[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Ci dwaj mężczyzni, których sprzedałeś, panie.Więc jej propozycja była przekupstwem?- Nie wtrącaj się, Jjo! To moja sprawa jak prowadzę zjazd!- Tak, panie.- I nie nazywaj mnie tak!- Dobrze, panie.Kobiety!Jja odwróciła się na pięcie.Wallie chwycił ją brutalnie za ramię i przyciągnął dosiebie.- Stosunki między szermierzami a miastem są złe! Ważne jest, żeby starsi bylizadowoleni! Rozumiesz?Jja skinęła głową.Kłamca! - powiedziało sumienie.Kasztelan Shonsu terroryzował starszych.Zeszłejnocy płaszczyli się przed tobą.- Musiałem pójść na ten bal!Bzdura! Woleliby, żebyś przysłał Nnanjiego w swoim zastępstwie.- Byliby obrażeni, gdybym przyszedł z niewolnicą. Masz na myśli, że szermierze śmialiby się z ciebie.- A jeśli postanowiłem wziąć na tańce lady Doę, to nie twoja sprawa!- Oczywiście, panie.Jja znowu próbowała odejść.Tym razem Wallie chwycił ją za ramiona i niemalpotrząsnął.- Nie masz powodu być zazdrosna o lady Doę!- Zazdrosna! - Jja, nie do wiary, zaczęła krzyczeć.- Niewolnica? Zazdrosna? A o coniewolnica miałaby być zazdrosna?- W tym wypadku o nic! Potrzebowałem partnerki na bal.- Myślisz, że mnie obchodzi, kogo zabierasz na głupie tańce?- Nic ponadto!- Myślisz, że to też mnie obchodzi? Bierz do łóżka, kogo chcesz, panie.Nie tłumaczsię przed niewolnicą.Wallie osłupiał.Jja nigdy dotąd nie podniosła głosu, na nikogo.Puścił ją.- W takim razie, co cię niepokoi?- Ty! - wrzasnęła, tupiąc nogą.- Co ze sobą robisz?Był szermierzem siódmej rangi, suzerenem zjazdu, najpotężniejszym człowiekiem naZwiecie.- Uważaj na słowa, kobieto! - huknął.- Pamiętaj, że jesteś tylko niewolnicą!- I byłam szczęśliwa jako niewolnica! Robiłam, co kazała mi pani.Służyłam wielumężczyznom.Mało który mnie uderzył!Wallie uczynił duży wysiłek i ściszył głos.- Powiedziałem, że przepraszam.Nigdy więcej czegoś takiego ci nie zrobię.- Może powinieneś! By mi przypomnieć, że jestem tylko niewolnicą.Powtarzałeś, żemam się uważać za prawdziwą osobę, a nie rzecz!Nigdy przedtem tak się nie zachowywała! Wallie z trudem zapanował nadwybuchowym temperamentem Shonsu.Wziął kilka głębokich oddechów i przestał zaciskaćpięści.Rozejrzał się po pokładzie.Wystraszone oczy odwracały się pospiesznie.Rotanxi, naktórym chciał zrobić wrażenie, siedział na pokrywie tylnego luku i tak jak inni przysłuchiwałsię absurdalnej kłótni.- Mówiłeś, że chcesz prawdziwej kobiety! - krzyknęła Jja.-Teraz znowu jestemniewolnicą.- Tak! - ryknął, żeby ją wreszcie uciszyć.- Idz do kabiny!Ruszył w stronę czarnoksiężnika, mijając bez słowa posępnego Tomiyano. Zasalutował Siódmemu.Rotanxi wstał, odpowiedział na powitanie, i usiadł z powrotem.- Piękny dzień.Jak wasze katapulty? - zapytał z cierpką uprzejmością.Wallie zaśmiał się gorzko.- Ich budowę nadzoruje lord Zoariyi.Uznałem, że jest najbystrzejszy.- Prawdopodobnie.- Z wielkim zapałem wziął się do pracy.Jedna katapulta jest już w połowie gotowa.- Godne podziwu!- Tak, ale trzeba będzie rozebrać ją na części, żeby przetransportować na drugi brzeg.%7ładen statek na Rzece nie ma dostatecznie pojemnej ładowni.Rotanxi uśmiechnął się pod nosem.- Mam nadzieję, że wydał dużo pieniędzy na drewno.Oczywiście, że tak.- Pieniędzy już nam nie brakuje - odparł Wallie i wyjaśnił pomysł z opłatamiportowymi.Czarnoksiężnik zrobił sceptyczną minę, ale powstrzymał się od komentarza.- Słyszałeś o Chinaramie?Starzec pokiwał głową.Twarz miał nieprzeniknioną.- Pózniej Nnanji przeszukał jego kwaterę.Znalazł piorun i zapas prochu.A takżepióro, atrament i welin.I to.Wallie pokazał wykonany z kości słoniowej medalionik z podobizną pięknejdziewczyny.Rotanxi rzucił na nią okiem, ale nic nie powiedział.- Znajdujemy się po przeciwnych stronach barykady, panie, ale szanuję wasze pamiątki- oświadczył Wallie.- Odwaga nie jest cechą wyłącznie szermierzy.Czy to jego córka?Rotanxi i Chinarama byli mniej więcej w tym samym wieku.- %7łona - powiedział czarnoksiężnik po chwili wahania.-Umarła przy porodzie wielelat temu.- Smutne!- Bardzo.To nie było jego dziecko.Zgwałciła ją banda szermierzy.Wallie uważnie przyjrzał się starcowi, którego twarz nie zdradzała żadnych uczuć.Niemiał pewności, czy historia jest prawdziwa.Całkiem możliwe, że czarnoksiężnik próbowałzepchnąć go do defensywy.- Nie wątpię w twoje słowa, panie, ale nasze sutry zabraniają wszelkiej przemocywobec kobiet, z wyjątkiem dwóch ściśle określonych wypadków: skazanych zbrodniarek albozemsty za przelaną krew. Od razu zorientował się, że popełnił błąd.- Może  gwałt jest złym określeniem, lordzie Shonsu.Ze strony szermierzy niedoszło do bezpośredniej przemocy.Wszystko zdarzyło się na statku.Pewien Pierwszy zacząłmolestować żonę Chinaramy.Kiedy stawiła opór, koledzy ruszyli mu na pomoc.Wobec niejnie zastosowali siły, tylko rzucili się na żeglarzy.Ci w samoobronie przytrzymali kobietę ipozwolili szermierzom zrobić swoje.Zgodnie z waszymi sutrami to nie był gwałt, prawda?Pergaminowa twarz czarnoksiężnika zmarszczyła się w uśmiechu triumfu i pogardy.Wallie zadrżał.I tego człowieka zamierzał przeciągnąć na swoją stronę? Podał mu medalion.- Wezmiesz to i oddasz jego rodzinie?- Nie miał rodziny.Jedynego brata też dopadli szermierze.Rotanxi wziął portrecik i cisnął go za burtę.- Smutne - powiedział Wallie po chwili.- Lecz w Sen też są wdowy, panie, i wielesierot na lewym brzegu.Ceną władzy zawsze jest czyjaś krew.Czarnoksiężnik tylko uśmiechnął się szyderczo.Wallie zmienił temat- Przykazałem żeglarzom, żeby odpowiadali na twoje pytania.Słyszałeś moją historię?Rotanxi prychnął.- Też coś! Już wiem, że nie przekonam cię do magii, lordzie Shonsu.Ale ty samnaprawdę oczekujesz, że uwierzę w cuda?- Nawet w Rękę Bogini?- Nawet.Za każdym razem kiedy czarnoksiężnik wsiada na pokład, statek płynie tam,gdzie powinien.Rzeczywiście, interesujące.Półbóg wspomniał, że przed Wiekiem Pisma jest WiekLegend.Może czarnoksiężnicy jako ludzie piśmienni byli odporni na cuda? Walliepostanowił, że sprawę przemyśli pózniej, kiedy znajdzie czas.- Przyznaję jednak, że intryguje mnie zródło twojej wiedzy - kontynuowałczarnoksiężnik.- Najwyrazniej spenetrowano jeden z konwentów.- Naprawdę pochodzę z innego świata, panie.Jakie dowody ci przedstawić? Możestrzemię? Na Zwiecie jest nie znane.Rotanxi potrząsnął głową.- Imponujące, ale nie przekonujące.Jak się nad tym zastanowić, twoje strzemię toprosta rzecz.- Wielkie wynalazki zawsze są takie.Wezmy na przykład wasze urządzenie dopatrzenia na odległość.Trudno go chyba używać do czytania z ust, bo odwraca obraz. Wahanie.i błysk w oku.- To kwestia wprawy.Potrafisz zrobić teleskop, który nie odwraca obrazu?- Oczywiście.Istnieje kilka sposobów.Zależy, jakie ma się soczewki [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szamanka888.keep.pl