[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ujrzawszy tę scenkę rodzajową, stanął jak wryty, z szeroko otwartymi ustami.- Chłoptaś nie jest mi już potrzebny - powiedział Malvern.Odepchnął kędzierzawego i walnął go prawą w szczękę.Pijany, przeleciał zataczając się przez pokój, uderzył w ścianę i opadł na podłogę.Mężczyzna w swetrze chwycił rewolwer i stanął wyprostowany, uważnie przyglądając się Malvernowi, który czyścił płaszcz chustką do nosa.Targo zdążył już zamknąć swe kształtne usta.Powoli zaczął wycierać pierś ręcznikiem.- Kim u diabła jesteś? - zapytał po chwili.- Kiedyś byłem prywatnym detektywem.Nazywam się Malvern.Myślę, że potrzebujesz pomocy.Zaczerwieniona po prysznicu twarz Targo pociemniała jeszcze bardziej.- Dlaczego?- Słyszałem, że miałeś sprzedać walkę.Myślę, że nawet próbowałeś, ale Werra jest zbyt wielkim patałachem.Nic nie mogłeś poradzić.A to znaczy, że wpakowałeś się w kabałę.- Za takie teksty niektórzy łykali własne zęby - bardzo powoli powiedział Targo.W pokoju na chwilę zapadła cisza.Kędzierzawy, mrugając oczyma, usiadł na podłodze.Usiłował wstać, ale dał spokój.- Benny Cyrano to mój przyjaciel.A ty jesteś jego bokserem, co? - kontynuował spokojnie Malvern.Mężczyzna w swetrze roześmiał się ochryple, wysunął bębenek, wytrząsnął naboje i upuścił rewolwer na podłogę.Wychodząc z pokoju, trzasnął drzwiami.Targo obejrzał się, a potem cedząc słowa, zapytał:- Co takiego słyszałeś?- Twoja przyjaciółka, Jean Adrian, mieszka w moim hotelu na tym samym piętrze co ja.Dziś po południu ogłuszył ją jakiś oprych.Byłem akurat w pobliżu i widziałem, jak uciekał.Pomagałem dziewczynie się zebrać, a ona co nieco mi opowiedziała.Targo włożył bieliznę i skarpetki.Z szafki wyjął czarną satynową koszulę.- Nic mi o tym nie wspomniała.- Przed walką nie mogła.Targo lekko kiwnął głową.- Jeżeli Benny to twój kumpel, chyba jesteś w porządku.Grożono mi.Może to tylko kupa bzdur albo pomysł jakiegoś cwaniaczka ze Spring Street na trafienie kilku dolców.Walka była uczciwa.A teraz możesz zjeżdżać.Włożył obcisłe, czarne spodnie, czarną koszulę i biały krawat.Całości dopełniała biała marynarka z czesankowej wełny lamowana czarną plecionką.Z kieszonki kipiała czarno_biała chustka.Malvern przez moment gapił się na ubranie Targo, a potem zrobił kilka kroków w stronę drzwi i zerknął na siedzącego pod ścianą pijaka.- W porządku.W końcu masz obstawę.To był tylko taki pomysł.Przepraszam.Wyszedł na korytarz i cicho zamknął za sobą drzwi.Na ulicy wciąż padało.Skręcił za narożnik i znalazł się na wielkim, wysypanym żwirem parkingu.Zabłysły światła reflektorów.W chrzęście mokrego żwiru podjechało jego coup~e.Za kierownicą siedział Tony Acosta.Malvern zajął miejsce pasażera.- Jedź do Cyrana.Napijemy się - zaproponował.- Rany, bomba! Dziś występuje tam panna Adrian.Wie pan, ta blondynka, o której mówiłem.- Wiem, widziałem się z Targo.Można go polubić, ale nie jego ubrania.IVGus Neishacker wyglądał jak stukilowy model z żurnala.Model o bardzo rumianych policzkach i cienkich, podkreślonych ołówkiem wytwornych brwiach jak z chińskiej wazy.W klapę smokingu wpiął czerwony goździk.Wąchał go od czasu do czasu, obserwując rozsadzającego gości szefa kelnerów.Na widok Malverna i Tony'ego Acosty, którzy stanęli w sklepionym wejściu, uśmiechnął się szeroko i podszedł do nich z wyciągniętą ręką.- Jak leci, Ted? Duży stół?- Jesteśmy tylko we dwójkę.Poznaj pana Acostę.Tony, to jest Gus Neishacker - kierownik sali "U Cyrana".Neishacker uścisnął dłoń Tony'ego, nawet nie zaszczyciwszy go spojrzeniem.- Słuchaj, ostatnim razem byłeś u nas z.- Wyjechała z miasta - przerwał Malvern.- Daj nam stolik w pobliżu parkietu, ale nie na skraju.Ze sobą nie tańczymy.Gus wyszarpnął menu spod pachy starszego kelnera i pokonawszy pięć wyłożonych karmazynowym dywanem stopni, poprowadził gości wzdłuż stolików okalających owalny parkiet.Usiedli.Malvern zamówił koktajle z żytniówką i kanapki z jajkiem na twardo, szynką i cebulą.Neishacker, przekazawszy zamówienie kelnerowi, przysiadł się do ich stolika.Wyjął ołówek i na wewnętrznej stronie kartonika firmowych zapałek zaczął rysować trójkąty.- Widziałeś walkę? - zapytał niedbale.- To była lipa?Gus Neishacker uśmiechnął się pobłażliwie.- Benny rozmawiał z Dukiem i uważa, że niegłupio kombinujesz
[ Pobierz całość w formacie PDF ]