[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Z wielkim zainteresowaniem Janeczka wysłuchała całej awantury, po czym uwagę jej zwró-ciła na siebie nowa postać.Jakiś człowiek pojawił się na podwórzu, wychodząc z budynku przyRacławickiej, zatrzymał się na moment pod świecącą lampą i popatrzył na zegarek.Rozejrzał115się, cofnął w cień i stanął nieruchomo.Nie minęło nawet pół minuty, kiedy z tylnych drzwi bu-dynku przy Olkuskiej wyszedł następny, rozejrzał się również i dostrzegł ruch w ciemnościach.Tamten pierwszy kiwał na niego ręką.Spotkali się akurat obok Janeczki, siedzącej naskrzynce pod ścianą szopy, w najciemniejszym miejscu całego podwórza.Nie mając na ra-zie pojęcia, czego będzie świadkiem i co usłyszy, Janeczka z niepokojem wyobraziła sobieniezmiernie głupią sytuację.Właśnie w tej chwili pan Wolski wyjdzie z domu na tamtą stronę,a po nią przybiegnie Chaber.Ci dwaj zorientują się, że ona tu siedzi.Postanowiła nie pokazywać im się zbyt wyraznie.Pies potrafi przemykać się w sposóbniezauważalny, ona mu nie dorówna, ale spróbuje zerwać się gwałtownie i uciec biegiem, przy-garbiona, prawie na czworakach, i nawet jeśli ją zobaczą, nie zdołają pózniej rozpoznać.Niezastanawiała się, po co jej to krycie się może być potrzebne, ale zdecydowała się na nie błyska-wicznie.Na wszelki wypadek. Co to było? usłyszała obok siebie cichy głos, gniewny i zimny. Pułapka odparł drugi głos, wyraznie przygnębiony. Zgadli, czy co. Dlaczego nie odjechali? Dwa koła siadły.Nie było sposobu. Same z siebie? Coście zrobili? Stare opony.? A skąd! Nie wiem.Mogli rozrzucić gwozdzie. Lewek zawiadomiony? Od razu, jeszcze wczoraj.To BMW kładzie sprawę.116Słuchająca bez tchu i bez drgnięcia Janeczka poczuła na nodze dotknięcie psiego nosa.Chaber był przy niej, nie zauważyła go wcale, tajemniczym sposobem wiedział, że powinienbyć niewidzialny i przemknął ku niej przez podwórze niczym duch.Położyła mu rękę na głowiei trwała w bezruchu, wciąż starając się nie oddychać. Co robimy? spytał głos przygnębiony. Tutaj dać spokój rozkazał gniewny. Podchorążych dwanaście, będzie jutro parko-wał volkswagen.Drugi Bonifacego cztery, w podwórzu. Miało być BMW.? Jest.%7łoliborz.Brodzińskiego sześć, w garażu.Poza tym szukać okazji.Chaber pod dłonią Janeczki poruszył się nagle.Spojrzała w dół, oczy już dawno przy-zwyczaiły się jej do mroku, dostrzegła zarys psiego pyska, wyciągniętego w kierunku drzwiwyjściowych budynku przy Olkuskiej.Obok tych drzwi mignęła jej kolejna postać, ktoś wy-szedł i jednym ruchem ukrył się w cieniu.Dzięki wskazówce psa Janeczka wiedziała, że jest tooczekiwany pan Wolski. Musieli wszyscy razem , powiedziała do siebie w duchu, bardzo zde-nerwowana. Wstrętne capy! Ostrożnie, powolutku, pochyliła się i przytknęła usta do psiegoucha. Po Pawełka, Chaber szepnęła najciszej, jak mogła.Prędko! Przyprowadz Pawełka!I kryj się!Dwaj ludzie nagle się rozstali.Jeden zawrócił w kierunku Racławickiej, drugi podążył dobudynku przy Olkuskiej, akurat tam, gdzie schował się pan Wolski.Pan Wolski jakby nie istniał,wtopiony w cień.Przechodzący nie zauważył go, wszedł do wnętrza, prawdopodobnie w sieni117natknął się na Pawełka.Janeczka nie miała teraz czasu rozważać, czy to dobrze, czy zle, oraz coz tego może wyniknąć.Szarpnęła nią rozterka.Powinna koniecznie pójść za pierwszym, którywzbudził w niej silne podejrzenia, a każdy ruch musiał na nią zwrócić uwagę pana Wolskiego.Przez krótki moment nie wiedziała, co zrobić, na szczęście pan Wolski sam rozstrzy-gnął sprawę.Ruszył ze swego ciemnego kąta, szybkim krokiem przemierzył podwórze i znikłw przejściu na Racławicką.Bez sekundy zwłoki Janeczka popędziła za nim, starannie unika-jąc hałasu i kryjąc się w cieniu.Stała spokojnie na ulicy przed budynkiem, kiedy dogonił jąPawełek i Chaber. Pana Wolskiego Chaber już zna powiedziała bez wstępów, zanim Pawełek zdążyłotworzyć usta. Tu się spotkali przestępcy od tych kradzieży samochodowych, i tej naszejteż.Mam nowe adresy, gdzie teraz będą kraść.Czekaj, niech zapiszę, bo mogę zapomnieć. A pan Wolski gdzie? spytał z naganą Pawełek. Znów się rozwiał w powietrzu? Niech się rozwiewa.Chaber go znajdzie.Zaraz.No dobrze, idziemy? Pan Wolski,piesku! Gdzie pan Wolski?Chaber ruszył przed siebie bez wahania.Janeczka schowała notes i zrównała się z Paweł-kiem. Spotkałeś w korytarzu takiego jakiegoś? spytała surowo. Spotkałem.Bo co? Chaber się przed nim schował. Boże, jaki to mądry pies! Szkoda, że ty masz mniej rozumu niż on.Widział cię? Widzieć widział, ale mało mu z tego przyjdzie.Pod światło.Zwieciło mi za plecamii może mnie rozpoznać tylko w jasnowidzeniu.Bo co?118 A ty go obejrzałeś? No pewnie.Na wszelki wypadek.Bo co, pytam, i przestań mnie denerwować!Pan Wolski wyszedł na Puławską, skręcił w prawo i ruszył wolnym krokiem, oglądając podrodze wystawy.Stworzyło to chwilę spokoju i Janeczka zdołała przekazać bratu wszystko,czego była świadkiem, z kłótnią o kozaczki włącznie. I ten samochód, do którego wsiadł i odjechał, to był ten sam co wczoraj zakończyła. Tak podejrzewałam.I numer miał identyczny, pamiętam go, WAW 1824.I trzeba było naprzykład pojechać za nim, od razu mielibyśmy adres. Mógł iść w gości utemperował ją Pawełek. To po pierwsze, a po drugie, czympojechać? Na wrotkach? No więc właśnie, o tej porze roku na rowerze głupio. Spróbujemy namówić Rafała.Ciekawa rzecz, swoją drogą, że oni tak się spotkali, akurattobie nad głową. Tam było najciemniej.To jest bardzo dobre miejsce do spotykania.Każdy z innej stronyi nikt ich razem nie widzi.Wcale nie wiem, czy pan Wolski nie dowiedział się o nich czegośwłaśnie w ten sposób. Nie mogli przez telefon? Może się boją, że któryś ma podsłuch? Przecież ta policja nie może już tak kompletnienic nie wiedzieć, jak tabaka w rogu! Może obaj są podejrzani?119 A może któremu telefon wysiadł i nie łączy.Jest w ogóle mokro, a na mokro to wszystkozle działa, łączy ich z dyrekcją %7łeglugi Wielkiej albo z Domem Mody i cześć.Milcz do mnie,niech pomyślę.Przez chwilę podążali za panem Wolskim, nic do siebie nie mówiąc
[ Pobierz całość w formacie PDF ]