[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.W przeciwieństwie do większości grawitantów, którzy po służbie w paru misjach wracali na swoje zimne i niegościnne planety, Dondara i Pollili służyli pod dowództwem Zebary od ośmiu lat i zamierzali pozostać dłużej.Dwa miesiące w roku spędzali na intensywnych ćwiczeniach w środowisku grawitantów na ARCT-10, żeby utrzymać formę.Pozostałych pięć osób z drużyny poszukiwawczej stanowili ludzie.Scarran o opalonej skórze i krótkim wzroku był technikiem systemów.Vir o złotawej cerze i ciężkich powiekach specjalizował się w różnych środowiskach i dzielił dyżury z Dondarą.Elessa, czarująca, choć niezbyt piękna, sprawowała podwójną funkcję technika syntezatorów i botanika.Timmins był chemikiem.Wendell, pilot, poszedł na ARCT-10 razem z Zebara.Obowiązki poszczególnych członków załogi częściowo się pokrywały, więc z konieczności mała załoga poszukiwacza nie narzekała na brak ludzi z odpowiednimi umiejętnościami w razie nagłej potrzeby.Niewielki statek był skonstruowany tak, by mógł pomieścić wszystko, co potrzebne na małej powierzchni, a mimo to nie miało się w nim wrażenia ciasnoty.Miejsca przeznaczone na zieleń, która składała się z jadalnych roślin, znajdowały się wszędzie, gdzie udało się je wygospodarować, a dodatkowe oświetlenie sprawiało radosne wrażenie.Bringan wyjaśnił jej, że statek może poruszać się prędkością podświetlną w praktycznie nieograniczonym czasie albo dokonywać pojedynczych wielkich skoków pomiędzy mniejszymi przebiegami, zanim zostanie znowu naładowany.Wyprawa na Ambrozję wymagała ogromnego skoku w kie­runku granic zbadanej przestrzeni.Nie można było liczyć na znalezienie pożywienia na badanych planetach, więc załoga musiała się zaopatrzyć w węglowodany do syntezy własnych zapasów.Łóżko Lunzie znajdowało się w tej samej wnęce co Elessy.Położyła się na swojej koi z rękami skrzyżowanymi na piersiach i wpatrywała się w wiszącą nad nią półkę.Bringan kazał jej odpoczywać, ale nie mogła zamknąć oczu.Czuła wdzięczność za komfort bezpieczeństwa, lecz przeszkadzało jej, że wybawcą okazał się grawitant.Zebara wydawał się w porządku.Nie mogła się jednak pozbyć obawy, że gdy tylko znajdą się w przestrzeni spróbuje wypchnąć ją przez drzwi atmosferyczne.To było jednak niemożliwe, biorąc pod uwagę jego mieszaną załogę, w dodatku niezwykle mu oddaną,Nagle resztki adrenaliny, która jeszcze krążyła w jej ciele opadły,- Powinnam być szczerze wdzięczna - skarciła się.- I jego załoga mówi o nim bardzo dobrze.Ta Quinada! Już zaczynałam przyzwyczajać się do grawitantów i musiałam natknąć się na kogoś takiego jak ona! Chyba wszędzie może się trafić zgniłe jabłko.Wciąż jeszcze lekko niespokojna, Lunzie zapadła w sen.Obudziła się gwałtownie i zobaczyła Zebarę, który stał nad nią i patrzył.Zajęło jej chwilę, zanim przypomniała sobie, gdzie jest.- Jesteśmy już w drodze - oznajmił bez wstępu.- Załatwiłem ci przyjęcie na członka mojej załogi.Nikt inny nie wywierał nacisków, żeby dostać się na ten rejs, więc albo ci, co| cię napadli, dali spokój.albo szykuje się coś gorszego dla nas wszystkich.- Bardzo mnie pocieszyłeś - stwierdziła Lunzie żartobliwie, zdecydowana zmienić swoje podejście, jeśli nie do wszys­tkich grawitantów, to przynajmniej do tego o imieniu Zebara.- Jak długo spałam? - Kapitan rozłożył ręce.- Skąd mam wiedzieć? Jesteśmy w drodze od jakichś pięciu godzin.Bringan powiedział, żebym dał ci odpocząć, więc tak zrobiłem, ale teraz muszę z tobą pomówić.Czy czujesz się już dostatecznie wzmocniona?Lunzie zbadała swoje mięśnie i podniosła się, żeby usiąść.Bolało ją ramię, lecz mogła już ruszać palcami.Bringan unieruchomił samą kość nie uciskając posiniaczonych mięśni przedramienia.W całym ciele czuła ból, ale ogólnie odpoczynek zrobił jej dobrze.- Porozmawiać? Tak, jestem gotowa.- Chodź do mojej kajuty.Tam będziemy mogli mówić w cztery oczy.- Właściwie miałem nadzieję, że ktoś się do mnie zgłosi nas ARCT-10 - powiedział Zebara nalewając sverulańskiej brandy do dwóch kieliszków.Kabinę, w której mieszkał, można było nazwać obszerną; to znaczy liczyła osiem na dziesięć kroków, zamiast czterech.Zebara miał zainstalowane stanowisko kom­puterowe z urządzeniem, które Lunzie rozpoznała jako prywatny zasób pamięci.Do wszystkich zapisanych tam informacji miał dostęp tylko on.- Dokładne położenie Ambrozji jest znane tylko mnie, mojej załodze i, niestety, zarządowi ARCT.- Zebara odsłonił zęby w uśmiechu.- Ufam swoim ludziom.Podejrzewam, że przeciek jest na ARCT-10 i będzie trudny do zlokalizowania.- Przeciek prowadzący aż do Administracji EEC? - Małe kawałki powoli komponowały się w większą układankę, w której było też miejsce dla niej.- Muszę przewidywać takie ryzyko.Jeśli piraci zaatakują nas na Ambrozji, to znaczy, że właśnie teraz są im przekazywane dokładne namiary [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szamanka888.keep.pl