[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ponieważ przychodziłem tu od kilku dni,był to jedyny regularnie powtarzany element moich codziennych zajęć.JeżeliHerth wynajął zabójcę (a nie wierzyłem, by tego nie zrobił), to musiał on dojść downiosku, że to najlepsza okazja.Chyba że domyślił się, że zastawiłem na niegopułapkę.Przed wejściem do budynku stał Paresh i kilku ludzi.Różni wchodzili i wy-chodzili, ale w niczym nie przypominało to oszalałej aktywności ostatnich dni.W ten sposób minęła godzina walki z nudą.Zaczęło mi się chcieć spać, comnie martwiło  zmęczenie nie jest miłym odczuciem, gdy ma się perspektywęwalki o życie.Poza tym czułem się brudny, ale to przeszkadzało mi znaczniemniej.Pierwszym znakiem zaś, że coś się zaczęło dziać, było pojawienie się Cawtii Gregora.Spieszyli się, a Gregor wybiegł zaledwie parę minut po wejściu dobudynku.Sprawdziłem powtórnie broń i czekałem.Spać mi się odechciało.Jakiś kwadrans pózniej Gregor pojawił się ponownie  przyprowadził z pięć-dziesięciu chłopa.Stanęli w okolicy wejścia.Dosłownie minuty pózniej zjawiło się czterech gwardzistów.Ustawili się podrugiej stronie ulicy dokładnie naprzeciwko drzwi.Przełknąłem ślinę.Czterdzie-stu do czterech  ludzie i Teckle byli bez szans.Nie wiedziałem, czy obecność gwardii oznacza sforsowanie barykad, rozebra-nie ich czy też teleportację.Dopiero po chwili dotarło do mnie, że w PołudniowejAdrilankhce musi stacjonować silny kontyngent Gwardii, bo inaczej nigdy niebyliby na miejscu w razie potrzeby, a potrzebni byli najczęściej właśnie w tymrejonie.A to oznaczało, że w krótkim czasie będzie ich więcej.Przyjrzałem siędokładniej gwardzistom i zauważyłem, że trzej z nich pod złocistymi pelerynaminoszą stroje w barwach zielonej, brązowej i żółtej.A więc trzej Teckle i jedenSmok.Oznaczało to, iż Cesarzowa jest na tyle zaniepokojona, iż nakazała użyciecałej Gwardii łącznie z poborowymi.99 Cawti wyszła z budynku i zaczęła rozmawiać z gwardzistą z Domu Smoka.Miała na sobie strój w barwach Domu Jherega, a na lewym ramieniu Roczę.Niewiem, jakie to wywarło na Smoku wrażenie, ale na pewno nie spowodowało u nie-go przypływu dobrej woli.Czego najlepszym dowodem było to, iż w pewnymmomencie ujął rękojeść miecza.A ja znowu miałem napad uczuć solidnie mieszanych.Nie zabija się gwar-dzistów.A już na pewno nie robi się tego przy świadkach.Z drugiej strony niezamierzałem bezczynnie stać i przyglądać się, jak pewien swej bezkarności pa-lant zabija mi żonę.Nie do końca wiedziałem, co zrobię, ale na szczęście niemusiałem nic zrobić, bo nie wyciągnął broni.Musieli otrzymać dokładne rozkazyw tej kwestii.Albo też ten Smok był inteligentniejszy od reszty: Cawti potrafiłao siebie zadbać i było to widać w jej zachowaniu.Przypomniałem sobie, po co tu jestem, i rozejrzałem się.Po moim zabójcynaturalnie śladu nie było.Całe szczęście, że Loiosh nie dał się zdekoncentrowaćwydarzeniom na ulicy i zachowywał czujność.W tym czasie do stojących gwardzistów dołączyło ośmiu nowych.A potemjeszcze czterech.Stosunek utrzymywał się ten sam co w pierwszej czwórce: je-den Smok na trzy Teckle.Jeden z nowo przybyłych, a raczej jedna odbyła krótkąkonferencję z tym, z którym rozmawiała Cawti i przejęła negocjacje.Najwyraz-niej była starsza stopniem.Do zgromadzonych po drugiej stronie dołączyło trzydziestu nowych.Temperatura na ulicy prawie wyczuwalnie wzrosła.Cawti potrząsnęła głową.Potem znowu rozmawiały.Potem Cawti ponowniepotrząsnęła głową przecząco.Dużo bym dał, by wiedzieć, co stanowiło powódniezgody, ale było to niemożliwe.Ani nie chciałem, ani nie mogłem w tych wa-runkach połączyć się z nią telepatycznie.Dowodząca nagle odwróciła się do podkomendnych i poleciła donośnym gło-sem: Zachować odległość trzydziestu stóp, nie wyciągać broni bez rozkazu, po-zostać czujnym!Gwardziści cofnęli się nieco.Smoki w czarnych, lamowanych srebrem mun-durach z ryngrafami Feniksa i w złocistych pelerynach Domu Feniksa wyglądalibojowo i elegancko.Teckle głupio, gdyż złote ryngrafy z Feniksem i złociste pe-leryny nie pasowały do ich chłopskich strojów ani barwą, ani krojem.Cawti wróciła do budynku, z którego po chwili wyszli Natalia i Paresh.I za-częli krążyć wśród swoich zwolenników, zatrzymując się to tu, to tam na krótkiepogawędki.To się nazywało, zdaje się, podtrzymywaniem na duchu.Albo podno-szeniem morale.Nie wiem, za krótko byłem w wojsku.Dobry kwadrans pózniej do ludzi Kelly ego dołączyło pół setki nowych oby-wateli [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szamanka888.keep.pl