[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Nawet dwie afery  poprawiła babcia z zapałem. Nawet dwie.I zdaje się, że właśnie dzięki ich łażeniu po dachu.Poza tym,jak sam twierdziłeś, te reduktorki uratowały ci życie.Widzę tu bardzo istotneokoliczności łagodzące. No właśnie!  przyświadczyła babcia. No, ale przecież nie mogę tego tak zostawić  powiedział pan Romanniepewnie. Popełnili czyn karygodny. Zaraz  przerwała pani Krystyna, której błysnęła następna niepedagogicz-na myśl. Skąd wiesz, że popełnili? No, jak to.? Ten reduktorek.I Rafał mówi. Ja.?!  zdziwił się Rafał niebotycznie. Ja nic nie mówię! Ja sobiesnuję głupie przypuszczenia! Chcecie przez to powiedzieć, że mam udawać, że o niczym nie wiem.?171 Janeczka i Pawełek, zajęci kalejdoskopem, zwrócili wreszcie uwagę na sie-dzącą w kucki i szepczącą do siebie gwałtownie rodzinę.Janeczka szturchnęłaPawełka. Ty, oni tam coś znalezli!  szepnęła niespokojnie. Popatrz, siedzą w ku-pie i szepczą. O, jak mnie szturchnęłaś, to wyszło samo niebieskie!  ucieszył się Pawe-łek, po czym oderwał od oka kalejdoskop. Co? Co znalezli? Nie wiem.Trzeba sprawdzić.Podkradniemy się.W momencie kiedy zbli-żyli się na palcach i zajrzeli w środek rodzinnej grupy, pan Chabrowicz akuratpotrząsał reduktorkiem. Oszalałaś chyba, wyrzucić.!  protestował z oburzeniem. Najcen-niejszy przedmiot świata. To schowaj  poradziła ciotka Monika. Nikt się nie doliczy. Porozmawiajmy z nimi po prostu jak z ludzmi  zadecydowała pani Kry-styna. Sprawa jest skomplikowana i musimy uwzględnić wszystkie aspekty. Wezcie pod uwagę w każdym razie motywy działania i ostateczny efekt przypomniał dziadek.Janeczka i Pawełek równie ostrożnie, na palcach, wycofali się w odleglejszerejony strychu. Rany. szepnął Pawełek, ciężko spłoszony. No i jak szukałeś, ty głupi?!  zdenerwowała się Janeczka. Mówiłeś,że więcej nie ma! Bo nie było!  rozzłościł się Pawełek. Zaplątał się! Grzebią tu i grzebią! Najgorzej to dopuścić dorosłych.Niepewnie spoglądali w kierunku rodzinnego zgromadzenia. Co robimy?  spytał przygnębiony Pawełek. Nawiewamy z domu odrazu?Janeczka z wahaniem pokręciła głową. Nie, poczekajmy jeszcze.Udawajmy, że nic nie wiemy.Zdaje się, że będąz nami rozmawiać. Rany, znów to trucie. Przetrzymamy jakoś.Aby tylko nie Chabra. No, coś ty, o psie w ogóle mowy nie ma!  oburzył się Pawełek. Onma największe zasługi! Cała rodzina go uwielbia!Janeczka spojrzała na niego, zastanowiła się i odzyskała zimną krew. No tak, masz rację.Rzeczywiście.To nic nie róbmy na razie, zobaczymy,co z tego wyniknie. 20Ostatnie blaski zachodzącego słońca oświetlały resztki opadłych, zeschnię-tych liści i odbijały się wesoło i złociście w szybach okien.Bezlistne, czarne ga-łązki żywopłotów wyglądały zza ogrodzeń.Kolejno kopane kamyki podskakiwa-ły na chodniku i jezdni a przesuwany po ogrodzeniach patyk terkotał na prętachi pobrzękiwał na siatce.Janeczka i Pawełek wracali z wielkiej, potężnej, imponującej uroczystości,trwale upamiętnionej nagrodą.Rękawy na lewych rękach uporczywie usiłowa-li podciągnąć jak najwyżej, bo spod rękawów połyskiwały zegarki.Eleganckie,znakomite, prawdziwe, zupełnie dorosłe.Najchętniej założyliby sobie te zegarkina wierzch, na ubranie. No, to nam się upiekło wyjątkowo  zauważył Pawełek z satysfakcją.Która godzina u ciebie?Janeczka zatrzymała się i zajrzała pod lewy rękaw, podciągając go prawą rękąi omal nie wtykając bratu patyka w oko. Siedem po czwartej  oznajmiła. U ciebie też?Pawełek dokonał tej samej operacji. Też.Bardzo dobrze chodzą te zegarki. No pewnie.Nie wypadało im dać nam takich, które by zle chodziły!Ruszyli w dalszą drogę do domu.Pawełek znalazł sobie nowy kamyk do ko-pania, bo poprzedni znikł mu gdzieś z oczu. Wcale nie wiedziałem, że milicja daje zegarki za łapanie bandytów  rzekłpo chwili, wciąż jeszcze poruszony niedawnymi przeżyciami. Rany, ale wde-chowa draka była! Ty, ten, co nam tak truł te gratulacje, to chyba generał.Janeczka również była pełna satysfakcji i aprobaty dla poczynań milicji, która,jej zdaniem, znalazła się bardzo na miejscu.Zachowała się właściwie, stosownie,tak jak należy, nie szczędziła honorów i objawów wdzięczności.Zasługiwała napochwałę. Pewnie, że generał  przyznała z wyższością. Wcale nie za bandytównam dali, tylko za te paczki zmory.%7łe wiedzieliśmy, gdzie są.Pawełek wzruszył ramionami. Całkiem bez sensu.Wielka mi sztuka była wiedzieć.Z bandytami się czło-173 wiek więcej naużerał. Dorośli zawsze robią coś bez sensu. Chaber dostał medal.Ja nie wiem, czy on by nie wolał czegoś do zeżarcia.Chaber biegł przed nimi, obwąchując bez emocji znajome podmurowaniaogrodzeń.Na piersiach kiwał mu się zwisający z obroży piękny medal z wyry-tym pochwalnym napisem.Janeczka pokręciła głową, nie zgadzała się z bratem. Wykluczone  rzekła stanowczo. On doskonalę rozumiał, że zostałuczczony.Ten medal bardzo mu się podoba, a coś do zeżarcia i tak dostanie odbabci.Pawełek nadal rozpamiętywał ostatnie wypadki, których było tak dużo, żewłaściwie nie zdążyli się jeszcze nimi udelektować. Ale, swoją drogą, naupychała tych paczek, że ho, ho! Ledwo jej się mie-ściły.Jeszcze trochę, a musiałaby sobie szukać innego miejsca. Jedne rozpakowała, a drugich nie  przypomniała Janeczka z niesmakiem. Ona jest głupia [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szamanka888.keep.pl