wyraz nieopisanej słodyczy.Nie było nic niedbałego w jej postawie.Twarz jej, o delikatnej ‘karnacji róży, ze spuszczonymi oczyma, zastygła w długotrwałym bezruchu, była tak pociągająca, że czułem nieprzytomną chęć obejścia stołu i ucałowania ręki, na której się wspierała, tego mocnego, kształtnego przedramienia, jaśniejącego nie lśnieniem marmuru, ale blaskiem ciepła i życia.Tak dalece zdążyłem już spoufalić się z nią w myślach.Oczywiście nie uczyniłem nic podobnego.Nie był to odruch nieopanowany, raczej poryw serdecznej ‘tęsknoty o charakterze czysto uczuciowym i pełnym szacunku.Spełniłem ten akt w myśli, spokojnie, niemal uroczyście, podczas gdy srebrnowłosy dureń, rozpierając się na krześle i sapiąc nad swym cygarem, rozgadał się na nowo.To, co mówił, pozornie było niewinne.Oznajmił «kochanej Ricie», że znajduje się teraz w drodze do Monte Carlo.Ot, długoletnie przyzwyczajenie w tej porze roku.Gotów jednak w każdej chwili wrócić do Paryża, o ile może tam być użyteczny swej chčre enfant, wrócić na dzień, na dwa, na trzy, wyrzec się nawet w tym roku podróży do Monte Carlo, byle się jej przysłużyć i oszczędzić jej powrotu do stolicy.Mógłby na przykład postarać się o właściwą opiekę nad Pawilonem wypełnionym skarbami sztuki.Co się w ogóle ma stać w przyszłości z tymi skarbami?… Na to Dona Rita, nie poruszając się wcale, odezwała się po raz pierwszy przyciszonym głosem mówiąc, że weszła w układ z policją, która ma czuwać nad bezpieczeństwem Pawilonu.Niedostrzegalne poruszenie jej warg wprawiło mnie w zachwyt.Ale to nie uspokoiło troskliwego opiekuna.Przypomniał jej, że dzieła sztuki bywały wykradane nawet z Luwru, który - ośmielał się mniemać - był jeszcze gorliwiej strzeżony.A tam przecież, w połowie schodów, znajdował się ten cudowny gabinet z czarnej laki, zdobionej w srebrne czaple, którego wartość opłaciłaby trud kilku włamywaczy.Trochę workowego płótna, parę taczek i mogliby wszystko wywieźć na oczach ludzi.- Czy pan to wszystko przemyślał? - chłodno, szeptem zapytała Rita.My trzej tymczasem, dla nadania sobie pozoru swobody, paliliśmy papierosy czekając, co jeszcze usłyszymy.Nie, nie obmyślał niczego.Ale musi przyznać, że kocha się od lat całych w tym gabinecie z czarnej laki.I cóż stanie się nareszcie z tymi skarbami? Świat ogromnie się tym interesuje [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szamanka888.keep.pl