[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Dzwonek, moja maleÅ„ka, Do nastÄ™pnego antraktu!Po przedstawieniu wracaÅ‚a do domu nie sama.JechaÅ‚ z niÄ… pijany, Å›miejÄ…cy siÄ™ ze szczÄ™-Å›cia on! Jakże byÅ‚a szczęśliwa! Mój ty Boże! WracaÅ‚a w jego ramionach i nie wierzyÅ‚aswemu szczęściu.ZdawaÅ‚o jej siÄ™, że los jÄ… okÅ‚amuje! Ale cokolwiek tam byÅ‚o, przez caÅ‚ytydzieÅ„ publiczność czytaÅ‚a na afiszach, że dyrygent i jego ona chorujÄ….Nie wychodziÅ‚ odniej przez caÅ‚y tydzieÅ„, i te dni wydaÅ‚y siÄ™ im obojgu jednÄ… chwilÄ….Dziewczyna wypuÅ›ciÅ‚a good siebie dopiero wówczas, gdy nie wypadaÅ‚o już ukrywać siÄ™ przed ludzmi i nie wypadaÅ‚onic nie robić. Trzeba przewietrzyć naszÄ… miÅ‚ość rzekÅ‚ dyrygent siódmego dnia. StÄ™skniÅ‚em siÄ™ zaswojÄ… orkiestrÄ….Ósmego dnia już machaÅ‚ paÅ‚eczkÄ… i posyÅ‚aÅ‚ do diabÅ‚a wszystkich, nie wyÅ‚Ä…czajÄ…c nawet rudej.Te kobiety kochajÄ… jak kotki.Kiedy moja bohaterka poÅ‚Ä…czyÅ‚a siÄ™ i zamieszkaÅ‚a ze swympostrachem, nie poniechaÅ‚a swych gÅ‚upich nawyków.Po dawnemu zamiast patrzeć w nuty ina paÅ‚eczkÄ… dyrygenta, patrzyÅ‚a na jego krawat i twarz.Na próbach i przedstawieniach nie-ustannie faÅ‚szowaÅ‚a, i to jeszcze bardziej niż przedtem.Ależ dostawaÅ‚o siÄ™ jej za to! DawniejbesztaÅ‚ jÄ… tylko na próbach, teraz zaÅ› mógÅ‚ robić to w domu, po przedstawieniu, stojÄ…c nad jejłóżkiem.Okropnie sentymentalna dziewczyna! WystarczyÅ‚o, żeby Å›piewajÄ…c spojrzaÅ‚a na uko-chanÄ… twarz, a już spózniÅ‚a siÄ™ o caÅ‚e ćwierć taktu albo gÅ‚os jej zadrżaÅ‚.Kiedy Å›piewaÅ‚a, pa-trzyÅ‚a na niego ze sceny, kiedy nie Å›piewaÅ‚a, staÅ‚a za kulisami i nie odrywaÅ‚a wzroku od jegodÅ‚ugiej postaci.W czasie antraktów spotykali siÄ™ w ubieralni, gdzie razem pili szampana iwyÅ›miewali jej adoratorów.Kiedy orkiestra graÅ‚a uwerturÄ™, staÅ‚a na scenie i patrzyÅ‚a na niegoprzez maÅ‚y otwór w kurtynie.Zazwyczaj aktorzy patrzÄ…c przez ten otwór wyÅ›miewajÄ… Å‚ysiny zpierwszego rzÄ™du albo wedÅ‚ug iloÅ›ci dostrzeżonych głów starajÄ… siÄ™ okreÅ›lić stan kasy.Otwór w kurtynie zrujnowaÅ‚ jej szczęście.ByÅ‚ przyczynÄ… skandalu.Razu pewnego w zapusty, kiedy teatr byÅ‚ najbardziej wypeÅ‚niony, grano Hugonotów.Kiedydyrygent przed rozpoczÄ™ciem przeciskaÅ‚ siÄ™ miÄ™dzy pulpitami ku swemu miejscu, ona staÅ‚ajuż przy kurtynie i patrzyÅ‚a przez otwór chciwie, z zamierajÄ…cym sercem.Dyrygent zrobiÅ‚ kwaÅ›no poważnÄ… minÄ™ i na wszystkie strony zaczÄ…Å‚ wymachiwać paÅ‚ecz-kÄ….Zagrano uwerturÄ™.Jego Å‚adna twarz zrazu byÅ‚a stosunkowo spokojna.Potem, kiedy uwer-tura dobiegaÅ‚a poÅ‚owy, po jego prawym policzku zaczęły przebiegać bÅ‚yskawice, zmrużyÅ‚o siÄ™prawe oko.Z prawej strony dochodziÅ‚o go zamieszanie: sfaÅ‚szowaÅ‚ tam flet i za wczeÅ›nie za-kasÅ‚aÅ‚ fagot.Kaszel niekiedy przeszkadza rozpocząć we wÅ‚aÅ›ciwym momencie.Po chwili34zaczerwieniÅ‚ siÄ™ lewy policzek dyrygenta przebiegÅ‚ po nim skurcz.Ileż jest ruchu i ognia wtej twarzy! PatrzyÅ‚a na niego i czuÅ‚a siÄ™ w siódmym niebie, u szczytu szczęśliwoÅ›ci. Wiolonczela, do stu diabłów! mamrotaÅ‚ przez zÄ™by szybko, ledwie dosÅ‚yszalnie.Ta wiolonczela rozumie nuty, ale nie chce rozumieć duszy! Czy można powierzyć tensubtelny, miÄ™kki instrument rÄ™kom czÅ‚owieka, który nie czuje? Przez twarz dyrygenta prze-biegÅ‚y drgawki, wolna rÄ™ka gwaÅ‚townie chwyciÅ‚a za pulpit, jak gdyby pulpit byÅ‚ winien temu,że gruby wiolonczelista gra tylko dla pieniÄ™dzy, że nie muzyka jest potrzebÄ… jego duszy! Precz ze sceny! rozlegÅ‚o siÄ™ gdzieÅ› w pobliżu.Nagle twarz dyrygenta rozpromieniÅ‚a siÄ™; rozjaÅ›niÅ‚o jÄ… szczęście.Usta uÅ›miechnęły siÄ™.Pierwsze skrzypce po mistrzowsku zagraÅ‚y jednÄ… z najtrudniejszych fraz.A to jest miÅ‚e sercudyrygenta.Mojej rudowÅ‚osej bohaterce zrobiÅ‚o siÄ™ bÅ‚ogo na duszy, jak gdyby sama graÅ‚a napierwszych skrzypcach albo miaÅ‚a w piersi dyrygenckie serce.Ale serce to nie byÅ‚o dyrygenc-kie, choć siedziaÅ‚ w nim dyrygent. Ruda diablica patrzÄ…c na uÅ›miechniÄ™tÄ… twarz dyrygentazaczęła siÄ™ uÅ›miechać.Ale nie byÅ‚ to czas na Å›miechy.StaÅ‚o siÄ™ coÅ› nadprzyrodzonego,okropnie gÅ‚upiego.Niespodziewanie sprzed jej oczu znikÅ‚ otwór.Gdzie siÄ™ podziaÅ‚? U góry zaszumiaÅ‚o coÅ›,jak gdyby powiaÅ‚ równy wiatr.Po twarzy jej peÅ‚zÅ‚o coÅ› ku górze.Co siÄ™ staÅ‚o? Zaczęła szukać okiem otworu, aby zoba-czyć ukochanÄ… twarz, ale zamiast otworu ujrzaÅ‚a nagle masÄ™ Å›wiatÅ‚a bijÄ…cego z gÅ‚Ä™bi i z góry.W masie Å›wiatÅ‚a wirowaÅ‚o niezliczone mnóstwo blasków i głów, a poÅ›ród tych różnorodnychgłów dostrzegÅ‚a gÅ‚owÄ™ dyrygenta.GÅ‚owa dyrygenta zwróciÅ‚a siÄ™ ku niej: spojrzaÅ‚ na niÄ… izamarÅ‚ ze zdumienia.Potem zdumienie ustÄ…piÅ‚o miejsca nieopisanemu przerażeniu i rozpa-czy.Dziewczyna bezwiednie zrobiÅ‚a pół kroku ku rampie.Z drugiego piÄ™tra doleciaÅ‚ jÄ…Å›miech i wkrótce caÅ‚y teatr utonÄ…Å‚ w nie koÅ„czÄ…cych siÄ™ wybuchach Å›miechu i sykania.Aniech to diabli! W Hugonotach bÄ™dzie Å›piewać dama w jak najbardziej nowoczesnych rÄ™ka-wiczkach, kapeluszu i sukni!. Cha, cha, cha!W pierwszym rzÄ™dzie poruszyÅ‚y siÄ™ rozeÅ›miane Å‚ysiny.WszczÄ…Å‚ siÄ™ tumult.A jego twarzpostarzaÅ‚a siÄ™, zmarszczyÅ‚a niczym twarz Ezopa! Zionęła nienawiÅ›ciÄ… i przekleÅ„stwami.TupnÄ…Å‚ nogÄ… i cisnÄ…Å‚ pod nogi swÄ… dyrygenckÄ… paÅ‚eczkÄ™, której nie zamieniÅ‚by na marszaÅ‚-kowskÄ… buÅ‚awÄ™.Orkiestra przez sekundÄ™ graÅ‚a coÅ› niedorzecznego i umilkÅ‚a.Ruda cofnęłasiÄ™ i chwiejÄ…c siÄ™ spojrzaÅ‚a w bok.ByÅ‚y tam kulisy, zza których spoglÄ…daÅ‚y na niÄ… blade,wÅ›ciekÅ‚e pyski.Te zwierzÄ™ce pyski syczaÅ‚y. Pani nas zgubiÅ‚a! syczaÅ‚ impresario.Kurtyna zaczęła peÅ‚znąć w dół wolno, falujÄ…c, niepewnie, jak gdyby opuszczano jÄ… nie tam,gdzie należy.Zpiewaczka zachwiaÅ‚a siÄ™ i oparÅ‚a o kulisÄ™. Gubisz mnie, rozpustna wariatko.ach, żeby ciÄ™ diabli, najpodlejsza gadzino!To mówiÅ‚ gÅ‚os, którzy przed godzinÄ…, kiedy siÄ™ ubieraÅ‚a przed wyjÅ›ciem do teatru, szeptaÅ‚jej: Ciebie, moja maleÅ„ka, trudno nie kochać! JesteÅ› moim dobrym geniuszem! Twój poca-Å‚unek wart jest raju Mahometa! A teraz? Jest zgubiona, sÅ‚owo honoru, zgubiona!Kiedy w teatrze przywrócono porzÄ…dek i wÅ›ciekÅ‚y dyrygent zabraÅ‚ siÄ™ po raz drugi douwertury ruda byÅ‚a już w domu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]