[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Były jakieś walki? Nie słyszałem.Kilkunastu zabitych i rannych ludzi znaczy, że walk raczejnie było. Kelly? Nikt z jego grupy nie ucierpiał, bo zmienili adres. Fakt.Imperium podało jakiś powód? Zamieszki i niepokoje.O to przecież chodziło, no nie, szefie? Ale nie tak szybko! I nie sądziłem, że z taką siłą i z takimi ofiarami. Tak to już jest z Gwardią.Nie lubią ludzi, a mieli okazję. Ano mieli.Masz nowy adres Kelly ego? Jasne.Zapisał mi na skrawku papieru.Okazało się, że to ledwie parę domów dalej,tak że powinienem odnalezć go bez problemów. Aha, tak przy okazji, Kij chciał pana widzieć przypomniał sobie Mele-stav. Myślał, że zobaczycie się jutro, ale jeszcze się tu kręci na wszelki wypa-dek, jakby pan przyszedł.Mam go zawołać? Dobra.Przyślij go do mnie.Powędrowałem do mojego pokoju i usiadłem.Po paru chwilach w drzwiach pojawił się Kij. Mogę z panem chwilę pogadać, szefie? spytał. Jasne.Zamknął drzwi i spytał: Bajinoka pan zna?153 Znam. Chciał, żebym pomógł mu pana wystawić.Mówił pan, szefie, że chce wie-dzieć o takich propozycjach jak najszybciej.Pokiwałem głową z aprobatą: Nadal chcę.Zarobiłeś premię. Dziękuję. Kiedy z nim rozmawiałeś? Z godzinę temu. Gdzie? W Blue Flame. Był ktoś z tobą? Nie. Dobra.Uważaj na siebie.Kij wymamrotał coś i wyszedł.A ja zaskoczony stwierdziłem, że ani mnie to nie przestraszyło, ani nie zasko-czyło.Co nie znaczyło, że nie obeszło.Miałem na przykład nadzieję, że Kijowinic się nie stanie.To on przecież rozpoznał Quaysha, co powodowało, że mógłstać się ponętnym celem.Prawdę mówiąc, praktycznie pewnym celem.Zaraz.godzinę temu.to nie była specjalnie trudna robota , a Herth miałtakich, którzy podrzynali gardła w ramach obowiązków za miesięczne wynagro-dzenie.Wstałem i wrzasnąłem: Melestav! Tak, szefie? Kij już wyszedł? Chyba tak.Zakląłem i wypadłem z pokoju.Zbiegłem po schodach i wybiegłem przedbudynek, ignorując podświadomość ostrzegającą o zasadzce.Loiosh znalazł sięna ulicy pierwszy i nie wspomniał o żadnym niebezpieczeństwie.Rozejrzałemsię.Zasadzka była zastawiona.Ale nie na mnie.Zobaczyłem postać zbliżająca sięod tyłu do idącego Kija i krzyknąłem: Kij!Odwrócił się i uskoczył w bok.Postać też skoczyła, ale potknęła się i zaczęłapadać.W tym momencie rozległo się głuche łupnięcie Kij zdzielił go w głowę.Niedoszły zabójca rozciągnął się na ziemi z moim nożem w plecach.Podszedłem, nie spiesząc się.Kij wyjął z niego mój nóż, otarł go o płaszcz leżącego i podał mi go rękojeściądo przodu. Dobiłeś go? spytałem.154Celowałem, żeby zabić, ale złośliwie skręcił, gdy mój nóż już leciał, i wie-działem, że trafiłem w serce.Kij potrząsnął przecząco głową.Schowałem nóż. Jeśli ocknie się, zanim się wykrwawi, to przeżyje ocenił. Zabieramygo czy zostawiamy? Zostaw.Powiem Melestavowi, żeby przekazał Bajinokowi wiadomość.Niech sami po sobie sprzątają. Jasne.Dziękuję. Drobiazg.I bądz ostrożny, dobrze? Pewnie, szefie.Czasem się zastanawiam, dlaczego jeszcze siedzę w tyminteresie. Ja też.Wróciłem do budynku i wydałem Melestavowi niezbędne polecenia.Nie wy-dawał się zaskoczony, ale od czasu, gdy kazałem mu sprowadzić Kija do biura,nie udało mi się go niczym zaskoczyć.Usiadłem za biurkiem i zmusiłem się, by przestać myśleć o tym, co Gwardiamoże wyprawiać we Wschodniej Dzielnicy.Owszem, byłem za to odpowiedzial-ny, ale nie wszystko i nie zawsze można przewidzieć.Obchodziło mnie to, alebyłem w stanie wojny.Jeśli pozwolę, by tego typu gorzkie żale mnie za bardzozaabsorbowały, popełnię błąd.A potem już nic nie będę w stanie zrobić, by ura-tować Cawti, Kija, siebie czy kogokolwiek.Miałem wojnę do wygrania.A jako że przeżyłem już niejedną, dobrze wiedziałem, jak ważne są informa-cje, uderzenie jako pierwszy, zaskoczenie i zepchnięcie przeciwnika do obrony.Oraz ogłupienie przez dokładną ochronę tego co moje
[ Pobierz całość w formacie PDF ]