[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jeżeli ktoś chciał dzgnąć nożem Shaitanę, powinien in-aczej wybrać czas i miejsce. Jak pan myśli, kto to zrobił?  spytała szczerze Rhoda. Doktor Roberts czypani Lorrimer?Na wargi majora wpłynął słaby uśmiech.72  Skąd pani wie, że nie ja?  spytał. O nie! Anna i ja wiemy, że to nie pan.Despard z sympatią spojrzał na dziewczyny.Miłe dzieciaki.Wzruszająco pełne ufności i nadziei.Panna Meredith to bojaz-liwe stworzenie.Myherne na pewno jej pomoże.Tamta druga za to potrafi wal-czyć.Pomyślał, że na miejscu przyjaciółki nie załamałaby się.Przyjemne dziewczęta.Chciałby wiedzieć o nich coś więcej, pomyślał.Głośno rzekł: Proszę niczego nie zakładać z góry, panno Dawes.Nie przywiązuję takiej war-tości do ludzkiego życia jak inni.Wezmy na przykład całą tę histeryczną wrzawę natemat śmiertelnych wypadków drogowych.Człowiek jest zawsze zagrożony  przezruch drogowy, bakterie, tysiąc różnych rzeczy.W każdej chwili może zginąć.Uważam,że jeżeli ktoś za motto ma  przede wszystkim bezpieczeństwo , to ma tyle z życia, żerównie dobrze może od razu położyć się do trumny. Zgadzam się z panem!  zawołała Rhoda. Uważam, że powinno się stawiaćczoła niebezpieczeństwom, jeśli się ma taką szansę.Jednak na ogół życie jest strasznienudne. Są też ciekawe momenty. Tak, dla pana.Pan jedzie sobie daleko, walczy z tygrysami, poluje na różne zwie-rzęta, pchły piaskowe wbijają się panu w palce, tną owady i wszystko jest ogromnie nie-przyjemne, ale i pasjonujące. Cóż, panna Meredith również miała dreszcz emocji.Myślę, że nieczęsto zdarzasię być w pokoju, podczas gdy ktoś popełnia morderstwo. Och, nie!  krzyknęła Anna. Przepraszam  powiedział szybko. Pewnie, że to było okropne  ciągnęła wzdychając Rhoda  ale także ekscytują-ce! Anna chyba tego nie docenia.Wie pan, myślę, że pani Oliver jest w głębi duszy za-chwycona tym wszystkim. Pani& ? Aaa, wasza tęga przyjaciółka, która pisze książki o tym Finie, z nazwi-skiem nie do wymówienia.Próbuje śledztwa na własną rękę? Tak jest! %7łyczmy jej szczęścia.Byłoby zabawne, gdyby prześcignęła Battle a i spółkę. Jaki jest ten nadinspektor Battle?  zapytała Rhoda ciekawie. To niezwykle przebiegły człowiek  odparł poważnie Despard. Nadzwyczajzdolny. Anna mówiła, że wyglądał dosyć głupio. To, jak się domyślam, jest celowy efekt.Nie możemy jednak dać się nabrać.Battlenie jest durniem.73 Wstał. No, muszę iść.Chciałbym jeszcze jedno powiedzieć.Anna wstała również. Tak?  spytała wyciągając rękę.Despard ujął jej rękę i chwilę milczał.Patrzył prosto w szeroko otwarte, piękne, sza-re oczy.W końcu rzekł, starannie dobierając słowa: Chcę powiedzieć, że to zupełnie ludzka sprawa, że może nie chcieć pani ujawniaćpewnych stron pani znajomości z Shaitana.Jeśli tak jest  proszę się nie gniewać  mapani wszelkie prawa, aby odmówić odpowiedzi na pytania nadinspektora Battle a, do-póki nie przybędzie pani adwokat.Anna wyrwała rękę.Jej oczy pociemniały z gniewu. Nie istnieje nic, absolutnie nic& Ledwie znałam tego wstrętnego człowieka. Przepraszam  powiedział Despard. Pomyślałem, że powinienem o tymwspomnieć. To prawda  wtrąciła Rhoda. Anna zaledwie go znała.Nie lubiła go zbytnio,ale wydawał takie znakomite przyjęcia. I to  zauważył major Despard bezlitośnie  wydaje się jedynym usprawiedli-wieniem egzystencji zmarłego pana Shaitany. Nadinspektor Battle może mnie pytać, o co chce.Nie mam niczego do ukrycia. Proszę mi wybaczyć  powtórzył łagodnie.Spojrzała na niego.Gniew znikł.Uśmiechnęła się bardzo słodko. A więc w porządku.Wiem, że mówił pan życzliwie.Podali sobie ręce. Widzi pani, jedziemy na tym samym wózku.Powinniśmy być przyjaciółmi&Anna odprowadziła go do furtki.Kiedy wróciła, Rhoda wyglądała oknem, gwiż-dżąc.Odwróciła się, kiedy przyjaciółka weszła do pokoju. Szalenie przystojny mężczyzna. Jest miły, prawda? Znacznie więcej niż miły& Uwielbiam go.Dlaczego nie byłam na tym prze-klętym obiedzie zamiast ciebie? Miałabym teraz emocje& czułabym oplatającą mniesieć& cień szafotu& Mówisz głupstwa, Rhodo  przerwała jej ostro Anna.Potem jej głos złagodniał. To bardzo sympatyczne z jego strony przyjść do obcej dziewczyny, którą spotkał tyl-ko raz. Zakochał się w tobie.To się rzuca w oczy.Mężczyzni nie bywają bezinteresownieuprzejmi.Nie zrobiłby trzech kroków, gdybyś była zezowata i miała pryszcze. Naprawdę tak myślisz? Tak, głuptasie.Pani Oliver jest znacznie bardziej bezinteresowna.74  Nie lubię jej  rzuciła gwałtownie Anna. Mam wrażenie, że& Ciekawa je-stem, po co naprawdę tu przyszła? Zwykła nieufność do osób tej samej płci.Uważam, że to major Despard miał in-teres w przyjściu tutaj. Jestem pewna, że nie  zawołała Anna gorąco.I zaczerwieniła się, słysząc śmiech Rhody. ROZDZIAA XIVTrzeci gośćNadinspektor Battle przyjechał do Wallingford około szóstej.Przed przesłuchaniemAnny Meredith miał zamiar posłuchać ile się da miejscowych plotek.Zebranie takich informacji nie było trudną rzeczą.Nadinspektor nawiązał kontaktz kilkoma mieszkańcami wioski, czyniąc niejasne aluzje do swego zawodu i miejscapracy.Przynajmniej dwie osoby przysięgłyby, że rozmawiały z budowniczym z Londynu,który przyjechał zająć się dobudowaniem nowego skrzydła do domu, od innej możnaby było dowiedzieć się, że to jeden z tych weekendowiczów, szukających umeblowane-go domku, jeszcze inne twierdziłyby stanowczo, że Battle był reprezentantem firmy bu-dującej korty tenisowe o twardej nawierzchni.Nadinspektor nie dowiedział się niczego na niekorzyść interesującej go osoby.  Wendon Cottage ? Tak, ma pan rację& przy Marlbury Road.Na pewno pan za-uważy.Tak, dwie młode panie.Panna Dawes i panna Meredith.Bardzo miłe panienki.Takie spokojne.Mieszkają od lat? Nie, tak długo nie.Tylko ponad dwa lata.Przybyły tujakoś we wrześniu.Kupiły dom od pana Pickersgilla.Nie mieszkał tu po śmierci żony.Informator nadinspektora nigdy nie słyszał, jakoby przyjechały z Northumberland.Wydawało mu się, że raczej z Londynu.Lubiano je w sąsiedztwie, choć niektórzy staro-świeccy ludzie uważali, że dwie młode panienki nie powinny mieszkać same.Ale byłybardzo spokojne.Nie z tych, co to robią przyjęcia koktajlowe w weekend.Panna Rhodabyła energiczna, a panna Meredith  spokojna.Tak, panna Dawes płaciła rachunki.Toona miała pieniądze.Poszukiwania nadinspektora doprowadziły go wreszcie do pani Astwell, która  ro-biła u panienek z  Wendon Cottage [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szamanka888.keep.pl