[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Wybierasz sięmoże do Eliasza? Moja noga nigdy nie przestąpi progu domostwa człowieka wyklętego przez Ko-ściół.Jadę& zająknął się, a Wawrzyniec dał mu czas na wymyślenie łgarstwa. Jadędo Lyonu!Franciszkanin tylko na to czekał. Wicie, bracie mój odezwał się gdy mówisz, że jedziesz do Lyonu, wiesz, że cinie uwierzę.Bo po co niby tam cię ciągnie?Wit chciał natrzeć na niego z oburzeniem, lecz Wawrzyniec nie dopuścił go do sło-wa. Ale dzisiaj dam wiarę temu, co powiedziałeś.A skoro już zdążasz do Lyonu, mo-152żesz zabrać ze sobą obu dostojnych gości.Oznajmiwszy to wstał i już był przy drzwiach. A ty dokąd? zawołał za nim zaniepokojony Wit. Tam, dokąd ty nie chcesz! Wawrzyniec skłonił się wszystkim siedzącym przystole. Do Eliasza!Zamknął za sobą drzwi.Na dworze odwiązał Witowego wierzchowca i przyłożył mutęgo po zadzie, aż wystraszony koń popędził przed siebie na oślep.Wawrzyniec żwawo zmierzał w kierunku Asyżu.Tam będzie mógł pomodlić sięz braćmi, a potem powędrować dalej, do wybrzeża Adriatyku, jeśli bowiem popłyniestatkiem, to mimo okrężnej drogi i tak dotrze do Otranto szybciej niż lądem.Nie mó-wiąc o tym, że w ten sposób uniknie pościgu oprawców, których niechybnie pośle zanim Szary Kardynał.Jego zaś pan i mistrz, Eliasz, popełnił wyraznie wielki błąd, że tegopodejrzanego Williama z Roebruku, którego śladem, jak widać, biegły już znakomiteposokowce, tę zdradziecką przynętę wlókł ze sobą przez cały kraj, i to akurat tam, gdzieprawdopodobnie ukryte zostały dzieci.Zbytnia ostrożność jest równie głupia jak zbyt-nia mądrość! Słowa świętego Franciszka.Wawrzyniec spieszył się, by zostawić Cortonę za sobą, i zwolnił kroku dopiero wtedy,gdy dotarł do wąskiej drogi wiodącej przez góry.W dole w słonecznym blasku zalśniłojak lustro Jezioro Trazymeńskie.Minoryta niezupełnie był w zgodzie ze swym sumieniem.Zachował się bardzo zu-chwale wobec powszechnie znanego człowieka kurii rzymskiej, ponadto nie tylko zlek-ceważył wezwanie papieża, by stawić się u niego z powodu owej misji do Antiochii, leczjeszcze obciążył się ujawniwszy własne intrygi, co mogło go drogo kosztować.A o toostatnie już się Wit z pewnością zatroszczy.Hałas szybko nadjeżdżającego z tyłu pojazdu na tej pustej, ustronnej drodze prze-straszył franciszkanina.Czy nie powinien skoczyć w krzaki? Zakłopotany rozglądał sięwokół gdy usłyszał dzwięk dzwoneczków.Niemożliwe, żeby nadciągał niebezpiecznywróg!W stronę Wawrzyńca toczył się prędko zabawny wóz nakryty budą, przy której po-wiewały kolorowe wstążki.Minoryta zszedł na bok.W głębi wozu ujrzał prowokującopowabną niewiastę.Przejeżdżając obok z uśmiechem skinęła wędrowcowi ręką. Witaj, piękny cudzoziemcze!Podczas gdy Wawrzyniec stał jeszcze jak wryty pod wrażeniem tego spotkaniaz grzechem i zawstydzony spuścił oczy, pojazd wykonał karkołomny zwrot na stromowznoszącej się drodze i przystanął obok. Wsiadajcie, bracie zaprosiła kobieta o dojrzałej urodzie.Wawrzyniec odruchowo uczynił znak krzyża i wskazał zdecydowanie przeciwny kie-runek.153 Idę do Asyżu! Nic nie mówcie! poleciła cicho i teraz Wawrzyniec usłyszał wyraznie stukotkopyt galopującego w ich kierunku konia.Zebrał się na odwagę i wdrapał do wnętrzawozu, gdzie utonął w miękkich poduszkach.Kilka z nich wprawna ręka narzuciła jesz-cze na niego, gdy pojazd ladacznicy, podskakując na kamieniach, zjeżdżał na powrótz góry.Tymczasem jezdziec z naprzeciwka zbliżył się.Wawrzyniec wstrzymał oddech.Tużnad jego uchem zagrzmiał głos viterbczyka: Wszeteczna niewiasto, czyś nie widziała po drodze mnicha? O, tak zagruchała kobieta. Gnał, jakby go diabeł gonił& albo kat!Wit zmełł w ustach przekleństwo, dał koniowi ostrogę i wkrótce zniknął za zakrętembiegnącej pod górę drogi. Dobry brat w Chrystusie powinien zawsze wychodzić prześladowcom naprzeciw! roześmiała się ladacznica i klepnęła Wawrzyńca w zadek na znak, że niebezpieczeń-stwo minęło.Wawrzyniec podniósł się ostrożnie, pozostał jednak w głębi wozu. %7łebynie było nieporozumień dodała nie odwracając się. Ukryłam was tylko dlatego, żespodziewam się uzyskać ważną dla mnie informację&Wawrzyniec przysunął się na kolanach nieco bliżej, ale tak, żeby plecy kobiety go za-słaniały. Szukam pewnego dostojnego pana, który mieszkał u Bombarona, w tym samymzamku, z którego, jak widziałam, wyście też wychodzili, bracie.Nazywa się William. William? powtórzył niepewnie Wawrzyniec, chociaż natychmiast pojął, o kogochodzi. Znasz go?Po raz pierwszy odwróciła się do niego i Wawrzyniec zobaczył iskierki miłości w jejciemnych oczach. No cóż& mruknął, próbując zyskać na czasie, zrodził mu się bowiem w głowiedość karkołomny pomysł. Czego chcesz od niego? Chcę go znów zobaczyć! rzuciła porywczo.Czy ladacznica może szlochać?& Wawrzyniec pospieszył z zapewnieniem o swoimwspółczuciu, włączywszy już kobietę do swego planu.Kazał zatrzymać pojazd. Opisz mi tego Williama! Wyciągnął z habitu kradziony papier i pogrzebałw swym worku, szukając kawałka ochry. Młody, o jędrnym ciele mlasnęła Ingolinda, upajając się wspomnieniami delikatnej skórze, a w spodniach& Jaką miał twarz! przerwał jej Wawrzyniec karcąco. Okrągłą, upartą, mocną, falujące rude włosy, miękkie usta, silny nos, lekko wygię-ty, krzaczaste brwi& Mów dalej zachęcał ją Wawrzyniec.Jego kreda śmigała szybko po pergaminie,154poprawiała, podkreślała. Jakie miał oczy? Wielkie dziecięce oczy, szare& nie, zielonobrązowe. Jasne? Nie, raczej ciemne, w kształcie migdałów. Brała teraz żywy udział w rysowaniuportretu, zwłaszcza że Wawrzyniec z powodu lepszego światła usiadł obok niej. Podbródek mocno zaznaczony, ale okrągły, no a szyja& teraz roześmiała się zno-wu nieco krótsza, właściwie jak u parobka.Wawrzyniec kończył pracę ostatnimi pociągnięciami, pofalował włosy, nie szczędziłrównież cieniowania. Tak, to mój William! zawołała radośnie ladacznica. Teraz musicie mnie jesz-cze do niego zaprowadzić! Powoli! rzekł Wawrzyniec i odebrał jej portret, który już uważała za swą wła-sność. Odkupię go, braciszku, jesteście wielkim artystą! Ubijmy interes zaproponował Wawrzyniec. Ja wskażę ci drogę i miejsce, a tydostarczysz pewną wiadomość& Zgoda! Wyciągnęła rękę, ale Wawrzyniec nie oddał jeszcze portretu. Posłuchaj uważnie: trzymaj się drogi, inaczej dotrzesz do gniazda za pózno i twójptaszek zdąży wyfrunąć ostrzegł tonem mędrca. Jedz stąd prosto do Ankony, za-żądaj rozmowy z komendantem portu i powiedz, że przysyła cię generał i że musisz do-stać się do Przeoryszy.Komendant da ci miejsce na statku.Tu są pieniądze& Zatrzymajcie je sobie odmówiła dama z Metzu. Dla kaprysu serca sama po-kryję koszty, dajcie mi tylko portret!Wawrzyniec tymczasem nabazgrał u dołu kilka słów po grecku, słusznie wychodzącz założenia, że ladacznica, choćby najbardziej bywała w świecie, nie potrafi ich przeczy-tać: Wielka nierządnica babilońska szuka ojca dzieci.Wie, że u was przebywa
[ Pobierz całość w formacie PDF ]