[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Prawie nic nie mógł robić, a żadne z dzieci mu nie pomagało, w ogóle żadnego nie było tutaj, tylko nie wiadomo gdzie.Dlatego zrezygnował z nowej studni, chociaż miał kręgi.Anielka mówi, że jej mąż wujkowi kamienie z pola zwoził do zasypywania tej starej, widziała się z wujkiem przed samą jego śmiercią i jak dziś pamięta, mówił, że mu jeszcze na dwa i pół metra potrzeba i chyba tego nie doczeka.No i rzeczywiście nie doczekał, umarł w dwa dni później.A Anielki męża tego samego dnia Niemcy zabrali i już więcej nie wrócił.Dlatego tak to pamięta.— To już wujek zasypywał studnię…? — powiedziała Lucyna w zamyśleniu.— Dziwne, że tej panny Edyty nikt tu nie widział — przerwał jej Marek pospiesznie.— Przecież chyba też ją ludzie znali, skoro przyjeżdżała?— Raz była i tyle — odparła Lucyna, wciąż zamyślona.— Jako dziecko.Kto ją może pamiętać…— Ale co ty mówisz, przecież była z małym Dorobkiem! — zaprotestowała ciocia Jadzia.— Anielka mówi, że ją widziała — oznajmiła moja mamusia.— Mówi, że widziała tę naszą koleżankę, tę dziewczynkę, co miała takie wielkie, niebieskie, lalkowate oczy.Była tu przed wojną, a potem widziała ją już po wojnie albo pod sam koniec.Nawet zdziwiła się, że nas też nie ma.Anielka, mieszkająca o trzy chałupy dalej, okazała się istną skarbnicą informacji.Z najdoskonalszym spokojem moja mamusia przekazywała wiadomości od niej wręcz bezcenne! Wynikało z nich niezbicie, że panna Edyta była tu zaraz po wojnie, wiosną czterdziestego piątego roku, że w związku z nią powstało jakieś zamieszanie, ktoś jej szukał, partyzanci chyba, o co chodziło, nie wiadomo, w każdym razie panna Edyta zaraz na drugi dzień znikła.Więcej się nie pokazała.Za to później był tu i pytał o nią jakiś facet.Kręcił się koło domu dziadków, ale tam akurat mieszkało kilkoro spadkobierców i wygonili go od razu.A po paru miesiącach sami się też wynieśli.Obie z Lilką bez mała dostałyśmy wypieków.Marek udawał, że nie słucha, troszcząc się wyłącznie o podsuwanie potraw biesiadnikom.Za to Lucyna słuchała z szaloną uwagą, najwyraźniej w świecie kojarząc jedno z drugim i napełniając mnie żywym niepokojem.Na wszelki wypadek przygotowałam się duchowo na zatuszowanie każdej wypowiedzi, jaka padnie z jej ust.— Jak ty mi będziesz jeszcze raz tak szeleścić o czwartej rano, to żebyś wiedziała, zaprawię cię drągiem przez łeb! — odezwała się ni z tego, ni z owego Teresa do mojej mamusi, przerywając wspomnienia Anielki.— Jak nie możesz spać, to leż cicho!— Coś ty, czym ja szeleściłam? — zdziwiła się moja mamusia.— Wcale nie szeleściłam, czytałam sobie Przekrój!— Muchy tym Przekrojem chyba odganiałaś! Hałas taki robiłaś, jakbyś spała w składnicy makulatury! Też ci się na lekturę zbiera, o czwartej rano!— To prawda — przyświadczyła ciocia Jadzia.— Ja też słyszałam te szelesty.Obudziłam się, zobaczyłam, że ona sobie czyta i zasnęłam na nowo.— Ja w biały dzień na nowo zasnąć nie potrafię!— A co ja mam zrobić, budzę się o czwartej rano i już wcale spać nie mogę — broniła się moja mamusia.— I co, mam się męczyć? Poza tym to wcale nie była czwarta, tylko po wpół do piątej!— Możesz iść na spacer — poradziła Lucyna, wyrwana z rozmyślań.— Drzwi nie skrzypią, możesz sobie wyjść, pomożesz Anielce doić krowy.— A jak już chcesz czytać, to przynajmniej coś mniejszego, a nie takie wielkie płachty! Porządni ludzie mają prawo się wysypiać!— A nieporządni nie?Studnia razem z panną Edytą szczęśliwie poszła w zapomnienie.Naradę wojenną odbyliśmy we troje, Marek, Lilka i ja, posłużywszy się pretekstem zmywania po obiedzie.Pretekst nie był najlepszy, ale innego nie mieliśmy pod ręką.To, że zmywał Marek, nie zdziwiło nikogo, bo zawsze był upiornie pracowity, to, że ja mu towarzyszyłam również wydawało się dość naturalne, natomiast zapał Lilki do tego miłego zajęcia od razu obudził nieufność.— Podejrzewają cię, że mi go podrywasz — zawiadomiłam ją.— Nastaw się duchowo na grube intrygi.Łypią okiem.— Co tam — odparła Lilka beztrosko.— Niech łypią, grunt, że nie słyszą, co mówimy.Dajcie mi chociaż z jeden talerz do wytarcia, bo jeszcze przylecą.Podstawowa kwestia nareszcie się wyjaśniła, potwierdzając wszystkie domysły i przypuszczenia
[ Pobierz całość w formacie PDF ]