[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Potem na twarz.Tak bardzo misię kręciło w głowie.Obmacałem głowę, szukając rany, której desperacko pragnąłem tam nieznaleźć.Wszystko wydawało się w porządku.Ale czucie na mojej głowie i twarzy ujawniło problem.Wybuch zerwał mi maskę tlenową.Oddychałem prawie czystym azotem.Podłoga była zaśmiecona różnymi rzeczami z Habu.Nie było żadnej możliwości, żeby odnaleźćten zbiornik O2 z ambulatorium.Żadnej możliwości znalezienia go, zanim nie zemdleję.Zobaczyłem skafander Lewis wiszący tam, gdzie powinien.Wybuch go nie przesunął.Sam wsobie był ciężki, miał też w środku siedemdziesiąt litrów wody.Popędziłem do niego, odkręciłem tlen i wsadziłem głowę do otworu, gdzie się przymocowujehełm (który zdjąłem dawno temu, żeby mieć łatwiejszy dostęp do wody).Oddychałem, aż zawrotygłowy ustąpiły, a potem wziąłem głęboki wdech i zatrzymałem powietrze.Ciągle wstrzymując oddech, spojrzałem na kombinezon i torbę, którą do niego przymocowałem,żeby oszukać regulator.Złe wieści były takie, że nigdy jej nie zdjąłem.Dobre – zrobił to za mniewybuch.Osiem z dziewięciu rurek nadal było zablokowanych, ale ta jedna mogła powiedziećprawdę.Zatoczyłem się do regulatora i włączyłem go.Po dwóch sekundach rozruchu (z oczywistych przyczyn zrobili go tak, żeby szybko startował)natychmiast zidentyfikował problem.Przeszywający alarm informujący o zbyt niskim stężeniu tlenu zawył w Habie.Regulator zacząłpompować tlen w powietrze tak szybko, jak tylko mógł to robić bezpiecznie.Wydzielenie tlenu zatmosfery jest trudne i zajmuje dużo czasu, ale wprowadzanie go do atmosfery jest tak proste jakotwarcie zaworu.Wspiąłem się po różnych szczątkach do skafandra Lewis i włożyłem znowu głowę do środka, żebyzaczerpnąć dobrego powietrza.W ciągu trzech minut regulator wyrównał poziom tlenu w Habie.Po raz pierwszy zauważyłem, jak spalone były moje ubrania.Wybrałem dobry czas na noszenietrzech warstw.Uszkodzenia dotyczyły głównie moich rękawów.Wierzchnia warstwa po prostuzniknęła.Środkowa była miejscami spalona, a miejscami tylko przypalona.Wewnętrzna, mój własnymundur, była w całkiem dobrym stanie.Wygląda na to, że znowu mi się pofarciło.Spojrzałem na główny komputer Habu i zauważyłem, że temperatura wzrosła do 15°C.Coś bardzogorącego i bardzo wybuchowego się stało, a ja nie wiedziałem co.Lub jak.I właśnie teraz o tym myślę.Zastanawiam się, co do diaska się stało.Po całej tej pracy i eksplozji jestem wyczerpany.Jutro będę musiał sprawdzić milion urządzeń,żeby się dowiedzieć, co wybuchło, ale teraz chce mi się jedynie spać.Noc znów spędzam w łaziku.Nawet gdy zniknął wodór, mam opory przed zostaniem w Habie,teraz gdy ma za sobą historię eksplozji bez przyczyny.No i nie mogę być pewien, że nie ma wycieku.Tym razem wziąłem ze sobą odpowiedni posiłek.I coś do słuchania, co nie jest disco.WPIS W DZIENNIKU: SOL 41.Spędziłem większość dnia, przeprowadzając kontrolę wszystkich systemów w Habie.To byłoniesamowicie nudne, ale moje przeżycie zależy od tych maszyn, więc musiałem to zrobić.Nie mogępo prostu założyć, że eksplozja nie wyrządziła żadnych trwałych szkód.Najpierw przeprowadziłem najważniejsze testy.Numerem jeden było sprawdzenie integralnościpowłoki Habu.Byłem przekonany, że jest w dobrym stanie, ponieważ spędziłem noc w łaziku, a popowrocie do Habu ciśnienie było dobre.Komputer nie wykazał zmiany ciśnienia w tym czasie, pozaniewielkimi fluktuacjami zależnymi od temperatury.Potem sprawdziłem oksygenator.Jeśli on przestanie działać, a ja nie będę umiał go naprawić,jestem trupem.Bez problemów.Później regulator atmosfery.Nadal bez problemów.Jednostka grzewcza, główny układ baterii, zbiorniki O2 i N2, odzyskiwacz wody, wszystkie trzyśluzy, światła, główny komputer… i tak dalej.Z każdą chwilą czułem się lepiej i lepiej, gdy każdy zsystemów udowadniał, że jest w pełni sprawny.Trzeba przyznać NASA jedno – ludziska nie opieprzają się, robiąc ten sprzęt.Potem nadeszła krytyczna chwila… sprawdzanie ziemi.Wziąłem kilka próbek z całego Habu(pamiętajcie, wszędzie na podłodze jest teraz ziemia) i przygotowałem szkiełka.Obejrzałem je pod mikroskopem, żeby sprawdzić moje ukochane bakterie.Odetchnąłem z ulgą,gdy ujrzałem zdrowe, żywe bakterie zajmujące się swoimi sprawami.Wygląda na to, że nie zacznęumierać z głodu od sola 400.Opadłem na krzesło i zacząłem oddychać spokojnie.Następnie zająłem się sprzątaniem tego bajzlu.I miałem dużo czasu, żeby zastanowić się, co sięstało.Tak więc co się stało? Mam teorię.Zgodnie z tym, co ujawnił główny komputer, w trakcie wybuchu ciśnienie wzrosło do jednej iczterech dziesiątych atmosfery, a temperatura – do 15°C w mniej niż sekundę.Ale ciśnienie szybkowróciło do jednej atmosfery.Miałoby to sens, gdyby regulator atmosfery był włączony, ale goodłączyłem.Temperatura utrzymała się na poziomie 15°C przez jakiś czas, tak więc powinny być śladyrozszerzalności cieplnej.Ale ciśnienie znowu opadło, więc gdzie się podział jego nadmiar?Podwyższenie temperatury, przy zachowanej stałej liczbie atomów, powinno doprowadzić dostabilnego wzrostu ciśnienia.Ale tak się nie stało.Szybko wymyśliłem odpowiedź.Wodór (jedyna substancja do spalenia) połączony z tlenem (stądzapłon) dał wodę.Woda jest tysiąc razy gęstsza od gazu.Tak więc ciepło, ciśnienie i przekształceniewodoru i tlenu w wodę znowu obniżyły ciśnienie.Pytanie za milion dolarów: Skąd, do cholery, wziął się tlen? Cały plan polegał na tym, żebyograniczyć ilość tlenu i powstrzymać eksplozję.I wszystko działało całkiem dobrze aż do wybuchu.Chyba mam odpowiedź.I związana jest z pokpieniem przeze mnie sprawy.Pamiętacie, jakzdecydowałem się nie wkładać skafandra kosmicznego? Ta decyzja prawie mnie zabiła.Medyczny zbiornik z tlenem miesza go z powietrzem, a potem dostarcza przez maskę.Maskazostaje na twarzy, przymocowana gumową opaską, która otacza szyję.Nie ma szczelnego połączenia.Wiem, co sobie myślicie.Tlen przeciekał z maski.Ale nie.Wdychałem tlen.Kiedy to robiłem,praktycznie uszczelniałem układ, przysysając maskę do twarzy.Problemem był wydech.Wiecie, ile tlenu pochłaniacie z powietrza z każdym oddechem? Ja też niewiem, ale przecież nie 100 procent.Z każdym wydechem dodawałem więcej tlenu do systemu.Nie dotarło to do mnie wcześniej.A powinno.Jeśli płuca pochłaniałyby cały tlen, oddychaniemetodą usta-usta by nie działało.Jestem takim durniem, że o tym nie pomyślałem.I moja durnotaprawie mnie zabiła!Naprawdę muszę być ostrożniejszy.Dobrze, że spaliłem większość wodoru przed wybuchem.Inaczej to byłby koniec.A jak widać,eksplozja nie miała tyle siły, żeby rozerwać Hab.Ale miała tyle siły, żeby prawie to zrobić z moimibłonami bębenkowymi
[ Pobierz całość w formacie PDF ]